Komplikacje przed operacją

Tomasz Dragan
- Byłem ciężko chory, a wyrzucono mnie na ulicę - mówi Jan Pojkerd, były pacjent namysłowskiego szpitala.

- Lekarze orzekli, że nie nadaję się do zabiegu. Pomogli mi dopiero w Opolu.
Jan Pojkerd ma 64 lata i mieszka w Zieleńcu w gminie Pokój. Cierpi na choroby układu moczowego. Opowiada nam, że miesiąc temu jego stan zdrowia był na tyle zły, że lekarz w przychodni skierował go do szpitala.
- Na oddział urologiczny - mówi Pojkerd. - Trafiłem tam dopiero za trzecim podejściem, ponieważ wcześniej, na izbie przyjęć, lekarze stwierdzili, że nie kwalifikuję się do leczenia szpitalnego. A miałem mieć tam przeprowadzoną operację.
Mężczyzna przebywał na oddziale zaledwie dwa dni. Po tym czasie lekarze postanowili wypisać go do domu. Stwierdzili, że nie nadaje się do zabiegu.
- Bez pytania, jak się czuję, zostałem wyrzucony ze szpitala - twierdzi pacjent. - Mimo problemów z poruszaniem się musiałem iść trzy kilometry do domu, gdzie mieszka moja córka. Nawet nikt z lekarzy nie kwapił się, aby zawiadomić kogoś z moich bliskich, że jestem wypisywany ze szpitala. Proszę mi wierzyć, czułem się tak fatalnie, że myślałem tylko o tym, aby dojść do córki.

Teraz, po kilku tygodniach od tamtych wydarzeń, Pojkerd czuje się już dobrze. Problemy z układem moczowym ustąpiły. Nie ma też kłopotów z chodzeniem o własnych siłach. Jak się wyleczył?
- Po prostu zaopiekowali się mną nie nasi namysłowscy lekarze, ale ci z Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu - tłumaczy nam pan Jan. - Stwierdzili, że jak najbardziej potrzebna mi jest operacja, i ją zrobili. A przede wszystkim nikt nie wyrzucał mnie z oddziału, tak jak to zrobiono w Namysłowie.
Andrzej Trondowski, ordynator oddziału urologicznego szpitala w Namysłowie, ma przed sobą kartę pacjenta z historią choroby. Przyznaje, że jest zdziwiony takim stawianiem sprawy.
- Pacjent się po prostu na nas obraził, a teraz próbuje podważyć nasze kompetencje - mówi ordynator. Zaprzecza oskarżeniom pacjenta o wyrzuceniu go z oddziału.

- Nikt nikogo nie usunął ze szpitala. Po prostu ze względu na problemy z cukrzycą i sprawami kardiologicznymi nie mogliśmy zakwalifikować pacjenta do zabiegu. Ale tylko w tym momencie. Nie było zagrożenia życia, dlatego zwróciliśmy się do oddziału wewnętrznego o przejęcie chorego. Ponieważ brakowało tam wtedy wolnych łóżek, mężczyzna został poproszony o konsultację z lekarzem pierwszego kontaktu. Po kilku dniach powtórnie miał zgłosić się na nasz oddział. Niestety, z tego co słyszę, udał się na leczenie gdzie indziej.
Kiedy Pojkerd odzyskał siły, jego syn Adam postanowił wyjaśnić sprawę szybkiego opuszczenia szpitala przez jego ojca. Na swoje wątpliwości domagał się odpowiedzi od dyrekcji szpitala.
- Po pierwsze, dlaczego mojego ojca bez udzielenia pomocy wyrzucono ze szpitala? - pyta Adam Pojkerd. - Po drugie, dlaczego zabieg, niemożliwy do wykonania w Namysłowie, okazał się bezproblemowy w Opolu? I w końcu: jak to jest, że na namysłowski oddział w pierwszej kolejności przyjmowani są pacjenci z innych powiatów i województw, a nie nasi?
- Tak, tak - dodaje Jan Pojkerd. - Mnie kazano się wynieść, a inni, z Oleśnicy i Kępna, mogli tam dalej się leczyć.

Pytania Pojkerdów pozostały jednak do dzisiaj bez odpowiedzi. Dlatego pan Adam złożył skargę na działalność szpitala w Starostwie Powiatowym w Namysłowie. Urząd ten bowiem jest instytucją administrującą tą placówką.
Ordynator Trondowski odrzuca oskarżenia Pojkerdów o selekcjonowanie pacjentów. Jego zdaniem nic takiego nie ma miejsca, ponieważ przyjmowani są wszyscy, którzy wymagają leczenia szpitalnego.
- Jak to możliwe, że zabieg został przeprowadzony w Opolu, a nie w Namysłowie? - zastanawia się ordynator. - Pacjent nadawał się do zabiegu, ale po przygotowaniu internistycznym, czyli uregulowaniu problemów z cukrzycą i sercem. A do zabiegu trzeba pacjenta przygotować, aby potem nie wystąpiły jakieś komplikacje.
Lekarz Maciej Jakimek, zastępca dyrektora namysłowskiego szpitala, przyjął skargę Pojkerdów do wiadomości. Jego zdaniem lekarze z kierowanej przez niego placówki nie dopuścili się żadnych uchybień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska