Kobiecy zawód w męskich rękach

fot. Sławomir Mielnik
Adam Czapski trafił do zawodu z... seminarium duchownego.
Adam Czapski trafił do zawodu z... seminarium duchownego. fot. Sławomir Mielnik
Mężczyzna ginekolog czy kucharz nikogo nie dziwi. Co innego manikiurzysta. Kobiety walą do niego drzwiami i oknami. Może dlatego coraz więcej panów wybiera babskie zawody.

Dlaczego? Bo oprócz pięknych dłoni zapewnia im dobre samopoczucie. - W końcu tylko mężczyzna wie, jak sprawić, żeby kobieta poczuła się piękna - deklarują wykonujący "babskie" zawody: manikiurzysta, damski fryzjer, florysta i stylista.

- Miałem być księdzem, a zostałem fryzjerem. Ale to na jedno wychodzi, czy zwierzeń wysłuchuję na fotelu w salonie czy w konfesjonale - żartuje Adam Czapski z Opola
- fryzjer, wizażysta i linergista (spec od makijażu permanentnego). - Ludzie się dziwią, że facet wielki jak dąb ma małego yorka i zajmuje się wizażem. Ale ja po prostu to lubię. Wiem, że moja płeć działa na klientki jak wabik. Ale nigdy tego nie wykorzystuję, jestem szczery w tym, co robię, i jeśli komuś nie jest w czymś do twarzy, mówię to prosto z mostu - dodaje.

Gros kobiet przychodzi do niego tylko po to, żeby się przekonać, jak to jest strzyc się u faceta. - Wiele razy słyszałem od nich teksty w stylu "Ale nie obetnie mnie pan na męsko" albo "Jest pan pewien tego, co pan robi?" - mówiły klientki, obserwując przy tym nerwowo każdy mój ruch - wspomina Czapski.

Jak trafił do zawodu? Z seminarium duchownego...

Wtyki TVN nie potrzebują

- Miałem kontynuować rodzinną tradycję i zostać księdzem, ale wziąłem dziekankę i spróbowałem sił w "Szansie na sukces". Jak zaśpiewałem "Tak mi Ciebie brak" Kasi Kowalskiej, podziękowali mi w szkole - wspomina Czapski.

Potem przez jakiś czas robił karierę w telewizyjnych show: "Łysi i blondynki" czy "Maraton uśmiechu".

- Prawie wystąpiłem w pierwszej edycji "Big Brothera", ale wcześniej zakwalifikowałem się do "Drogi do gwiazd" - mówi Adam Czapski. - Wiedziałem, że chcę robić coś w telewizji, a jednocześnie nie chciałem zawieść rodziców.

Postanowiłem więc pójść do Wyższej Szkoły Medialnej ojca Tadeusza Rydzyka w Toruniu - mówi.

Egzaminy zdał na piątki, ale jak władze uczelni dowiedziały się, że ich przyszły student występował w TVN, odmówili mu przyjęcia. - Powiedzieli, że wtyczki to oni u siebie nie potrzebują. Tak się skończyła moja przygoda z mediami i zostałem wizażystą - mówi Czapski.

Facet od paznokci

- Najbardziej lubię, kiedy klientki pozwalają mi puścić wodze fantazji. Wtedy na paznokciach potrafię zrobić prawdziwe dzieła sztuki - mówi Marcel Migdał, stylista paznokci.
(fot. fot. Sławomir Mielnik)

Droga Marcela Migdała do zawodu stylisty paznokci także była wyboista.
- Wcześniej byłem mistrzem cukiernictwa. Teraz zamiast tortów zdobię paznokcie
- mówi i dodaje, że nie wstydzi się tego, co robi. Przeciwnie, fakt, że jest mężczyzną, tylko przysparza mu klientek.

- Bo każda chce zobaczyć, jak z jej paznokciami obejdzie się facet. - Najbardziej lubię, kiedy klientka pozwala mi puścić wodze fantazji. Pawie pióra na paznokciach? Proszę bardzo. Biegnąca zebra? Nie ma sprawy! Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Wszystko traktuję jak wyzwanie - dodaje Marcel. W głowie kłębią mu się już kolejne plany. - Chcę zostać florystą. Zaczynam kurs, a w przyszłości chciałbym otworzyć własną kwiaciarnię.

Podobne plany ma Marcin Kostka, florysta z Krapkowic. - Na razie jestem na dorobku w innej kwiaciarni, ale mam już grono osób, które się do mnie przekonały i podoba im się to, co robię - mówi.

Wśród znajomych Marcina nikt nie dziwi się jego profesji. - Może dlatego, że w Krapkowicach jedna czwarta florystów to mężczyźni, poza tym każdemu mówię, że mistrz Polski w układaniu kwiatów to też facet - mówi. Ale nie zawsze tak było.

- Kiedy zaczynałem, przychodzili klienci zamówić bukiet, jak widzieli, że to ja zabieram się do pracy, bombardowali mnie pytaniami w stylu "To pan to będzie robił. Niemożliwe!". Odpowiadałem, że tak. Nie zdarzyło się, żeby ktoś odmówił, ale ludzie czuli się trochę dziwnie. Przypuszczam, że potem tego żałowali, bo większość wracała po kolejne bukiety - mówi Kostka.

Czasem kłócimy się o łazienkę

Tomek z Opola na co dzień dba o wystawy sklepów z damską odzieżą w jednym z wrocławskich centrów handlowych. - Biegam ze szpilkami, upinam sukienki i bluzki na manekinach. Na zapleczu sklepu mam taki mały gabinecik, w którym tworzę.

Pomagam też w zakupach - mówi Tomek. Zawsze kręciły go ciuchy, moda. - Kiedy moi koledzy z technikum oglądali TVN Turbo, ja wolałem Fashion TV czy zakupy z koleżankami. Może dlatego nigdy nie miałem problemów ze znalezieniem dziewczyny. Mówiły, że tylko ja je rozumiem - wspomina Tomek.

Próbował pracować w logistyce, ale nie szło. Nie czuł się spełniony. Teraz jest szczęśliwy, chociaż jego pasja przysporzyła mu wielu problemów.

- Mieszkałem w wielkiej betonowej płycie, nie nosiłem dresu, a od piwa wolałem kieliszek wina, więc blokersi nazywali mnie ciotą. Zmienili zdanie, kiedy podjechałem pod blok z długonogą blondynką o szafirowych oczach. Jesteśmy już razem kilka lat. Świetnie się rozumiemy. No, czasem kłócimy się o łazienkę - żartuje.

- Wiele dobrego zrobiły nam programy w stylu "Jak dobrze wyglądać nago" czy "Zostać łabędziem" - tam stylistami są głównie mężczyźni. Kobiety widzą piorunujące efekty telewizyjnych przemian i jak w dym walą do facetów. Wiele razy słyszałem, od klientki: niech pan zrobi tak, żebym się panu podobała. W tym przypadku "panu" oznacza cały męski świat - mówi Czapski.

Poza tym facet, który zajmuje się kobiecymi włosami czy paznokciami, może przy okazji pomóc damskiej psychice. Na problemy spojrzeć męskim okiem, odkryć tajemne mechanizmy, którymi kieruje się samczy umysł.

- Jesteśmy też trochę psychologami - uważa Czapski. - To niełatwe zadanie, bo rozmowę z klientką trzeba prowadzić tak, aby za dwa miesiące, kiedy znów mnie odwiedzi, móc ją kontynuować. No i trzeba pamiętać, żeby nie pogubić wątków. To bardziej zrani kobiece serce niż nieudane cięcie - dodaje.

Wizażysta zauważył też, że tematy terapeutycznych sesji prowadzonych w jego salonie zmieniają się wraz z aurą za oknem.

- W marcu i kwietniu rozmowy krążą wokół zdrad i rozwodów. W listopadzie przeistaczam się w pogromcę jesiennej chandry. Nie macie pojęcia, ile razy usłyszałem, że moje klientki w życiu nic nie osiągnęły i jak bardzo są nieszczęśliwie - mówi Czapski. - Najgorzej, jak strzygą się u mnie mąż i żona. Wtedy czuję się jak między młotem a kowadłem, w epicentrum małżeńskich problemów.

- To prawda, że ludzie wyżej oceniają osoby wykonujące zawody, których według stereotypu w ogóle nie powinny się imać - tłumaczy Tomasz Grzyb, psycholog.
- Sam zresztą się o tym przekonałem, kiedy czeska część mojej rodziny dowiedziała się, że to ja gotuję w domu. Byli tak zszokowani, że nawet zwykłe mielone w moim wykonaniu, te same, które każda kobieta robi z zamkniętymi oczami, urosły w ich oczach do rangi artyzmu. I odwrotnie. Kiedy ostatnio wracałem z Frankfurtu, w interkomie odezwał się głos pilota. Był to kobiecy głos - wtedy wszyscy zaczęli panikować, że na pewno się rozbijemy - dodaje.

Psychologowie od dawna interesują się fenomenem osób zajmujących się zawodami kłócącymi się z ich płcią. Pod lupę wzięto policjantki i pielęgniarzy.

Okazało się, że te osoby traktują swoją pracę mniej stereotypowo. Starają się znaleźć rozwiązania, które wydają się niemożliwe na pierwszy rzut oka. Nie wiedzą, że się nie da, więc próbują za wszelką cenę. Są bardziej kreatywni - tłumaczy Tomasz Grzyb. - To wcale nie oznacza, że każdy facet fryzjer czy stylista będzie dobrym fachowcem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska