- Zachodzę w głowę, jak to może być, że w Warszawie coś jest obowiązkiem ochrony, a w Opolu nie - mówi Kazimierz Psiurski, niewidomy z Opola.
- Ponieważ miałem jechać do Warszawy na szkolenie, a lubię mieć wszystko załatwione wcześniej, poszedłem kupić bilet na pociąg z wyprzedzeniem - wspomina Psiurski. - Przy okazji zapytałem kasjerkę, czy w niedzielę rano, kiedy planowany był wyjazd znajdzie się na dworcu ktoś, kto pomoże mi wsiąść do pociągu. Uprzejma pani w okienku odparła, że oni nie, ale mam zapytać ochroniarza, bo to powinno należeć do ich obowiązków - kontynuuje.
Nie zastanawiając się wiele, poszedł szukać ochrony dworca. - Opowiedziałem moją historię i zapytałem, czy ktoś z ochrony mógłby pomóc mi w niedzielę rano, kiedy będę wsiadał do pociągu. Mężczyzna bez ogródek stwierdził, że tego nie zrobi, bo nie ma takiego obowiązku. Zrobiło mi się przykro, ale nie miałem wyjścia - dodaje.
Na szczęście panu Kazimierzowi udało się zorganizować przewodnika, który kilka dni później wprowadził go do pociągu i przekazał "pod skrzydła" drużyny konduktorskiej. - Byłem miło zaskoczony, bo przez całą drogę ktoś do mnie zaglądał - mówi.
Opole i Warszawa mają różne standardy
- Jeszcze w pociągu zapytałem, czy ktoś mógłby mnie na dworcu odebrać, a konduktor zapewnił, że to załatwi. Tak też się stało i kiedy wysiadałem w Warszawie natychmiast przejęła mnie ochrona i wyprowadziła poza dworzec, gdzie czekał na mnie przewodnik - opowiada nasz czytelnik zaskoczony troską, z jaką zajmowali się nim warszawscy ochroniarze.
Kiedy dziękował usłyszał od nich: "Proszę pana to nasz obowiązek".
Kiedy za tydzień pan Kazimierz wracał do Opola, scenariusz powtórzył się. W Warszawie wszystko było w porządku, kasjerka zamówiła mu ochronę, mili panowie (tym razem było ich dwóch) odprowadzili go do pociągu.
- Posadzili mnie na ławeczce i obiecali, że wrócą do mnie na pięć minut przed odjazdem. Byli nawet szybciej i pomogli mi wsiąść - relacjonuje Kazimierz Psiurski.
W samym pociągu niewidomego przejęli konduktorzy, których poprosił o to, by powiadomili ochronę na dworcu w Opolu i poprosili, by ktoś mu pomógł.
- Ale znów nikt się nie pojawił. Pomogli mi pasażerowie, ochroniarz ponoć siedział na ławce. Było mi bardzo przykro - mówi pan Kazimierz.
O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy najpierw Przewozy Regionalne, ale jak się okazało, przewoźnik odpowiedzialny jest jedynie za opiekę na pasażerami w pociągu.
Potem skontaktowaliśmy się z Zakładem Nieruchomości PKP.
- Zadaniem ochrony dworca jest dbanie o bezpieczeństwo i komfort podróżnych, w tym w szczególności o osoby niepełnosprawne korzystające z dworców. Jesteśmy zaskoczeni taką reakcją ochrony w stosunku do państwa czytelnika. Wedle naszych wskazań ochrona powinna udzielić bezwzględnie pomocy osobie niepełnosprawnej, zwłaszcza że powiadomiła ona o planowanej podróży z dużym wyprzedzeniem - komentuje Bartłomiej Sarna, rzecznik prasowy PKP S.A. we Wrocławiu.
Podkreśla też, że takie zasady obowiązują na wszystkich dworcach, na których PKP zatrudnia ochronę. - Na łamach nto bardzo chcielibyśmy przeprosić pana Kazimierza za wszelkie niedogodności i zrobimy wszystko, żeby takie sytuacje nie miały miejsca w przyszłości.
Wyciągniemy również przewidziane kontraktem konsekwencje w stosunku do agencji odpowiedzialnej za ochronę na dworcu Opole Główne - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?