'Miłość do trzech pomarańczy' - nowe przedstawienie w Teatrze Lalki i Aktora w Opolu

fot. Sławomir Mielnik
Pantalone (Andrzej Mikosza), Tartalia (Krzysztof Jarota), król Karo (Zygmunt Babiak).
Pantalone (Andrzej Mikosza), Tartalia (Krzysztof Jarota), król Karo (Zygmunt Babiak). fot. Sławomir Mielnik
"Miłość do trzech pomarańczy", odkurzona XVIII-wieczna baśń, choć stawia odwieczne pytania o dobro i zło, nie poucza, tylko bawi. Do łez.

Paweł Aigner, reżyser "Miłości do trzech pomarańczy" w opolskich "lalkach", przypomina, że teatr ma swoje korzenie w sztuce ludowej. Przed wiekami trupy teatralne objeżdżały miasta i dawały przedstawienia wszędzie tam, gdzie zbierał się tłum.

Dziś teatr to budynek, instytucja, ale podwaliny wciąż są te same. Teatr to magia, ułuda, zmyślenie, fatamorgana, zabawa i oszustwo. Paweł Aigner nie chce oszukiwać, dlatego w jego przedstawieniu nie ma kulis. Obsługa sceny nie kryje się za kurtyną, w pełnym świetle wnosi drabinę, na którą za moment wejdzie aktor. Jesteśmy świadkami popisów trupy teatralnej na gościnnych występach.

Z tradycji włoskiej komedii ludowej czerpał Carlo Gozzi, autor "Miłości do trzech pomarańczy". Wykorzystał w niej starą ludową baśń o rozterkach poczciwego króla Karo. Zmartwień przysparza mu jego syn i następca Tartalia, wiecznie smutny, cierpiący na wyimaginowane choroby.

Czy komuś takiemu można powierzyć tron? Król Karo w zastępstwie ma więc swoją siostrzenicę Klaryssę, a ona, żądna władzy, zrobi wszystko, żeby Tartalia nie wyzdrowiał. Jest oczywiście i wróżka, Fatamorgana. To za jej sprawą królewski syn ruszy na poszukiwanie trzech pomarańczy. Zakazany owoc kusi księcia...

Opolski spektakl oparto na współczesnym opracowaniu XVIII-wiecznej sztuki, autorstwa Joanny Walter. Za jej sprawą ze sceny słyszymy język naszej ulicy, w postaciach ubranych w bajkowy kostium odnajdujemy bohaterów naszych czasów, śmiejemy się z rockmana w skórach nabitych ćwiekami i z rapera, odzianego w damskie fatałaszki (kapitalna parodia w wykonaniu Łukasza Bugowskiego).

Przedstawienie naszpikowane jest aktorskimi popisami, pantomimą, gagami, jak przystało na komedię dell'arte. Przerysowane gesty, śpiewane z parodystycznym zacięciem arie ("Miłość do trzech pomarańczy" jako libretto do swojej opery wykorzystał Siergiej Prokofiew) - aktorzy bawią publiczność, ale i sami świetnie bawią się na scenie. W tej mnogości inscenizacyjnych "gadżetów" gubi się trochę sama historia i jej sens. Że w walce o władzę nie triumfują ostatecznie ci, którzy nie mają czystych intencji. Ale czy taki morał dotrze do młodego widza, karmionego newsami z TV?

"Miłość do trzech pomarańczy" Joanny Walter według Carlo Gozziego. Reżyseria Paweł Aigner. Opolski Teatr Lalki i Aktora im. A. Smolki. Premiera 20 września 2009.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska