Wroli gospodarza wystąpił Śląsk Łubniany, ale mecz rozegrano w Opolu. To wynik wysokich kosztów potrzebnych na zabezpieczenie dużej liczby kibiców Oderki. W sobotę opolski zespół zainaugurował nowy sezon.
- Rozegraliśmy przeciętny mecz, w którym dopisało nam szczęście - podsumował IV-ligową inaugurację Andrzej Polak, trener Oderki. - Dla młodych zawodników gra przed tak liczną widownią to zupełna nowość. W miarę upływu czasu będziemy grali lepiej.
W pierwszej fazie meczu korzystniejsze wrażenie robił Śląsk, którego akcje były groźniejsze. W 15. min doświadczony Mirosław Wójcik miał idealną szansę na gola, ale przestrzelił.
- Nie potrafię zrozumieć jak do tego doszło - mówił kapitan Śląska. - Miałem też na początku drugiej połowy dobrą okazję. Zmarnowane szanse zemściły się. Żal punktów, bo zaprezentowaliśmy niezłą grę. Dwa błędy w obronie i moje "pudła" zabrały nam punkty.
- Zgubiła nas pewność siebie - przyznał Krzysztof Bejcar, bramkarz Śląska. - Liczyliśmy, że Oderka będzie łatwiejszym przeciwnikiem. Spora ilość widzów to dla nas zupełna nowość.
W drugiej połowie więcej z gry mieli opolanie. Zdopingowała ich niewykorzystana w 47. min okazja Wójcika. W 60. min śmiały atak zainicjował Kamil Kowalczyk. Jego strzał z trudem odbił bramkarz Śląska. Brak asekuracji obrońców wykorzystał Wojciech Scisło, zdobywając historyczną bramkę dla Oderki.
- Cieszę się, że to ja otworzyłem konto zdobytych goli przez mój nowy klub - przyznał szczęśliwy strzelec.
- Ale jeszcze więcej powodów do radości dają trzy punkty. Objęcie prowadzenia dało nam więcej spokoju w grze. Pomogła nam publiczność, a zwłaszcza gorąco dopingujący fani zgromadzeni w sektorze "A". Dali dowód, że możemy na nich liczyć. Premierowy mecz przekonał nas, że wszystkie drużyny czwartej ligi będą się szczególnie mobilizować przed pojedynkami z nowym klubem.
Nie do końca zadowolony z gry swojej drużyny był Dominik Franek, lider drugiej linii Oderki.
- Brakowało nam płynności w grze - uważa Franek. - Dobre akcje przeplatane były niewymuszonymi błędami, które wynikały z tego, że nasz klub powstał przed sześcioma tygodniami i nie mieliśmy wiele czasu na zgranie. Pod względem kondycyjnym prezentowaliśmy się lepiej od rywali. Gdy do tego dojdzie zgranie naszej drużyny, powinno być coraz lepiej.
W ostatnich minutach, kiedy Śląsk z pasją dążył do wyrównania, indywidualną akcją popisał się Tomasz Szymczyszyn. W polu karnym zachował się jak rutyniarz i ustalił wynik spotkania.
- W drugim naszym meczu zafundowaliśmy naszemu rywalowi prezenty. Na domiar złego zabrakło skuteczności w wybornych sytuacjach strzeleckich - narzekał Dariusz Broll, trener Śląska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?