Krzysztof Stelmach: - Nie możemy stanąć w miejscu

fot. Sławomir Mielnik
Krzysztof Stelmach
Krzysztof Stelmach fot. Sławomir Mielnik
- Nawet kiedy przegrywaliśmy 0:2, walczyliśmy do końca. Tego wymagam od drużyny - mówi Krzysztof Stelmach, trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zakończyła rundę zasadniczą na 2. miejscu. W 18 meczach odniosła 14 zwycięstw, zdobywając 40 punktów. Do Skry Bełchatów, która do fazy play off przystąpi z pozycji lidera, straciła 5 oczek. W I rundzie play off nasz zespół zagra z AZS-em Politechnika Warszawa.

- Startując do sezonu marzył pan o takim bilansie rundy zasadniczej? - zapytaliśmy Krzysztofa Stelmacha, trenera ZAKSY.
- Wierzyłem w to, że z tą drużyną można dużo zrobić i na razie jesteśmy na dobrej drodze ku temu. Na razie, bo dopiero zrobiliśmy jeden krok. Obyśmy tylko nie zatrzymali się w miejscu lub nie zrobili kroku w tył.

- Ktoś w pańskiej ekipie szczególnie pana zaskoczył, w wymiarze pozytywnym?
- Schodzimy na zły grunt, bo przez cały sezon nie powiedziałem o żadnym zawodniku, że grał dobrze lub źle. Nie wymieniłem żadnego nazwiska, taka jest moją zasada. Gdybyśmy startowali w szabli, czy maratonie, to mógłbym wydawać indywidualne oceny. Każdy jeden zawodnik jest elementem całości i mogę rozmawiać tylko o drużynie jako całości.
- Ta całość tylko w jednym meczu nie zdobyła punktu, co świadczy o ogromnej nieustępliwości. Taka właśnie była ZAKSA?
- Bardzo dobrze pan zauważył, że w 18 meczach tylko jeden przegraliśmy za zero punktów. To oznacza, że drużyna - czy było dobrze, czy źle - cały czas walczyła. I nawet kiedy przegrywaliśmy 0:2, to walczyliśmy do samego końca. Tego wymagam od drużyny.

- Nad tym charakterem pan pracował?
- Tak i moja drużyna jest taką, o jakiej sobie myślałem.

- Z drugiej strony tylko w trzech spotkaniach nie straciliście seta. Czy to świadczy o braku pełnej koncentracji na dystansie całego meczu?
- Nie sądzę. Jak popatrzymy na całość ligi, to jest stosunkowo mało meczów kończących się wynikiem 3:0. W innych latach takich zwycięstw było o wiele więcej. Uważam, że liga z roku na rok jest mocniejsza i bardziej wyrównana. Nie ma takiego podziału, jak kilka lat temu, na wielką czwórkę, a potem dół. Teraz jest dość dużo wyrównanych zespołów. W tym sezonie każdy potrafił wygrać z każdym. Było wiele meczów, które "na papierze" powinny się kończyć wynikiem 3:0, a kończyły się tie breakami. Często teoretycznie słabsi wygrywali z mocniejszymi.

- Po pierwszej serii meczów zapowiadał pan, że rewanże będą trudniejsze. Tak faktycznie było?
- Tak, bo wszyscy chcieli wygrać z ZAKSĄ, która była na drugim miejscu. My jednak się obroniliśmy. Była też większa presja ze strony kibiców, mediów. Starałem się zespół bronić przed tym napięciem, nigdy nie powiedziałem, że musimy wygrać.
- Ale na tym poziomie presji nie da się ominąć. Jest wpisana w zawód?
- Zgadza się, musimy sobie z tym dawać radę. Adrenalina jest potrzebna, by coś zdobywać.

- Prawdziwa gra zaczyna się od play offów. Jakie macie szanse w starciach z Politechniką?
- Zechcemy zrobić kolejne kroki do przodu. Ale nie będą to mecze łatwe, bo Politechnika udowodniła w czasie sezonu, że jest drużyną dobrą i nie jednemu rywalowi napsuła krwi. Nam zresztą też. W Warszawie przegrywaliśmy już 0:2, ale potrafiliśmy wygrać kolejne trzy sety.

- Zwycięzca rundy zasadniczej zostaje mistrzem Polski, ta zasada obowiązuje od 7 lat. Skra znów zgarnie złoto?
- Nie wiem. Gdybym znał odpowiedź i wiedział, że na przykład przegram, to przez tydzień nie wychodziłbym na treningi.

- To inaczej. Trenujecie przez najbliższe tygodnie, by pokrzyżować plany Skrze i zmienić zasady?
- Jasne, że tak.

- Wygrana ze Skrą w Kędzierzynie dostarczyła najwięcej satysfakcji?
- Zwycięstwo nad Skrą w meczu, w którym przegrywa się już 0:2 dodaje skrzydeł. Po takim sukcesie drużyna jeszcze bardziej wierzy w siebie i swoje możliwości.

- Zanim zaczniecie play offy zagracie w turnieju finałowym Pucharu Polski. Z każdym z finalistów wygraliście po dwa mecze, to dobry prognostyk?
- Każdy mecz ma swoją historię. Jedno, czy drugie zwycięstwo w sezonie z danym rywalem nie oznacza, że w następnym pojedynku też się go pokona. Do każdego meczu trzeba się przygotowywać jak do kolejnego bardzo ważnego występu i nigdy nie można patrzeć w tył. Bo za to wygranych nie dają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska