MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koniec Euro dla Polaków

Biało-czerwoni przeciwko rezerwom z Chorwacji zagrali bardzo słabo i przegrali. Ćwierćfinał okazał się marzeniem 'ściętej głowy'.

Żeby liczyć na cud i awans do najlepszej ósemki mistrzostw trzeba było w pierwszej kolejności pokonać "rezerwistów" z Chorwacji i liczyć, że Austriacy wygrają z Niemcami. Według mniej lub bardziej dokładnych wyliczeń matematycznych mieliśmy cztery procent szans na awans.

To jednak i tak jak pokazał poniedziałkowy mecz w Klagenfurcie były obliczenia zdecydowanie na wyrost. Futbol, to nie matematyka. Polacy byli momentami zupełnie bezradni we wszystkich trzech meczach. Nasza reprezentacja zajęła ostatnie miejsce w grupie i trudno uznać, że zasłużyła na coś więcej.

Przed rozpoczęciem gry nasz szkoleniowiec Leo Beenhakker zaskoczył nieco przy wystawieniu składu. Na ławce rezerwowych zostali dotychczasowi pewniacy jego kadry: Jacek Bąk i Euzebiusz Smolarek. W miejsce Bąka na środku obrony zagrał przesunięty z pomocy Dariusz Dudka. Drugim stoperem był Michał Żewłakow, a jego pozycję na lewej stronie defensywy zajął Jakub Wawrzyniak. W środku pola Mariuszowi Lewandowskiemu towarzyszył Rafał Murawski.
Na zdecydowanie większe zmiany w składzie zdecydował się chorwacki trener Slaven Bilic.
Wystawił do gry zawodników, którzy w tym turnieju byli rezerwowymi. W pierwszym składzie naszych rywali zagrało tylko dwóch zawodników (Danijel Pranjic i Ivan Rakitic), którzy byli w podstawowym składzie w wygranym 2-1 spotkaniu z Niemcami.

Wydawało się, że z tak zestawionym zespołem rywali będziemy mogli prowadzić grę pod nasze dyktando. Zaczęło się całkiem dobrze. Pierwsze minuty należały do biało-czerwonych. Po dośrodkowaniu Wojciecha Łobodzińskiego z prawej strony, Jacek Krzynówek został uprzedzony przez bramkarza Vedrana Runje. Za chwilę po rzucie rożnym główkował niecelnie Dariusz Dudka. I to było właściwie wszystko co pokazali Polacy w pierwszej połowie.

Potem trwał "mecz" chorwackich napastników z Arturem Borucem. Nasz bramkarz po raz kolejny pokazał wielką światową klasę. Dwa razy był górą w sytuacji sam na sam z Ivanem Klasnicem. W pięknym stylu obronił strzał Rakitica. Dwukrotnie nie dał się pokonać również Pranijcowi.

W przerwie Beenhakker zdjął z boiska Lewandowskiego i znów poprzestawiał zespół. Do środka pomocy przeszedł Dudka, a jego miejsce w defensywie zajął Adam Kokoszka. Polacy ruszyli odważniej, ale szybko zostali sprowadzeni na ziemię.

W 53. min z lewej strony dośrodkował znakomicie grający Pranjic, a Klasnic w końcu znalazł sposób na Boruca. W tej sytuacji nasz golkiper był bez szans.
Beenhakker znów zareagował. Wpuścił do gry Smolarka za najsłabszego w zespole Łobodzińskiego (niewiele lepszy był nasz drugi boczny pomocnik - Krzynówek).

"Ebi" wniósł do gry nieco ożywienia. Bliski wyrównania był w 63. min Roger, ale piłka po jego strzale minimalnie minęła słupek. Potem główkował, ale w sam środek bramki Saganowski.

O tym jak groźny potrafi być Smolarek przekonały jego dwa strzały. Piłka po obu minęła jednak chorwacką bramkę. Najlepszą okazję do wyrównania miał w 88. min Tomasz Zahorski. Otrzymał dokładne podanie od Smolarka i znalazł się w sytuacji sam na sam z Runje. Góra był jednak chorwacki bramkarz.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska