Narty na weekend. Zima nie mówi jeszcze adieu

fot. Klaudia Bochenek
Czarna Góra też nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Na razie kusi zapaleńców wiosennymi zniżkami.
Czarna Góra też nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Na razie kusi zapaleńców wiosennymi zniżkami. fot. Klaudia Bochenek
Przy kilkunastostopniowych "upałach" wbrew pozorom jeszcze można pośmigać. Jeśli ktoś ma możliwość, to smaży się już na alpejskich stokach. A nam pozostaje jeszcze m.in. Pradziad, Czarna Góra i Czerwonohorskie Sedlo.

Zatem kierunek polska Kotlina Kłodzka tudzież czeskie Jeseniki. No bo rzecz jasna najbliżej. Naturalnie jeśli komuś marzy się zakończyć sezon na Kasprowym Wierchu, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby się tam wybrać. Najlepiej oczywiście samochodem i po uprzednim rozeznaniu, jakiej pogody, a raczej jak silnych wiatrów można spodziewać się w nadchodzący weekend. Wszak wiadomo, że przy urywających głowy oraz inne kończyny wichurach żaden góral wyciągu tam nie uruchomi. A podchodzenie z całym sprzętem na plecach żeby raz przewieźć się nartostradą do Kuźnic to niekoniecznie dobry pomysł. Bynajmniej dla mnie.

Warunki na Kasprowym wyglądają jednak na całkiem znośne. Znaczy w Kotle Gąsienicowym konkretniej, bo na Goryczkowej powiadają ludzie, że kamieni i korzeni sporo. Oraz jakieś przetarcia. No, ale po "gąsienicy" można śmigać. Jak Bóg da, to może i jeszcze przez miesiąc, wszak wszystko zależy od tempa przechodzenia śniegu ze stanu stałego w ciekły. Na wiosenne zniżki na Kasprowym raczej nie ma co liczyć, gdyż z końcem marca przeżywa on spore oblężenie (większość zapaleńców tam właśnie postanawia podsumować miniony sezon). Zatem za całodzienna jazdę płacimy 90 zł.

Jeśli jednak komuś odległe Zakopane nie w smak, może wybrać się bliżej. Pewnikiem w czeskich Jesenikach jest staruszek Pradziad, nie bez kozery zwany morawskim lodowcem. Jako że stacje narciarskie usytuowane są tam na wysokości powyżej 1000 m n.p.m., warunki narciarskie są sprzyjające nawet do końca kwietnia. Ale i tutaj - podobnie jak na Kasprowym - na niski sezon nie istnieje. Za całodniowy karnet zapłacimy zatem tak samo jak w wysokim - 400 koron. No, ale jak kogoś bardzo przyciśnie, to chyba warto. Zwłaszcza że w pogodzie na weekend nie szykują się jakieś rewolucje. Wszystko wskazuje więc na to, że będzie można poszusować w przyzwoitych warunkach (pokrywa śniegu nawet do 130 cm) oraz - co ważne - wśród raczej nielicznych narciarzy.

Czytaj e-wydanie NTO - > Kup online

A jak nie Pradziad, to co? Można jeszcze spróbować na Czerwonohorskie Sedlo. Na to, że wszystkie trasy będą otwarte, raczej nie ma co liczyć (zwłaszcza że sztucznego naśnieżania tam ni w ząb), ale jakaś na pewno będzie czynna. Przyjemniejszą wiadomością jest natomiast niski sezon - za całodniowy skipass płacimy już tylko 300 KC, w tym parking na przełęczy mamy za free.

Z pobliskich czeskich stacji narciarskich warto jeszcze zajrzeć na Ramzovą, gdzie warunki na głównych trasach wyglądają na całkiem dobre. Śniegu mają jeszcze całkiem sporo, a przy tym spadające chwilowo do minusowych nocne temperatury pozwalają na użycie armatek. Zresztą większość pobliskich ośrodków mimo kilkunastostopniowych "upałów" zapowiedziało się, że wytrwają przynajmniej do Wielkanocy. Dobrze trzymają się na przykład jeszcze niepozorne Filipovice, gdzie temperatura wprawdzie sięga w dzień nawet 16 stopni Celsjusza, ale pokrywa śniegu utrzymuje się w okolicach metra. Na upartego pojeździć można też w pobliskiej Pricnej tuż za Zlatymi Horami (właściciel obniżył ceny karnetów o 30 procent!), w Brennej (skipass 260 KC, czynne dwie trasy) tudzież na Premyslovie.

Wszystko natomiast wskazuje na to, że nie mamy już czego szukać w Ostrużnej oraz na Miroslavie. Widocznie śnieg spłynął im koncertowo, a zabrakło sił, chęci tudzież warunków do dostatecznego naśnieżenia tras.

Łza kręci się w oku, gdy się spogląda na ojczystą Czarną Górę. Wprawdzie ośrodek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i w najlepsze zaprasza amatorów białego szaleństwa na stoki, ale widoki tam nieciekawe. Poza dwiema trasami (B i C), wszystkie inne są nieczynne. No, ewentualnie doliczyć można jeszcze krótką niebieską P, czyli tak naprawdę dojazdówkę do C. Śniegu na Czarnej ubywa z dnia na dzień, więc jeśli ktoś marzy jeszcze o przynajmniej jednej wizycie w tamtejszych stronach, warto się pospieszyć. Na szczęście ceny karnetów tam również poszły w dół.

Podobnie zresztą jak w Zieleńcu, gdzie przykładowo na Mieszku za całodniową jazdę zapłacimy tylko 40 zł. Na podobny bilet na strefę A wydamy natomiast 60 zł. Za bardzo na tamtejszych stokach nie poszalejemy, bo śnieg juz mokry, a na weekend prognozy mało optymistyczne w postaci lekkich opadów deszczu. No, ale jak ktoś musi, to poradzi sobie nawet w takich warunkach.

Niewątpliwym plusem wiosennego śmigania zarówno w Kotlinie Kłodzkiej, jak i czeskich Jesenikach jest jazda prawie na pusto. Ale trudno się też dziwić, skoro większość nawet najbardziej zapalonych narciarzy czy snowboardzistów została zagoniona do przedświątecznych porządków, święcenia palmy, malowania jajek i siania rzeżuchy. Ja niestety też, w związku z czym z tymi pierwszymi łączę się w bólu, a całej reszcie życzę cudownych ostatnich szusów na stoku. No i do zobaczenia na nartach za rok!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska