Na przeklinanie nie było czasu

Drat
- To prawdopodobnie iskra ze spawarki poszła na słomę, która leżała obok dziurawej butli, i po chwili wszystko wywaliło w powietrze - Andrzej Prokop wspomina akcję ratunkową w podkrakowskiej Nowej Hucie.
- To prawdopodobnie iskra ze spawarki poszła na słomę, która leżała obok dziurawej butli, i po chwili wszystko wywaliło w powietrze - Andrzej Prokop wspomina akcję ratunkową w podkrakowskiej Nowej Hucie.
Opowiada młodszy kapitan Andrzej Prokop z namysłowskiej komendy Państwowej Straży Pożarnej

Pamiętam dokładnie akcję sprzed 10 lat, do której wezwano nas - słuchaczy szkoły pożarniczej w Krakowie - tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Kładliśmy się już spać, kiedy dowódca kompanii wybiegł na korytarz i krzyknął: - Alaaarm! Dał nam trzy minuty na ubranie się, zjechanie na dół i przygotowanie wozów bojowych do wyjazdu. Mieliśmy ratować ludzi z pożaru, który spowodował wybuch w jednym z garaży w podkrakowskiej Nowej Hucie.

Tragedia! Na miejscu hałdy gruzu. Wokół pełno dymu. Wiedzieliśmy tylko, że pod cegłami mogą być ludzie, którzy tam pracowali. Obsługiwali spawarkę, a w pomieszczeniu była nieszczelna butla z gazem. Jakby tego było mało, obok narzędzi leżało siano.
Ledwo wyszedłem z wozu, a już zobaczyłem kawałki czyjegoś ciała. Kolega przyniósł oderwaną nogę. To był makabryczny widok. Nie mieliśmy złudzeń, że znajdziemy więcej ofiar. Kolejnych dwóch pracowników udało nam się wyciągnąć spod gruzów. Niestety, również byli martwi. Ostatniego znaleźliśmy sto metrów od garaży. Zginął na miejscu.
Przewaliliśmy kilkaset kilogramów gruzu. Pod zwałami mogli być ludzie. Na szczęście nie znaleźliśmy już więcej ofiar, ale pod koniec odgruzowywania przeżyłem chwilę grozy, której nie zapomnę do końca życia.
Jeden z kolegów potknął się wynosząc z budynku butlę z gazem. Usłyszeliśmy tylko brzęk uderzającego o beton metalu. Myślami byłem już na tamtym świecie. Przez chwilę staliśmy wszyscy jak wryci.

Gdyby nie daj Boże butla eksplodowała, to z niewielkiego wybuchu na podkrakowskim osiedlu zrobiłaby się ogromna katastrofa. Gruz w garażu porządkowało ze trzydziestu ludzi. Nikt nie miałby szans na przeżycie. Pamiętam tylko, jak kolega, który upuścił butlę, delikatnie skinął głową na przeprosimy. Podniósł ją z ziemi i wyniósł na zewnątrz. Na przeklinanie i nerwy nie było czasu, trzeba było szybko porządkować miejsce wybuchu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska