W maju 2015 roku do nyskiej redakcji Nowej Trybuny Opolskiej zgłosił się czytelnik w wieku ok. 50 lat, który nigdy nie podał swojego nazwiska. Zostawił wydruk tekstu. Wstrząsającego, pełnego szczegółów i nazwisk ludzi uczestniczących w opisywanej zbrodniczej działalności powojennego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Pewne słowne lapsusy mogą sugerować, że jest to tłumaczenie z języka rosyjskiego. W innych fragmentach autor cytuje jakby fragmenty dokumentów, np. protokoły zeznań. To wskazuje, że ktoś opracowując dokument mógł korzystać z bardzo różnych źródeł informacji.
Tajna katownia UB na Opolszczyźnie
Brałem udział w akcji „Ssak” na terenie obszaru Nysy, Prudnika, Namysłowa, Niemodlina i Wrocławia – pisze anonimowy autor wspomnień. Operacja Ssak została przygotowana przez siły bezpieczeństwa nowej władzy w 1945 roku oraz przez sowieckie NKWD i Smiersz – wywiad wojskowy. Była to bardzo szczegółowo i szeroko zakrojona akcja likwidacji podziemia zbrojnego związanego z Armią Krajową i Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Fizycznej likwidacji. Operacja miała zasięg ogólnopolski. W Nysie, tuż po jej zajęciu przez wojska radzieckie pod koniec marca 1945 roku, zorganizowano miejsce przechwytywania i aresztowania emisariuszy, kurierów i wojskowych, którzy przez Ziemie Odzyskane usiłowali przedostać się na zachód Europy.
Agenci UB stale podróżowali w pociągach na trasie Opole czy Brzeg – Nysa. Już na dworcach typowali podejrzane osoby. Obserwację przekazywano kolejnym agentom w Nysie. Do tego dochodziły osoby z oddziałów i organizacji zinfiltrowanych przez UB czy NKWD, którym podsunięto możliwość ewakuacji za granicę, faktycznie kończącą się w ubeckim kotle, gdzie podejrzanych zatrzymywano. W Nysie taki kocioł mieścił się na ul. Kwiatowej (do dziś stoją tam poniemieckie domy).
- Żołnierze wpadali z chęci osiedlenia się na ternach Ziem Odzyskanych – relacjonuje anonim. – Miejscem ich zatrzymań był kościółek w Nysie obok basenu. Tam jest mała piwnica, która ma wejście do korytarza biegnącego do kazamatów w forcie Bombardier. Tam odbierano im dokumenty i dokonywano dokładnej rewizji.
Według autora wspomnień zatrzymany najpierw był bity i zmiękczany wielodniowym śledztwem, prowadzonym na miejscu, w podziemiach. Był głodzony, nie dawano mu wody. Więzienia i miejsca przesłuchań mieściły się także w forcie Kapucyńskim. Wśród zatrzymanych zdarzały się także osoby całkowicie przypadkowe.
- Po przesłuchaniu wywlekano to, co zostało z człowieka i wrzucano do innej kazamaty, która ma tylko jedno wejście od góry i wyjść można tylko po wstawieniu drabiny. Mogła pomieścić nawet pięćset ludzi. Wrzuceni tam dogorywali. Co jakiś czas schodzili tam więźniowie z Łotwy i usuwali pod ściany tych, którzy tam skonali.
Czy na fortach istnieje zbiorowy grób ofiar?
Autor podaje, że tajne więzienie i katownia funkcjonowało w nyskich fortach od marca 1945 roku do października 1953. Zabito i pogrzebano w nim setki ludzi, podana liczba jest precyzyjna, ale aż niewiarygodna.
- Pamiętałem odór z kazamaty bywając w fabryce mebli stalowych – pisze anonim – Kazano zamurować wszystkie otwory i oddać to jako magazyn broni dla warty z ochrony fabryki. A odór tłumaczono wyziewem z kanałów, w których pozostali Niemcy z wojny.
Wspomnienia anonima dokładnie opisują, jak przygotowywano operację, kto się zajmował poszczególnymi etapami. Autor dokładnie zna nie tylko nazwiska funkcjonariuszy UB, ale też ich wojenną czy przedwojenną przeszłość. Pisze też o akcji zacierania śladów po zbrodniczej działalności, w wyniku której zamordowano też wielu świadków i uczestników tych zdarzeń. Charakterystyczny był sposób zabijania niewygodnych świadków – zawsze za pomocą noża. Oprawcy na usługach UB czy NKWD byli wyszkolonymi nożownikami. Wielu z nich otrzymało fałszywą tożsamość, przejmując dokumenty i „legendę” prawdziwych ludzi, np. zabitych w powstaniu warszawskim czy aresztowanym po wojnie.
Forty, to według autora nie jedyne miejsce zbiorowej mogiły w Nysie. Grzebano także na terenie pierwszej nyskiej gazowni, potem zajezdni MZK, gdzie także były podziemne pomieszczenia. Zalano je potem przepracowanym olejem silnikowych i nieczystościami. Zwłoki były też ukrywane w innych wielopoziomowych piwnicach pod budynkami w mieście. UB zabezpieczało prace rozbiórkowe, ciała chowano pod ziemią, a resztę piwnic zagruzowywano przy wyburzaniu.
Autor twierdzi, że informacje o operacji Ssak przeciekały do mieszkańców Nysy, choć była ona bardzo dobrze maskowana. Urzędy były obsadzone agentami UB i NKWD. Agenci pracowali przy prowadzonych w Nysie na wielką skalę wyburzeniach. MO miała specjalną komórkę do pilnowania twierdzy. Część obiektów przekazano wojsku. Zdarzało się jednak, że ktoś niepowołany dowiedział się czegoś groźnego. Według autora w 1953 roku porwano i zabito Mariana Mędryka z Nysy za roznoszenie ulotek o operacji Ssak. Takich ofiar miało być zresztą więcej.
Siatka informatorów i agentów UB
W oficjalnej historiografii okresu powojennego nie ma żadnych informacji o operacji Ssak. Są jednak dowody, że Nysa i okolice były faktycznie wykorzystywane przez UB jako miejsce łapania osób zaangażowanych w antykomunistyczną opozycję. Najbardziej znany jest przykład majora Hieronima Dekutowskiego – Zapory. Dekutowski i jego kompani faktycznie przyjechali do Nysy pociągami, osobno, dysponując tylko adresem kontaktu przy ul. Dąbrowskiego. Tu jednak nie tu zostali złapani. W mieszkaniu na Dąbrowskiego ktoś z agentury dał im kolejny adres, gdzieś bliżej granicy. Do dziś nie wiemy, gdzie. Akta spraw skutecznie ukryto albo zniszczono.
Do dziś nie udało się też odnaleźć szczątków żołnierzy NSZ z dwóch oddziałów kpt. Bartka na Podbeskidziu. Szczątki trzeciej grupy IPN odkopał na dawnym lotnisku wojskowym w Starym Grodkowie. Oni tez byli „prowadzeni” przez agentów prosto w zasadzkę. Wiadomo jednak, że w przygotowaniu tej akcji brały udział najwyższe władze resortu bezpieczeństwa publicznego i „towarzysze z NKWD”.
To wszystko pośrednio wskazuje, że w terenie pogranicznym faktycznie musiała działać siatka agentów UB, która nie tylko donosiła o podejrzanych osobach dążących za granicę, ale też dolnych do udziału w prowokacji. Może nawet w zbrojnej akcji ujęcia uciekinierów, którzy byli zdesperowani i często uzbrojeni.
W 2018 roku w czasie budowy galerii handlowej Dekada w Nysie, w fundamentach dawnej gazowni, archeolodzy znaleźli przemieszanie szczątki ludzkie. Uznano, że to zmarli z XVIII wiecznego szpitala biskupiego, który istniał w tym miejscu. Nie zrobiono badań porównawczych kości z bazą danych genetycznych ofiar komunizmu.
Po roku 2015 nie ujawniono nowych informacji, które by doprowadziły do zweryfikowania dokumentu o „Operacji Ssak”. Nadal jednak nie można odrzucić hipotezy, że opisywane wydarzenia były choć w części prawdziwe.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?