Kradzionymi sieciami kradł ryby

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Wczoraj nad ranem strażnicy Państwowej Straży Rybackiej na Jeziorze Turawskim od strony Szczedrzyka ujęli kłusownika działającego na skalę przemysłową.

Złodzieja - mieszkającego w Szczedrzyku - zatrzymano, gdy sprawdzał zastawione przez siebie sieci. Kiedy w porozumieniu z policją przeszukaliśmy jego mieszkanie, znaleźliśmy wontony (sieci stawne w formie płotu), drygawice (sieci trójwarstwowe), mieroże (sieci-pułapki do połowu węgorza) o łącznej długości 500 m. Sieci te miały cechy rybaków zbiornika turawskiego, czyli zostały im ukradzione - mówi Andrzej Sadowski, zastępca komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Rybackiej. Odzyskany sprzęt wartości kilku tysięcy zł został zdeponowany na komisariacie w Ozimku.

W świetle ustawy o rybactwie śródlądowym taka kradzież jest przestępstwem. Amatorowi nocnych łowów grozi sprawa karna z maksymalnym wyrokiem pozbawienia wolności do lat dwóch.
- Złodzieje kłusują mniej więcej tyle, ile rybacy odławiają legalnie - szacuje Zbigniew Świderski, dyrektor biura Polskiego Związku Wędkarskiego w Opolu. Wartość kradzionych ryb dyrektor ocenia na 50 tys. zł rocznie. - Obawiam się, że to się będzie nasilać. Straży rybackiej jest za mało, by mogła opanować sytuację - dodaje.
Skutki takich jak wczorajsza kradzieży uderzają w skarb państwa - właściciela ryb i w Polski Związek Wędkarski, który ma pieczę nad ich odławianiem oraz w pracowników zakładu rybackiego, którzy narzędzia pracy kupują za własne pieniądze.

- Rocznie złodzieje kradną nam około 1000 m wontonów, 50 par mieroży. To są duże straty, które wpływają także na ceny ryb. Jeden wonton kosztuje 100-150 zł, para mieroży 150-200 zł - mówi Ryszard Zawada, kierownik Usługowego Zakładu Rybackiego Ośrodka Turawa.
Strażnicy zaobserwowali, że w ostatnich latach kłusownictwo nad wodami bardzo się nasila. Już w tym roku wszczęto 600 postępowań przeciw kłusownikom. Do końca roku będzie ich około 1500, czyli o 500 więcej niż przed rokiem. Niektóre skończą się wyrokiem sadu, inne będą załatwiane w trybie karno-administracyjnym. Od początku roku łączna wartość mandatów karnych wystawionych kłusownikom przekroczyła 40 tys.
- Sądy są często liberalne wobec złodziei ryb i czasem jest to zasadne. Niektórych bieda i głód wyganiają nad wodę. Najgroźniejsi są cwaniacy, którzy zrobili z kłusownictwa źródło niezłego dochodu. Dobrym sprzętem nasi "klienci" potrafią złowić ponad 60 sandaczy w dwie godziny - dodaje Andrzej Sadowski.

Kłusownicy łączą się w grupy, obserwują strażników, ostrzegają się nawzajem przez telefony komórkowe. Złodziei ryb i sieci na 17 tysiącach hektarów wód w województwie tropi 7 strażników PSR, którzy współdziałają z policją, Strażą Leśną i Społeczną Strażą Rybacką.
- Będziemy postulować u naszych władz zwiększenie nakładów na straż, bo pracy na pewno nie zabraknie - mówi Andrzej Sadowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska