Koniec rozwoju Opolszczyzny? Jesteśmy frajerami?

archiwum
archiwum
Jeśli plany ministerstwa finansów wejdą w życie, okaże się, że jesteśmy frajerami - tak prezydent Opola komentuje zamiar drastycznych ograniczeń w braniu kredytów przez gminy.

Opole dotąd powściągliwie korzystało z kredytów i dziś dług miasta sięga 38 procent rocznych dochodów. To niewiele. Ale przed Opolem wielkie inwestycje, w tym budowa skrzyżowania ul. Sobieskiego z obwodnicą północną, której koszt szacowany jest na 70 mln zł czy termomodernizacja szkół i innych budynków komunalnych.

- Tego nie da się zrobić bez kredytów - podkreśla prezydent Ryszard Zembaczyński. - Rozumiem, że jako kraj musimy racjonalizować finanse publiczne, ale trzeba to robić bez szkody dla możliwości rozwojowych. Byłoby źle, gdyby okazało się, że ten, kto zadłużał się w ostatnich latach, wygrał, a kto gospodarował racjonalnie bezpowrotnie stracił szansę kredytowania.

Zupełnie inne problemy ma niewielka gmina Baborów, której zadłużenie dobija do 50 procent.

- Musimy realizować ostry program oszczędnościowy, o inwestycjach w zasadzie nie ma mowy, bo teraz najważniejsze to uchronić się przed zarządem komisarycznym - powtarza burmistrz Elżbieta Kielska.

Dziś gminy mogą się zadłużać do poziomu 60 procent rocznych dochodów (...). Minister Jacek Rostowski forsuje pomysł, by już w 2012 roku gminy mogły pożyczyć tylko równowartość 4 procent swoich dochodów, w roku 2013 trzech procent, a od 2015 roku wartość pożyczek nie mogłaby przekroczyć jednego procenta...

Więcej o tej sprawie oraz opinie ekspertów w piątkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska