Na Gwiazdkę mają własny kąt

Redakcja
Przespali w tym mieszkaniu zaledwie kilka nocy i jeszcze nie wierzą w swoje szczęście. - To najpiękniejszy prezent, o jakim mogliśmy marzyć na Gwiazdkę - mówią młodzi małżonkowie Ewa i Mirek.
Przespali w tym mieszkaniu zaledwie kilka nocy i jeszcze nie wierzą w swoje szczęście. - To najpiękniejszy prezent, o jakim mogliśmy marzyć na Gwiazdkę - mówią młodzi małżonkowie Ewa i Mirek. Paweł Stauffer
Dzięki miłości pokonali wiele przeszkód, zapomnieli o trudnym dzieciństwie i o chorobie. Nad tym, by Ewa i Mirek mogli być dziś szczęśliwi, czuwali ludzie tak dobrzy jak anioły.

Ewa i Mirek Kościukowie najbardziej lubią siedzieć w kuchni. Może dlatego, że w "Szansie" korzystali ze wspólnej, a teraz mają ją tylko dla siebie. Przespali w tym mieszkaniu zaledwie kilka nocy i jeszcze nie wierzą w swoje szczęście. To najpiękniejszy prezent, o jakim mogli marzyć na Gwiazdkę.

Komuś, kto buduje duży dom, trudno byłoby uwierzyć, że można się tak cieszyć z 35 metrów, na których mieści się przedpokój, kuchnia, pokój i łazienka. Łatwiej jednak zrozumieć tę radość, gdy wysłucha się opowieści o ich życiu.

Ewa od zawsze miała "pod górkę". Była mała, kiedy rodzice się rozstali, a o dalszych losach jej i siostry musiał zdecydować sąd. Opieka nad dziewczynkami została przyznana matce, ale - Ewa nie potrafi powiedzieć, dlaczego - wkrótce opiekę nad nią objął ojciec, który założył już nową rodzinę. Macocha wniosła w wianie do nowego życia własne dzieci.

Ewa w tym domu była Kopciuszkiem. Tuż przed ukończeniem 18 lat uciekła do matki, ale ta też miała już swoje życie - nie układało się im razem. Potem dziewczyna pomieszkiwała u znajomych. Jedynym stałym punktem w jej codzienności była praca, która przynajmniej dawała poczucie bezpieczeństwa. W końcu nadszedł taki moment, że dziewczyna nie miała się gdzie podziać i wylądowała w noclegowni.

- To było bardzo trudne doświadczenie - wspomina. - Mieszkałam z osobami, które żyły z dnia na dzień. Często pożyczały pieniądze "na wieczne nieoddanie", a nierzadko mnie okradano. I wtedy pojawił się anioł - pracownica socjalna, która dostrzegła, że ja nie nadaję się do takiego życia i powiedziała, że zrobi wszystko, żebym się dostała do "Szansy". Kiedy dano mi tam miejsce poczułam się jak w innym świecie, wśród ludzi, którzy o czymś marzą i do czegoś dążą.

Ewa mieszkała w "Szansie" i chodziła do "Magnolii" - Środowiskowego Domu Samopomocy dla niepełnosprawnych. Tam poznała Mirka, ale wiele wody upłynęło, zanim obdarzyła go zaufaniem.

Mirek miał ciepły, dobry dom stworzony przez mamę i ojczyma, kochającą siostrę. Mimo to trudno mu było przystosować się do życia. Nie miał celu, by wychodzić z domu. Pewnego dnia spotkał Dianę Kujawę z "Magnolii", ona zaprosiła go do ośrodka.

Dziś Mirek uważa, że też chyba była wysłanniczką anioła. Tam zakochał się w Ewie. Nabrał chęci do życia, znalazł pracę. Wreszcie, mimo sprzeciwu rodziców (to przecież dziewczyna z noclegowni - oburzali się), zdecydował się zamieszkać z nią w "Szansie".

Potem się pobrali i - za namową opiekującej się nimi Kamili Ligęzy, kolejnego anioła - złożyli wniosek o mieszkanie do remontu. Kiedy je dostali, nie zraziły ich piece do wyburzenia, instalacje do wykonania, brak łazienki, ściany do wykucia. Mieli skromne oszczędności, trochę dołożyli rodzice, którzy w końcu zaakceptowali synową, Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie i przy niewielkim kredycie doprowadzili do tego, że wyremontowane mieszkanko jest piękne i wygodne.

Nad drzwiami, po poprzedniej lokatorce, pozostał w nim obrazek przedstawiający anioła z dwojgiem dzieci. Znów czuwał.

Młodzi małżonkowie mówią, że wiele zawdzięczają dobrym ludziom, których spotkali na swojej drodze. Liczą na to, że jeszcze pomogą oni Ewie znaleźć pracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska