Mateusz Ligocki, czyli lekarstwa, sterydy i jazda

ligocki.pl
31-letni Mateusz Ligocki występuje w konkurencji snowcross
31-letni Mateusz Ligocki występuje w konkurencji snowcross ligocki.pl
Polski snowboardzista Mateusz Ligocki zmaga się z ciężką bakteryjną chorobą stawów, a mimo to wystartował na igrzyskach olimpijskich w Soczi

- To był taki triumf ducha nad ciałem?
- Na pewno tak. Moje przygotowanie wydolnościowe nie jest zadowalające, ale postanowiłem, że będę walczył. Nawet lekarze nie wierzyli, że mi się uda. Skończyło się na pierwszej rundzie, ale gdybym awansował dalej, to byłby cud. Choć po cichu o tym marzyłem, bo w snowcrossie wszystko jest możliwe. Do samej mety nie wiadomo, kto wygra. Gdyby to były biegi narciarskie albo jakaś inna dyscyplina, w której ważne jest przygotowanie wydolnościowe, to nie byłoby mowy o starcie. Ja mam poziom hemoglobiny poniżej 12 (norma dla mężczyzn to 12,5-18,0 - przyp.), jeszcze teraz dyszę ciężko, choć jest pół godziny po starcie. Mogłem tu liczyć na fuks, szczęście, potknięcie przeciwników. Jedną walkę wygrałem, drugiej nie, ale cieszę się, że mogłem walczyć dla Polski na igrzyskach.

- Proszę opowiedzieć o tej wygranej walce.
- Miałem zapalenie stawów, poważna choroba, której nie dało się tak łatwo pokonać. 70 kroplówek, trzy tygodnie w szpitalu. Wyjeżdżałem ze szpitala na święta Bożego Narodzenia na wózku inwalidzkim, proszę sobie wyobrazić, co się ze mną działo. Sam nie byłem nawet w stanie odepchnąć się tymi kółeczkami. Choroba zaatakowała mnie w Finlandii. Byłem na zgrupowaniu, forma była wysoka. Dopadły mnie bóle stawów. Najpierw staw krzyżowo-biodrowy, potem łokieć, staw skokowy, stopa, w końcu palec wskazujący. Przeleciało przeze mnie prawą stroną. Tak, że trzy dni nie byłem w stanie wyjść z łóżka. Powrót do domu, 1 grudnia szpital. Oddział zakaźny w Cieszynie. Potem reumatologia w Ustroniu.

- To kiedy pierwszy raz stanął Pan na desce?
- Dziesięć dni temu. 20 stycznia miałem kontrolę w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej, bo 21 stycznia były ogłaszane olimpijskie nominacje. Mój stan był bardzo zły. Lekarze mi mówili: "Nie, Mateusz, co ty tutaj robisz w ogóle, ty się nie nadajesz". Powiedziałem im, żeby mi tylko nie przybijali pieczątki "niezdolny" bo do mojego startu mam jeszcze miesiąc, zdążę. "Ale jaką ty masz szansę? Jeden procent" - mówili. Odpowiedziałem: "To pozwólcie mi o ten jeden procent powalczyć".

- Ale do ostatniej chwili start nie był przesądzony?
- Wszystko rozstrzygnęło się 9 lutego, dzień później miałem wylot. Dostałem zaświadczenie od mojego lekarza, że on nie widzi przeciwwskazań, żebym wrócił do wyczynowego uprawiania sportu. Ale ostateczną decyzję podjął COMS, miałem badania w klinice w Soczi. Na pewno liczono się też z moim samopoczuciem, zaufano mi.

- Leczenie trwa?
- Dalej przyjmuję niesterydowe i sterydowe leki zapalne. Są na liście środków dopingujących, ale mam na to zezwolenia. Mam tzw. wyłączenie do celów terapeutycznych, które zostało tutaj podbite przez WADA (Międzynarodowa Agencja Antydopingowa - przyp.). Garść tabletek rano, garść po południu i garść wieczorem. Kontynuacja leczenia będzie, bo nie chciałbym, żeby ta choroba do mnie kiedykolwiek wróciła.

- Jest w 100 proc. zdiagnozowana?
- Nie chcę mówić o nazewnictwie, raz jest tak, raz tak. Na pewno jest dobre leczenie, idziemy w dobrym kierunku. Po powrocie do Polski dalej będę je kontynuował, możliwe, że wybiorę się do Kliniki Chorób Tropikalnych w Gdyni, bo tak do końca nie jesteśmy pewni, skąd się to dziadostwo wzięło w moim organizmie.

- Igrzyska były dla Pana horyzontem. Co jest za nim?
- Ten sezon chyba można spisać na straty, ale duch walki we mnie jest. Nie chciałbym kończyć kariery dlatego, że przegrałem ze swoim ciałem. Chciałbym zakończyć ją zwycięstwem w zawodach. Gdzieś po głowie mi chodzą następne igrzyska, będę miał wtedy 35 lat, ale w tym sporcie są też starsi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska