Nie planuje bankructwa

fot. Piotr Król
Anna Jaszczyk od trzech lat kieruje Kinoplexem w Opolu.
Anna Jaszczyk od trzech lat kieruje Kinoplexem w Opolu. fot. Piotr Król
Rozmowa z Anną Jaszczyk, dyrektorką Kinoplexu: - W kinie, oprócz filmów, które bywają sztuką, pociąga mnie samotność w tłumie.

- Zamiast zająć się poważną pracą badawczą, choćby w Instytucie Pamięci Narodowej, pani, z dyplomem archiwisty w kieszeni, wzięła się za organizowanie koncertów, wieczorów poezji śpiewanej. Tam się raczej nie przydaje wiedza historyczna.
- Kiedy kończyłam studia, IPN-u jeszcze nie było. Teraz rzeczywiście, czasami nachodzi mnie taka refleksja, że praca w takim miejscu musi być ciekawa. Ale nic się nie zmarnowało. Studiowałam historię, bo to zawsze był mój ulubiony przedmiot. Zaczęłam też drugi fakultet - kulturoznawstwo. Nie skończyłam, ale na tyle mnie to wciągnęło, że mając do wyboru etat w archiwum i w ośrodku kultury, wybrałam to drugie.

- Żeby przy pierwszej nadarzającej się okazji przeprowadzić się do kina?
- Już w MOK-u prowadziłam Klub Amatorów Filmu, jeździliśmy na konkursy wiedzy filmowej. Potem zupełnie przypadkiem poznałam przedstawicielkę firmy Echo Cinema i dostałam propozycję poprowadzenia "Krakowa". Choć nie miałam wtedy pojęcia, jak się prowadzi taką instytucję, zgodziłam się od razu, bo kino mnie fascynuje.

- A co w nim jest tak fascynującego?
- Mnie zawsze pociągała w kinie, oprócz filmów, które bywają sztuką, taka samotność w tłumie. Siedząc w ciemnościach przed szerokim ekranem, mam takie poczucie, że jestem wśród ludzi, ale jednocześnie jestem sama. Do dziś bardzo lubię obserwować reakcję widowni. Często wchodzę już po rozpoczęciu projekcji, siadam z boku i oprócz tego, że oglądam film, zerkam na salę, patrzę na ludzi.

Portret

Portret

Anna Jaszczyk, dyrektor Kinoplexu i amatorka... studiowania. Absolwentka archiwistyki na Wydziale Historii Uniwersytetu Śląskiego. Ukończyła też podyplomowe studia w Wyższej Szkole Handlowej w Warszawie (specjalność: menedżer kultury). Tuż po studiach pracowała w Miejskim Ośrodku Kultury w Gliwicach, potem w MOK w Opolu. W 1996 r. została menedżerem kina "Kraków", a od ponad trzech lat jest szefem opolskiego multipleksu. I znów studiuje: filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ma 16-letniego syna Szymona.

- A oni na krwawym dramacie zajadają się popcornem, otwierają puszki z colą albo reagują śmiechem tam, gdzie wypadałoby milczeć.
- Oczywiście, są takie momenty, kiedy pewne granice kultury osobistej zostają przekroczone i wtedy można się zirytować. W gruncie rzeczy jednak kino to jest takie miejsce, gdzie się przychodzi odpocząć, odreagować. Zupełnie inaczej zresztą zachowuje się widownia Klubu Konesera, w którym pokazujemy filmy ambitniejsze, artystyczne. Takie, jakie sama lubię najbardziej. Chociaż, przyznaję, kiedy jestem zmęczona, zdołowana, to już nie w kinie, ale w domu uwielbiam oglądać komedie romantyczne. Nieważne: mądra czy głupia, ważne, że o miłości. Często przy tym płaczę. Mojego męża i syna trochę to śmieszy, ale trochę też rozczula. Jednak nie na tyle, żeby chcieli ze mną usiąść i przejąć się takim romansidłem. Aż tak dobrze nie jest.

- Co jeszcze poprawia humor pani dyrektor?
- Oczywiście ciuchy. W kinie wpływy i wydatki muszą się przynajmniej równoważyć, liczy się rachunek ekonomiczny. Na zakupach ta zasada nie obowiązuje. Jak każda z nas lubię zaszaleć.

- Czy w prowadzeniu takiej firmy jak kino może pomóc filozofia?
- (śmiech) Jeszcze nie wiem, na razie studiuję ją dla własnej satysfakcji. Praca menedżera daje mi zadowolenie, ale trochę za mało mnie uskrzydla. W pewnym momencie zaczęłam mieć takie nieprzyjemne poczucie, że się nie rozwijam i że za dużo w moim życiu tego codziennego użerania się z różnymi problemami. Jako dyrektor nie tylko zarządzam, ale muszę też zadbać o to, żeby pisuar był przetkany, dach naprawiony... A filozofia to jest taki "odlot".

- A czy ta filozofia nie skłania też do mało budujących refleksji, na przykład: że czas upływa nieubłaganie, że się starzeję?
- Mam poczucie upływu czasu, ale wcale mnie to nie przeraża. Wręcz odwrotnie, świadomość, że jestem 40-letnią kobietą, daje mi poczucie zadowolenia. Im dłużej żyjemy, tym więcej doświadczeń kumulujemy i jesteśmy mniej skupieni na sobie. Stać nas, żeby robić coś dla kogoś. Kiedy patrzę na mojego 16-letniego syna, nie zastanawiam się, jaka ja jestem stara, tylko jestem strasznie dumna, że on już jest taki duży. Jeśli myślę o czasie, to w takich kategoriach, że wciąż mi go brakuje na wiele rzeczy, na spotkania ze znajomymi, na gotowanie obiadów dla rodziny...

- Kto w domu jest szefem?
- Mój mąż. On jest silną osobowością i takiej potrzebuję. Jeżeli ja uważałabym, że trzeba kupić auto, a on uznałby, że warto zainwestować w ziemię, tobyśmy o tym porozmawiali i na koniec okazałoby się, że ja też chcę kupić ziemię. Ale nie czuję się w żaden sposób ograniczana.

- Robicie plany na przyszłość?
- Nie. Podziwiam ludzi, którzy potrafią sobie chociażby zaplanować wakacje. My kiedyś braliśmy plecak i nie wiedzieliśmy nawet, dokąd jedziemy. Teraz aż tak nie jest, ale planu też nie ma. Ta filozofia to też nie był żaden plan, to był impuls. Kto wie, może kiedyś spontanicznie jeszcze zrobię doktorat. Wcale tego nie wykluczam.
- A plan na wypadek, gdyby kino splajtowało, jest?
- Mogłabym pisać, ale mogłabym też być nauczycielką. Kiedyś nie wyobrażałam sobie siebie w tym zawodzie, dziś jednak praca w szkole to duże wyzwanie, a ja lubię wyzwania.

- Co jest w życiu najważniejsze?
- Chyba harmonia i ja wciąż jej szukam. Kiedy jestem zmęczona, myślę, że mogłabym zajmować się tylko pielęgnowaniem ogniska domowego. Z drugiej strony wiem, że po jakimś czasie czegoś by mi brakowało. Do pełni szczęścia potrzebna mi i rodzina, i praca.

- Taka świadomość własnych potrzeb to już efekt zgłębiania myśli wielkich filozofów?
- Nie sądzę. Na razie jedyny efekt wypływający z moich aktualnych studiów jest taki, że mój syn, kiedy próbuję mu coś tłumaczyć, ucina krótko: "oj, mamo, nie filozofuj".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska