Kosz goryczy

Juliusz Stecki

Reprezentacja polskich koszykarzy, zanim po dziesięcioletniej przerwie znów wystartowała w mistrzostwach Europy, do mistrzowskich bojów zaprawiała się ciężkim pono trenowaniem i graniem przez miesiąc w turniejach w USA, we Włoszech i w Turcji. Rozegrała w nich aż jedenaście meczów i tylko dwa z nich wygrała. Trener kadry Andrej Urlep nie tryskał więc optymizmem przed meczami z Francją, Słowenią i Włochami w pierwszej fazie mistrzostw Europy. Głośno mówił, także dziennikarzom, że polscy koszykarze są - chociaż koszykówka jest mimo wszystko popularną grą na szkolnych boiskach - nie najlepiej wyszkoleni, nieperspektywiczni, gorsi od rówieśników z innych krajów. Po prostu w Polsce - i tak twierdzi nie tylko Urlep - nie ma dobrych polskich koszykarzy.

W najwyższej naszej lidze sporo jest natomiast niezłych koszykarzy z innych krajów. Bywa, że kadry niektórych - zwłaszcza czołowych - klubów są zdominowane przez obcokrajowców, którzy nadają ton rozgrywkom, ograniczając dojście do ligowych koszy młodym - może i utalentowanym, ale szkoleniowo zaniedbywanym często także przez zagranicznych trenerów klubowych - Polakom.
W wypowiedzi przytoczonej przez "Dziennik" tak to wyjaśnia trener Jacek Gembal: - Narzekamy, że w naszej lidze grają sami obcokrajowcy, ale kluby to spółki akcyjne, poważne przedsiębiorstwa, które mogą zatrudniać kogo chcą. Jak chcemy mieć dobrych polskich koszykarzy, to zmieńmy system szkolenia. Nie ma u nas długoplanowej polityki. Wszystko jest "na już", bo jak nie wygramy teraz, to sponsor od nas odejdzie.

Złe przeczucia Urlepa, też obcokrajowca, trenującego reprezentację i zespół Śląska Wrocław, potwierdziły się w mistrzostwach w całej rozciągłości. Jego podopieczni, mając najlepszych graczy w weteranach: 37-letnim Adamie Wójciku i 33-letnim Andrzeju Plucie, przegrali na starcie mistrzostw z Francją, pozwalając kibicom pocieszyć się tym, że udało im się jednak uniknąć pogromu, ale potem kompromitująco polegli ze Słowenią, którą na boisku wiódł przez wiele lat grający w Polsce Goran Jagodnik, a instruowaną przez trenera Alesa Pipana.
- Pracuję w Polsce - zwierzył się w "Sporcie" Pipan - i to mi pomogło. Znałem wszystkich reprezentantów rywala, dzięki czemu mogliśmy się lepiej przygotować.
Po porażce ze Słowenią nasi mogli już pakować bagaże przed powrotem do Polski, bo mecz - też zresztą przegrany - z Włochami był tylko formalnością.

Gorzkie przypadki koszykarskie powinny być ostrzeżeniem dla rządzących innymi zespołowymi dyscyplinami sportu w Polsce. Także w piłce nożnej, choć ta wydaje się w niezłej personalnej kondycji. Warto dokładniej przyjrzeć się ligowej rzeczywistości. Nazywanie jej superligą czy ekstraklasą nie zmieni tego, że zwłaszcza w najwyższej klasie coraz więcej gra wcale niewybitnych obcokrajowców, utalentowana zaś młodzież nawet przed osiągnięciem pełnoletności sprzedawana jest za granicę. W kadrze narodowej - prowadzonej przez Holendra - już dziś mało bywa graczy z polskiej ligi, a może ich być jeszcze mniej, jeśli nie zmieni się na lepsze jakości szkolenia w klubach.

Koszykarska choroba jest zaraźliwa...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska