Na wyścigi z pociągami

Fot. Jarosław Staśkiewicz
Taki widok to na dworcu w Namysłowie codzienność. - Dlaczego mamy wspinać się na wysoką kładkę? - dziwią się pytani licealiści. Dwóch sokistów nie upilnuje wszystkich chodzących po torach ludzi.
Taki widok to na dworcu w Namysłowie codzienność. - Dlaczego mamy wspinać się na wysoką kładkę? - dziwią się pytani licealiści. Dwóch sokistów nie upilnuje wszystkich chodzących po torach ludzi. Fot. Jarosław Staśkiewicz
- Trzeba popatrzyć w lewo, potem w prawo i można przechodzić - mówią namysłowianie, którzy beztrosko spacerują po torach kolejowych.

Środa, godz. 7.45. Pomiędzy ulicą Kolejową a Dworcową biegnie magistrala kolejowa: osiem par torów, po których przejeżdżają pociągi osobowe i towarowe. O tej porze większość ludzi nie korzysta z kolei, a tylko przecina tory pieszo w każdym możliwym kierunku. To przeważnie mieszkańcy osiedla przy ul. Reymonta, którzy idą do zakładów pracy, sklepów i szkół znajdujących się w centrum miasta. Gdy zbliża się godzina ósma, co drugi namysłowianin rezygnuje ze wspinania się na wysoką kładkę nad torami.

- Zawsze tak chodzimy, bo tak jest szybciej - mówią nam szczerze licealiści zmierzający na przełaj do pobliskiego ogólniaka. Chwilę potem zatrzymują się, bo maszynista wyjeżdżającego bocznicą niewielkiego składu uruchamia ostrzegawczą syrenę.
- Chodzę do ogólniaka już trzeci rok i jeszcze nikt mnie nie złapał, dlatego pewnie do matury też obędzie się bez mandatu - mówi 19-latek. - Chociaż wiem, że czasem sokiści tu stoją. Np. wczoraj koledzy opowiadali, że strażnicy zaczaili się z dwóch stron. Ale jeżeli jest tylko jedna para, to wystarczy przejść kilkadziesiąt metrów dalej.
Niebezpieczeństwo każdy z przechodniów bagatelizuje. - Przecież tych pociągów jest jak na lekarstwo. Wystarczy popatrzyć w lewo, w prawo i można przechodzić - mówią namysłowianie.

7.48. Z Oleśnicy przyjeżdża pociąg osobowy. Gdy wjeżdżają na torowisko przy dworcu syrena wyje przeciągle. Maszyniści dobrze wiedzą o tutejszych zwyczajach i ostrzegają z daleka. Grupka chłopców zatrzymuje się przed torami i przepuszcza pociąg. - Zawsze jak ten pociąg wjeżdża, to młodzież stoi z przyklejonymi do szyb nosami. Patrzą, czy stoimy - mówią dwaj pracownicy Służby Ochrony Kolei patrolujący namysłowski dworzec. - Jak nas nie ma, to wysiadają prosto na tory, bo nie chce im się nadkładać drogi. W takim wypadku trzeba się tylko modlić, żeby nie nadjechał jakiś towarowy.
Sokiści przyznają, że taka sytuacja trwa od lat. - Możemy karać, ostrzegać, upominać, ale ludzie i tak robią po swojemu.

7.55. Młody człowiek nie był zbyt spostrzegawczy. Przeszedł przez tory i wpadł prosto w ręce stojących za murem strażników. - Tak jest na każdej większej stacji - mówi Krzysztof Pajor, komendant placówki Straży Ochrony Kolei w Kluczborku, która swym rejonem obejmuje także Namysłów. - Staramy się pouczać, uświadamiać ludziom niebezpieczeństwo, a w razie potrzeby także karzemy mandatami i to zjawisko powoli się zmniejsza. Myślę, że to też skutek pogadanek, które prowadzimy wspólnie z policją w szkołach - ocenia komendant.
Jak zapewniał szef sokistów, jego strażnicy starają się przede wszystkim odstraszać i zniechęcać do łamania prawa. - Niektórzy jednak ignorują patrole i mimo nakładanych kar dalej chodzą po torach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska