- Niedługo po godzinie 14.00 do naszych drzwi zadzwonił konkubent pani Janiny - opowiada sąsiadka zmarłej, pani Barbara. - Moja żona umarła, powiedział. Potem wsiadł do windy i zjechał na dół. Mężczyzna był mocno pijany i okropnie cuchnął, jak menel.
Około 17.00 mąż pani Barbary zawiadomił policjantów z pobliskiego komisariatu. Niedługo potem funkcjonariusze z pomocą strażaków otworzyli drzwi mieszkania na ostatnim piętrze. Z wnętrza buchnął zaduch rozkładających się zwłok.
- W środku policjanci znaleźli ciało 70-letniej kobiety w znacznym rozkładzie - powiedział nto nadkomisarz Maciej Milewski, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji. - Zmarła leżała w łóżku przykryta kołdrą. Nie było oznak udziału w zdarzeniu osób trzecich.
Od jak dawna kobieta nie żyła, dokładnie nie wiadomo, sąsiedzi zmarłej w czasie trwania akcji mimo woli słyszeli różne opinie policjantów i strażaków. Jedni szacowali, że ciało leżało w mieszkaniu kilka dni, inni że nawet trzy tygodnie.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, w momencie wejścia do mieszkania policjantów konkubent zmarłej, był w środku. Rzekomo miał gotować zupę.
Maciej Milewski w ogóle nie potwierdza obecności mężczyzny w mieszkaniu. Po informacje odsyła nas na wtorek do prokuratury.
Momentu, w którym mężczyzna wrócił do mieszkania, nie zauważyli sąsiedzi. Znali go dobrze, bo od lat pomieszkiwał u pani Janiny. O niej wiedzą tylko, że była wdową. Nie utrzymywała bliższych relacji z sąsiadami. Nie otwierała drzwi na pukanie, nie odbierała telefonu.
- Ten mężczyzna jest znacznie młodszy od zmarłej, chyba jeszcze przed pięćdziesiątką - zastanawia się jeden z sąsiadów. - Myślę, że ostatnio się nią opiekował, bo gdzieś od miesiąca nasza sąsiadka nie wychodziła z domu. Ale poprzednio z tego mieszkania wiele razy słyszeliśmy przekleństwa i wrzaski. Nie ma co ukrywać, to była trochę melina. Odgłosy pijackich zabaw było słychać wyraźnie, bo mężczyzna ma wysoki i skrzeczący głos.
Sąsiedzi nie potrafią precyzyjnie ocenić, czy konkubent po śmierci kobiety cały czas był w mieszkaniu, czy pojawiał się tylko od czasu do czasu. Ale jeszcze trzy dni temu słyszeli jego krzyki i stukanie.
- Nie potrafię nic powiedzieć, wcale tej pani nie znałam - mówi jedna z sąsiadek z klatki, nie otwierając drzwi przed reporterem nto.
- Nie potrafię się otrząsnąć, to straszna tragedia - przyznaje pani Barbara. - Szkoda mi naszej sąsiadki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?