Rozmowa z Teresą Poleszuk-Spakowską, lekarzem pediatrą
- Co powoduje, że w zastraszającym tempie rośnie liczba otyłych dzieci?
- Najczęściej jest to wynik nieprawidłowego odżywania oraz braku ruchu. Dzieci zjadają duże ilości chipsów, jedzenia z restauracji typu fast-food, piją napoje gazowane. Wszystko to jest bardzo kaloryczne, a wartości odżywczych nie ma żadnych. Jedynie niepotrzebnie obciążają organizm. Dzieci mają też za mało ruchu. Wiele godzin spędzają przed ekranem telewizora albo monitorem komputera.
- Co lekarze radzą rodzicom? Dietę?
- Najpierw trzeba zmienić sposób żywienia dzieci. Zamiast słodyczy, które najczęściej znajdują się na stołach, gdzie rodzina zasiada przed telewizorem, lepiej położyć owoce. Dieta, polegająca na zmniejszeniu ilości posiłków, w przypadku dzieci nie jest wskazana. W przypadku starszych dzieci podpowiadam, aby umyły sobie zęby miętową pastą. Żal im będzie jeść coś między posiłkami, żeby nie zabrudzić zębów.
- Czy każde otyłe dziecko będzie w przyszłości dorosłym z nadwagą?
- Jeśli rodzice zadbają o to, aby zrzuciło zbędne kilogramy i nie zajadało się słodyczami oraz nie przesiadywało przed komputerem - to tak. Gdy swojej pociechy nie dopilnują, może okazać się, że powrót do prawidłowej wagi będzie bardzo trudny. W przypadku dzieci do 14. roku życia nie należy kierować się jedynie wagą, tylko patrzeć na każde dziecko indywidualnie - jak zmienia się jego waga w stosunku do wzrostu.
Rozmawiała Sabina Kubiciel
Najczęstsza diagnoza - przekarmienie. Pediatrzy biją na alarm, przekonując, że podając maluchowi nadmierne ilości jedzenia zamiast ułatwiać mu prawidłowy rozwój, rodzice mogą uczynić ze swej pociechy kalekę. Po pierwsze, chodzi o choroby, na które otyłe dziecko będzie narażone w życiu dorosłym, m.in. cukrzycę, wysokie ciśnienie oraz osteoporozę. Po drugie, co dla milusińskiego istotniejsze na co dzień - grubasy często są wyśmiewane przez rówieśników.
Taki sobie Adaś - Misio
- Syn był pod opieką babci - mówi pani Anna, mama dwuletniego Adasia. Nie chce podać nazwiska, bo jak mówi, to wstyd tak dziecko przekarmić. - Teściowa twierdziła, że jeśli dziecko chce jeść, to nie należy go ograniczać. Mały, kiedy był u niej, cały czas coś jadł.
Najpierw śniadanie, zaraz później batonik, dalej ciasteczka, obiad, lody i nierzadko pączek, bo Adaś je lubi, a babcia wnuczkowi przyjemności nie odmawia.
Sam Adaś na razie nie zdaje sobie sprawy z tego, że waży za dużo. Ma rumiane policzki, podwójny podbródek, tłuściutkie rączki i nóżki oraz odstający brzuszek. Taki Misio - jak o nim mówi babcia, a mama, słysząc to, załamuje ręce.
Teraz Adasia czeka odchudzanie. Koniec z pączkami i słodyczami pomiędzy posiłkami. Obiady - z dużą ilością warzyw. Kolacje też. Malec na gotowane warzywa i mięso strasznie się krzywi, ale cóż - nie ma rady - mama postanowiła.
Teresa Poleszuk-Spakowska, lekarz pediatra z Opola, twierdzi, że przyczyną rosnącej liczby otyłych dzieci jest po prostu nieprawidłowe odżywianie oraz brak ruchu.
- Czekolada, batoniki i całe dnie spędzane przed telewizorem albo komputerem to najczęstsza przyczyna otyłości - mówi. - Lekarze pediatrzy, którzy obserwują rozwój dziecka, od razu zwracają rodzicom uwagę, gdy widzą, że dziecko jest przekarmiane. Najprościej jest zmienić sposób odżywiania i dbać o to, aby dziecko miało więcej ruchu.
Za duży brzuszek na modny ciuszek
Najtrudniej jest patrzeć w lustro puszystym nastolatkom. Nawet jeśli koledzy i koleżanki nie wytykają ich palcami, to mają kłopot z kupnem modnych ciuchów.
Grażyna, mama 19-latki: - Asia chciałaby nosić krótkie bluzki odkrywające brzuch i minispódniczki, ale ze względu na nadwagę nie może sobie na to pozwolić. Każda wyprawa do sklepu to koszmar. Z dziesięciu par spodni jedne pasują. Im więcej rzeczy córka przymierza, tym bardziej się denerwuje, a razem z nią ja.
Sama Asia, ładna dziewczyna o wydatnym biuście, o swoich zbędnych kilogramach rozmawiać nie chce. Grażyna próbowała już różnych diet, żeby pomoc córce zrzucić zbędne kilogramy. Traciła na wadze, ale później równie szybko ją przybierała. Trafiła nawet do prywatnej kliniki leczącej nadwagę, ale w zamian za duże pieniądze otrzymała jedynie ksero diety i kilka badań, m.in. na zawartość tłuszczu w tkankach. Asię gubią słodycze, które pochłania w ogromnych ilościach. Nie pomagają tłumaczenia, że musi przestać jeść batoniki, jeśli chce ubierać się tak, jak koleżanki. W przeciwnym razie nigdy nie założy minispódniczki i kusej bluzeczki.
- Dla niej to, że nie potrafi się powstrzymać przed zjedzeniem słodyczy, to dramat - tłumaczy córkę matka. - To jak uzależnienie. Nic nie pomoże, dopóki sama nie zrozumie.
Tłuszczyk z genów trudniej zgubić
Patrycja i Mateusz ze zbędnymi kilogramami musieli walczyć od zawsze. Zarówno mama, jak i ojciec na brak ciałka nie narzekają. Dzieci odziedziczyły po nich skłonność do tycia.
Najtrudniej było w podstawówce. Dzieci wymyślały na nich różne przezwiska - balerony, prosiaczki, grubasy.
- Kiedy tylko pojawiałam się u lekarza, nawet z przeziębieniem, słyszałam tylko schudnąć i schudnąć - opowiada pani Daniela, mama Patrycji i Mateusza, sama też ma kilkanaście kilogramów za dużo.
Wielkie odchudzanie rodzina zaczęła cztery lata temu. Po pierwsze trzeba było całkowicie zmienić sposób gotowania. Koniec ze smażonym mięsem, kluskami śląskimi i gazowanymi napojami. Wszystko gotowane. W smaku nijakie, dla oka też nie najbardziej zachęcające. Najgorszy był pierwszy miesiąc. Trudno było zapomnieć o pachnących pieczeniach, majonezie i ciastach.
- Kiedy dzieci zobaczyły tak przygotowywane obiady, to od razu zaczęły mniej jeść - opowiada pani Daniela.
Dieta jednak to nie wszystko. Rok temu pani Daniela postanowiła wysłać dzieci do Kudowy Zdroju na trzytygodniowy turnus. Miały zrzucić zbędne kilogramy. Codziennie piesze wycieczki w góry, raz w tygodniu basen, dużo warzyw i owoców. To wszystko dało efekty. Patrycja i Mateusz wrócili do domu lżejsi o 7 - 8 kg. To był sukces. Z utrzymaniem wagi było już gorzej. W domu nie było już tyle ruchu, no i słodycze nęciły. Mateusz, szesnastolatek, nie ma już dziś nadwagi, tylko musi się pilnować, żeby znowu nie przytyć. Z Partrycją, piętnastolatką, jest gorzej. Musi zrzucić jeszcze pięć kilogramów. Trudno jest jej się jednak obejść się bez batoników.
- Zabranianie nic nie da - twierdzi pani Daniela. - Dziecko samo musi zrozumieć, że jeśli je potajemnie zjada, to szkodzi tylko sobie.
Patrycja boi się tylko jednego - że jeśli nie będzie pilnować swojej wagi, to nie będzie się podobała chłopcom.
- Chłopcy wolą szczupłe dziewczyny - mówi nieśmiało i zaraz dodaje: - Zobaczysz mamo, ja jeszcze założę mini.