Gminne święto plonów, które urządza Zakrzów, to we wsi temat numer jeden. Coraz trudniej za to znaleźć kogoś, kto pamięta, co kryją ruiny okazałego budynku koło dawnego PGR-u.
- Nasza wieś jest nieduża, ale angażujemy się we wszystko, co tylko można - mówi Ewa Wiora. W sobotę spotkaliśmy ją podczas turnieju sołectw, gdzie była kapitanem drużyny z Zakrzowa. Wczoraj siedziała w świetlicy i z dziewczętami przygotowywały dekoracje do dożynek. Na początek skleiły 100 okazałych kwiatków, którymi udekorują plac. A chwilę potem wzięła magnetofon i rozpoczęła próbę najstarszej grupy z tańczącego "Krzyku".
- Zespół istnieje od pięciu lat i mamy trzy grupy - od maluszków po nastolatki - przedstawiała swoje tancerki pani Ewa.
Do historii też w końcu udało nam się dotrzeć. Z pomocą przyszła jedna z najstarszych mieszkanek, Maria Gabor, i jej syn Joachim, który na stałe mieszka już w Niemczech, ale regularnie odwiedza wieś. To on jest autorem kroniki miejscowej straży, ma kolekcję starych zdjęć, a pani Maria chętnie opowiadała o zakrzowskich legendach. I w końcu wyjaśniła się tajemnica okazałej ruiny: to dawna cukrownia, która podupadła, kiedy jej właściciel przegrał ją... w karty. - Kiedy obudził się nazajutrz i przypomniał sobie, co zrobił, to podobno ją podpalił. A potem sam się powiesił - wspomina pani Maria.
Grób mężczyzny do dziś można obejrzeć w pobliskim lesie, bo samobójcy odmówiono pogrzebu na zakrzowskim cmentarzu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?