Nauczyciel na emeryturze chce pracować!

Fot. Witold Chojnacki
Teresa  Szyprowska zaprzęgła komputer do pracy w bibliotece.
Teresa Szyprowska zaprzęgła komputer do pracy w bibliotece. Fot. Witold Chojnacki
Są dwa możliwe powody takiej sytuacji: brak pieniędzy albo poczucie wyobcowania.

Nauczyciele mogą odejść na emeryturę po 35 latach pracy, ale część z nich pracuje w niepełnym wymiarze godzin. Młodzi, którzy nie mogą znaleźć pracy w szkole, mają im to za złe. Władze natomiast noszą się z zamiarem wydłużenia okresu aktywności zawodowej. Trudno to pogodzić.

Elżbieta Tkoczyk z Opola przepracowała w zawodzie 30 lat i odeszła na emeryturę wtedy, gdy Karta nauczyciela dawała taką możliwość. Od tamtego czasu nie pracuje na etacie, ale jako wolontariusz w kulturze. - Odchodząc na emeryturę, byłam metodykiem, czyli nauczycielką nauczycieli.

Nie zdecydowałam się na przedłużenie okresu pracy, ponieważ byłam chora. Po pewnym czasie, kiedy podreperowałam zdrowie i wróciła moja aktywność, nawiązałam kontakt z osiedlową świetlicą, gdzie pomagam organizować zajęcia i imprezy jako wolontariusz.

Uważam, że doświadczenie i umiejętności nauczycieli mogłyby być wykorzystane przy pracy z dziećmi nie tylko w szkole, a oni mogliby też dorobić, bo emerytury nauczycielskie są kompromitująco niskie.

Teresa Szyprowska z Opola właśnie z powodu problemów finansowych musiała poszukiwać pracy po przejściu na emeryturę. Po śmierci męża musi się sama utrzymywać. Po 42 latach pracy jej emerytura wynosi 1570 zł. - Gdy odchodziłam, istniała wtedy możliwość wyboru ale wiązała się z zadeklarowaniem pracy do ukończenia 60 lat.

Bałam się, czy zdrowie mi na to pozwoli, a ustawodawca jeszcze tego czasu nie wydłuży. Chętnie skorzystałam z możliwości pracy na kilkumiesięcznym zastępstwie, jednak pod warunkiem, że skomputeryzuję bibliotekę. Było to dla mnie wielkie wyzwanie, które okazało się także moją pasją.

Kiedy się dowiedziano, że to potrafię, od kilku lat pracuję na zastępstwach i zaprzęgam komputer do prowadzenia szkolnych bibliotek. Czuję się usatysfakcjonowana i potrzebna.

Maria Krawczyk, która całe życie pracowała jako nauczycielka, a potem dyrektorka przedszkola, nie musiała sama decydować o swojej przyszłości. Po osiągnięciu uprawnień do emerytury po prostu została zwolniona.

- Był to dla mnie szok - wspomina. Poczułam się jak niepotrzebny balast i wpadłam w depresję, bo w tym samym czasie usamodzielniła się córka. Kiedy się pozbierałam, dowiedziałam się, że powstaje w Kup niepubliczna szkoła dla dzieci z autyzmem.

Tu znalazłam pracę jako asystentka nauczyciela. Potraktowałam ją jako wielkie wyzwanie. Praca nie jest łatwa, ale cieszę się, że jeszcze jestem komuś potrzebna.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska