Gromkie "dziękujemy" żegnało schodzących z parkietu zawodników Mariossa po pasjonującym pojedynku z broniącą się przed degradacją Pogonią. Było za co dziękować. Gospodarze, mimo że wystąpili w okrojonym składzie (bez Dariusza Lubczyńskiego, Janusza Fabijaniaka, Mateusza Miki, Tomasza Wróblewskiego i Radosława Dembińskiego) zagrali dobry mecz i zachowali szanse na awans.
Zaczęło się jednak niezbyt fortunnie dla Mariossa. W 5. min Ukrainiec Radko Mykola wykorzystał lukę w obronie.
- Zaczęliśmy bojaźliwie. Wykorzystał to rywal i narzucił swój styl gry - ocenił Dariusz Lubczyński, trener Mariossa. - Jednak wyżej notowany przeciwnik niczym nas nie zaskoczył. Prezentował typowy dla ekstraklasy szablon gry: podania "na pamięć" i dużo biegania.
Nieznaczną przewagę w I połowie goście udokumentowali drugim golem. Tym razem zdobył go inny gracz zagraniczny Siergiej Kostiuczenko. Minutę później dwójkową akcję Andrzeja Sapy i Marka Tracza zakończył precyzyjnym strzałem ten drugi.
W II połowie Marioss grał lepiej. W 23. min groźny strzał Kornela Zyli o centymetry minął bramkę, minutę później Tracz z wolnego trafił w słupek. Kolejna szansa na wyrównanie nadarzyła się w 33. min. Marioss miał przedłużony karny, którego egzekutorem był Tracz.
- Wykorzystanie tego stałego fragmentu gry nie jest takie proste - skomentował brak gola Tracz. - Mała bramka, dziewięć metrów od niej i dobry bramkarz. Zagraliśmy dobry mecz, w którym ekstraligowe schematy nas nie zaskoczyły. Cieszę się, że wytrzymałem 40 minut gry bez przerwy. Ze względu na nasze kłopoty kadrowe taka była potrzeba.
Ambitna gra w II połowie przyniosła efekt w 38. min. Za kolejny faul goście ukarani zostali ponownie przedłużonym karnym. Tym razem egzekutorem był Kornel Zyla. Po jego mocnym strzale bramkarz był bezradny.
- Przed wykonaniem karnego towarzyszył mi stres - przyznał Zyla. - Długo się jednak nie zastanawiałem i wykorzystałem siłę swoich strzałów. Jestem szczęśliwy, że przyczyniłem się do remisu. Wcześniej dużo strzelałem, ale moim uderzeniom brakowało precyzji.
Pogoń postawiła wszystko na jedną kartę i zagrażała bramce strzeżonej przez Piotra Nolepę.
- Spodziewałem się trudnego dla mnie meczu i tak było - przyznał nasz bramkarz.
- W końcówce uśmiechnęło się do nas szczęście. Ciężko zapracowaliśmy na remis, który jest sprawiedliwy.
Podobnego zdania był Andrzej Sapa, kapitan Mariossa.
- Spotkanie mogło się podobać, było dużo dramaturgii. Szkoda zmarnowanych sytuacji strzeleckich - żałował Sapa.
- Przed nami mecz rewanżowy w Szczecinie, gdzie gra się niezwykle trudno - dodał Dariusz Lubczyński, grający trener Mariossa. - Pojedziemy w szerszym i mocniejszym składzie, a to pozwoli na częstsze zmiany. Jesteśmy pełni nadziei, będziemy walczyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?