Kłosowski do kuchni!

Redakcja
Z Teresą CEGLECKĄ-ZIELONKĄ, opolską posłanką Prawa i Sprawiedliwości, przewodniczącą Rady Miasta Namysłowa, rozmawia Krzysztof ZYZIK.

- Mały test. Proszę dokończyć: "Każda twarz się uniesieniem płoni, każdy laskę krzepko dzierży w dłoni..."
- A mogę dokończyć śpiewająco?

- Proszę bardzo.
- ... a z młodzieńczej się piersi wyrywa pieśń potężna, pieśń jak dzwon".

- Bardzo ładnie.
- Taką łatwą mi pan zagadkę zadał. "Płonie ognisko" to żelazny punkt każdego obozu.

- Bo ja jestem łagodny dla świeżo upieczonych posłanek.
- Dziękuję.

- Teraz proszę uruchomić wyobraźnię: wywożę panią do jakiejś dzikiej puszczy i zostawiam z dala od zabudowań ludzkich. Nadchodzi mroźna noc, a pani sama w lesie. Co pani robi?
- Zachowuję spokój, bo najważniejsze to nie wpadać w panikę. Podśpiewując sobie cicho - co mnie uspokaja - szukam jakiegoś osłoniętego od wiatru miejsca. Znoszę suche konary, chrust, robię sobie taką szałaso-norkę, w której cichutko przeczekuję do rana.

- A ognisko?
- Nie, żadnego ogniska. Jeszcze bym kogoś do siebie ściągnęła, jakiegoś bandytę.

- W harcerstwie nauczyli panią jasnych zasad postępowania?
- To prawda.

- W wielkiej polityce nie ma tak prostych reguł, za to jest sporo hien. Po co to pani?
- Nie przeraża mnie to. Sądzę, że jako kobieta będę w stanie łagodzić pewne sytuacje. Udaje mi się to w namysłowskiej radzie miejskiej. Od czasu, kiedy zostałam jej szefową, radni złagodnieli. Nawet jedno przekleństwo na sesji nie padło, choć wcześniej się zdarzały.

- Gratuluję. Ile pani w tym harcerstwie przesiedziała?
- Już ponad 40 lat będzie. Zaczęłam jako 7-letnia dziewczynka i nadal mnie to bawi. Co prawda, teraz coraz rzadziej jeżdżę do lasu pod namioty, ale nie dalej jak trzy lata temu przeżyłam taki ekstremalny obóz w czeskim Hlucinie, nad zalewem. Ulewa, burza, w środku nocy woda w namiotach, trzeba było walczyć. Niektóre dzieci były przerażone, ale już po wszystkim bardzo szczęśliwe.

- A pani?
- Ja też.

- Pani harcmistrz, a może by tak opolskich posłów wywieźć do lasu na obóz, pod jeden, wspólny namiot. Żeby się zżyli, polubili, a potem stworzyli silne regionalne lobby?
- Ależ mi pan ten pomysł wyjął z głowy. W takim obozie każdy z nas mógłby pokazać, co ma najcenniejszego, niezależnie od tego z jakiej partii przyszedł. Bo my mamy skłonność do powierzchownego oceniania ludzi, a w każdym tkwi jakieś dobro.

- Jak by pani rozdzieliła zadania na tym obozie? Taki Kłosowski, Korzeniowski, Jarmuziewicz - co niby mieliby w tym lesie robić?
- Do kuchni! Panie przygotowałyby część artystyczną - piosenki, tańce - a panowie zajęliby się zdobyciem i przygotowaniem pożywienia.

- A jakby jakiś poseł przyniósł kradzioną kurę na rosół?
- Toby wyleciał z obozu. Ja z czymś takim walczę, tym bardziej że podczas obozów harcerskich zdarzały się i takie problemy.

- A z jakim polskim politykiem chciałaby pani wylądować na bezludnej wyspie?
- Ten polityk musiałby mieć takie cechy jak odpowiedzialność i duże poczucie humoru, również na swój temat.

- To Kaczyński czy Tusk?
- Pan się domyśla odpowiedzi. Ja obydwu braci Kaczyńskich cenię już od dziecka, byłam wielką sympatyczką filmu "O dwóch takich, co ukradli księżyc".

- I oby się na tym księżycu skończyło.
- Nie mam najmniejszych wątpliwości, że tak będzie.

- Żartowałem. Dziękuję za rozmowę i gratuluję wyboru na posła. I proszę dać znać, jak pani będzie organizowała ten polityczny obóz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska