Matki porzucają swoje dzieci

fot. Witold Chojnacki
Siedmiodniowy chłopczyk, zamiast do domu, trafił do rodziny zastępczej. Tylko w tym roku w opolskim szpitalu ginekologiczno-położniczym matki porzuciły już osiem maluchów.
Siedmiodniowy chłopczyk, zamiast do domu, trafił do rodziny zastępczej. Tylko w tym roku w opolskim szpitalu ginekologiczno-położniczym matki porzuciły już osiem maluchów. fot. Witold Chojnacki
Już ośmiu maluchom urodzonym w 2009 roku w opolskim szpitalu ginekologiczno-położniczym trzeba było szukać rodziny zastępczej.

Ostatni z ośmiorga noworodków został porzucony siedem dni temu. Już wczoraj, dzięki szybkiej decyzji Sądu Rodzinnego, chłopczyk trafił do rodziny zastępczej. Mama zostawiła go w szpitalu, twierdząc, że ma złą sytuację materialną i mieszkaniową. Po malutkiego przyszło młode małżeństwo, którym towarzyszyła 10-letnia córka. Już z daleka wołała, że na malucha czeka w domu łóżeczko.

- To mili ludzie - zapewnia Barbara Słomian, dyrektor Katolickiego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Opolu, która towarzyszyła rodzicom zastępczym w dopełnieniu formalności. - Na pewno dziecku będzie u nich bardzo dobrze.

W opolskim szpitalu w 2006 roku matki pozostawiły 17 dzieci, w 2007 - 11, a w ubiegłym - 6.
- Na razie wszystko wskazuje na to, że ten rok może być u nas rekordowy nie tylko pod względem liczby urodzeń, ale i porzuceń - podkreśla Aleksandra Kozok, dyrektor szpitala.

W ubiegłym tygodniu do rodzin zastępczych trafiły też dwa dwutygodniowe noworodki. Po urodzeniu nie były w pełni zdrowe i musiały zostać podleczone.
- Matka pierwszego noworodka nie mogła się nim zająć ze względu na stan zdrowia, a to było jej kolejne dziecko - mówi Maria Hamuda, ordynator oddziału patologii noworodków i wcześniaków. - Druga, jak się okazało, miała już jedno dziecko, które urodziła jako młoda dziewczyna i oddała je do domu dziecka. Kolejnym też nie wykazywała większego zainteresowania. Wyszła do domu, a dziecko zostało. Tylko raz zadzwoniła, żeby się o nie spytać...

Część ciężarnych, jak wynika z obserwacji personelu szpitala, na długo przed porodem powiadamia ośrodek adopcyjny o swojej decyzji. - Te kobiety są zdeterminowane, po przyjściu do szpitala od razu zaznaczają, że po porodzie nie chcą widzieć dziecka i wtedy wiadomo, że żadna rozmowa z nimi nic nie da - dodaje dr Hamuda. - Jeśli jednak chcą choć przez chwilę je zobaczyć, to jest szansa, że zmienią zdanie.

Katarzyna Szela, zastępca ordynatora oddziału noworodków i wcześniaków, pamięta taką sytuację.
- Dojrzała, dobrze sytuowana kobieta najpierw zostawiła dziecko, ale po kilku dniach wróciła i zabrała je do domu - opowiada pani doktor. - To są bardzo trudne, dramatyczne decyzje, bez względu na to, czy matka ma 15, 25 czy 35 lat. Trudno nam wchodzić z butami w czyjeś życie i wypytywać o motywy. Chyba że matki chcą same się zwierzyć.

W opolskim szpitalu rodziły np. dziewczyny, które zapewniały, że dziecko pochodzi z gwałtu, więc go nie chcą. Zdaniem lekarzy, wiele zależy od rodziny - czy wesprze matkę z nieplanowanym dzieckiem czy odrzuci.

Kiedyś porzucone dzieci leżały w szpitalach tygodniami. Teraz sądy rodzinne wydają decyzje o ich umieszczeniu w rodzinach zastępczych bardzo szybko, nawet w ciągu kilku dni. Dopiero wtedy zaczynają się formalności związane z adopcją, ale dziecko nie jest już skazane na szpitalne łóżeczko.

- Rodzin chętnych do adopcji nie brakuje, obecnie czeka ich w kolejce blisko sto podkreśla Barbara Słomian. - Trzeba jednak pamiętać, że kobieta od chwili porodu ma 6 tygodni na podjęcie ostatecznej decyzji i dopiero wtedy może się zrzec przed sądem praw do dziecka. Jeśli nie zwleka, to procedura adopcyjna jest krótka. Najgorzej jest wtedy, gdy matka znika i trzeba jej poszukiwać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska