T o efekt uwolnienia przez Sejm - jeszcze w 2013 roku - dostępu do 51 zawodów, co nastąpiło z inicjatywy byłego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina.
Od 1 stycznia 2014, by zostać taksówkarzem w Opolu, nie trzeba już przechodzić - kończącego się egzaminem - szkolenia. Wystarczy zarejestrować w ratuszu działalność gospodarczą oraz złożyć w wydziale komunikacji dokumenty potwierdzające zdrowotną i psychologiczną przydatność do zawodu, niekaralność, a także odpowiedni stan techniczny samochodu, wyposażonego w zalegalizowany taksometr.
- Pan Gowin zrobił nam bardzo złą przysługę - uważa Bolesław Mosoń, prezes opolskiego Zrzeszenia Transportu Prywatnego. - Teraz, gdy koguta na dachu będzie mógł postawić każdy, spadnie jakość usług i zacznie się dzika konkurencja. Najgorsze, że może się to odbić na bezpieczeństwie pasażerów. Ilość taksówek powinna być limitowana, uzależniona od liczby mieszkańców.
Ustawa daje co prawda możliwość zachowania obowiązku szkoleń i egzaminów w miejscowościach powyżej 100 tys. mieszkańców, ale jak wyjaśnia Alina Pawlicka-Mamczura, rzecznik Urzędu Miasta Opola, władze miejskie nie widzą takiej potrzeby.
- Nie obawiamy się też gwałtownego napływu kandydatów do tego zawodu - przekonuje. - Taksówkarzy ostatnio raczej ubywało, a możliwościami, jakie daje nowa ustawa, zainteresował się dotąd tylko jeden bezrobotny.
Od nowego roku praktycznie każdy może też zostać pośrednikiem nieruchomości. Wioletta Czech, prowadząca biuro w Opolu, nie ma wątpliwości, że - przynajmniej w pierwszym okresie - oznaczać to będzie spore kłopoty dla działających już pośredników.
- Ludzie się cieszą, że dzięki konkurencji nasze marże spadną, ale nie zastanawiają się nad jakością usług, które świadczyć będą pośrednicy bez kwalifikacji - mówi. - Transakcje, jakie prowadzimy, często ogromnej wartości, wymagają specjalistycznej wiedzy i doświadczenia. A ktoś np. bez umiejętności wnikliwego rozpoznawania ksiąg wieczystych może zniszczyć dorobek pokoleń.
Ustawa deregulacyjna zniosła również ograniczenia w dostępie do zawodów przewodnika i pilota wycieczek. Dotąd licencje na ich wykonywanie wydawał urząd marszałkowski. Kandydaci musieli zaliczyć 200-godzinny kurs zakończony egzaminem państwowym i odbyć półroczną praktykę pod okiem uprawnionego przewodnika.
- Być może teraz wejdą do tego fachu wybitni znawcy historii, profesorowie, których wcześniej odstraszały skomplikowane wymogi formalne - przypuszcza Bartosz Ostrowski, licencjonowany przewodnik z Opola. - Obawiam się jednak, że znajdą się i tacy, co za pieniądze będą pletli bzdury niczego nieświadomym turystom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?