Górnik przyjechał do Opola bez Suchowicza, Banisza, Żółtaka, Orzechowskiego, Kubisztala i Orzechowskiego (ostatnia trójka była na Mistrzostwach Europy w składzie Polski). Także Gwardia wystąpiła zdekompletowana, bo bez Migały, Vukcevica, Płócienniczaka, Kłody i Cioska. Nasz zespół na tle kilku świetnych gracz wypadł bardzo dobrze. W przeciwieństwie do przegranego springu z Zagłebiem Lubin, tym razem doskonale opolanie spisywali się w defensywie, którą kierował Szolc. Do tego doszła doskonała postawa bramkarzy, którzy obronili 20 rzutów rywala. Po ich interwencjach najczęściej do bramki trafiali Knop, Serpina i Kulak.
Nasz zespół spotkanie rozpoczął od prowadzenia 5-2, ale kilka błędów sprawiło, że po kwadransie był remis 10-10. Ostatnie osiem minut pierwszej części należało do Malchera. Obronił trzy rzuty Jurasika, do tego dwa razy nie dopuściliśmy rywala pod bramkę i było 16-13. Tak jak Malcher skończył, tak zaczął Romatowski. Dwie udane interwencje z rzędu nie zostały jednak zamienione po prostych stratach na bramki. Potem przewaga systematycznie rosła, błędów było mniej, choć w całym meczu gwardziści nie wykorzystali ośmiu sytuacji sam na sam. Szczególnie w końcówce meczu nie mogli znaleźć sposobu na Kickiego. W efekcie z prowadzenia 30-21 zrobiło się 31-25.
- W każdym meczu kontrolnym mieliśmy jakieś zadania i dzisiejsze zrealizowaliśmy - mówił trener Tadeusz Jednoróg. - Bardzo dobrze funkcjonowała defensywa, była w niej nieustępliwość i konsekwencja. Sprawdziło się kilka nowych zagrań, a skuteczność była przyzwoita. Kilka akcji i rzutów powinniśmy rozwiązać inaczej i nad tym popracujemy. W sumie muszę być zadowolony.
Gwardia Opole - Górnik Zabrze 35-27 (16-13)
Gwardia: Malcher, Romatowski - Knop 6, Serpina 6, Kulak 5, Drej 4, Śmieszek 3, Szolc 3, Prokop 2, Piotr Adamczak 2, Swat 1, Lasoń, Paweł Adamczak 1, Garbacz 1.