Ogień i rzeźba

Danuta Nowicka
Wystawa w Galerii Sztuki Współczesnej. Na pierwszym planie - Flora, w głębi, po lewej - Karolinka.
Wystawa w Galerii Sztuki Współczesnej. Na pierwszym planie - Flora, w głębi, po lewej - Karolinka.
Wystawa Mariana Nowaka w Galerii Sztuki Współczesnej potwierdza, że żył wśród nas artysta oryginalny.

Za czasów studenckich Nowak zetknął się ze znaczącymi nazwiskami ze świata sztuki, choćby Xawerym Dunikowskim. Nie uległ jednak jego wpływom, nie podążył także drogami słynnych kolegów z uczelnianej ławy: Beresia, Koniecznego, Chromego. Na opolskim rzeźbiarzu bodaj najwyraźniej odcisnęło się terminowanie w ojcowskiej kuźni. Z tego miejsca wywiódł etos pracy, zamiłowanie do materiału i sprawność w obrębie zbliżonych technik. Nawet wówczas, gdy dobrze poznał inne sposoby kształtowania formy, nie zrezygnował z pracy z ogniem. Musiała mieć w sobie coś magicznego, zaś efekt uzyskany dzięki cięciu arkuszy blach, kształtowaniu w niebezpiecznie wysokich temperaturach i spawaniu musiał okazać się zachęcająco wyrazisty.

Nowak zaanektował miejsce w naszej pamięci przede wszystkim jako autor Karolinek, Pegazów, Flor. A przecież jest także twórcą wielu innych rzeźb, już nie powielanych i zdecydowanie rzadziej wystawianych na publiczny widok. Wymienię choćby Don Kichota, Macierzyństwo, Fauna - o podobnej, zdawało by się, poszarpanej i surowej strukturze, kolorystycznie rozwarstwionych. Ta sama metoda i podobne efekty wystąpiły przy budowaniu pomników w Opolu, Łambinowicach, Poczdamie. Bodaj tylko kilka razy artysta uległ pokusie innego doświadczania. Stało się to w odniesieniu do tematów, które darzył szczególną atencją. Zamkniętą, gładką bryłę tworzą, pokazywane na ekspozycji, głowy Karola Wojtyły i Chrystusa w koronie cierniowej, czy płasko wyrzeźbione popiersia marszałka Piłsudskiego.

Wystawa przypomina kilka pomników, jeszcze we wstępnym etapie rysunków i szkiców. Tylko nieliczne ukończone okazały się odporne na burze atmosferyczne i dziejowe (w tej drugiej grupie znalazł się Janek Krasicki). - Nikt nie potrafi zrozumieć, że moje rzeźby wymagają nieustannej troski - nieraz żalił się autor, domagając się napraw, gdy puszczały "łącza", a lotki skrzydeł podcinał wiatr. Odnosiło się wrażenie, że nie chciał się rozstać ze swoimi dziećmi ze stali i żeliwa. W jego postawie uderzała naturalna radość tworzenia. Cieszył się, gdy do nienaturalnych rozmiarów powiększał dziouchę z Gogolina, kiedy kuł bramy, świeczniki, kandelabry, żyrandole czy kratownice do pałacu w Mosznej, kościoła Na Górce lub jakiejś podopolskiej miejscowości.

Wystawa, prezentowana dwa i pół roku po śmierci rzeźbiarza została zmontowana z obiektów ze zbiorów Galerii Sztuki Współczesnej i prywatnych, głównie rodzinnych. Jej echem już stał się pomysł, by rzeźba Karolinki, własność Towarzystwa Przyjaciół Opola, kiedyś witająca gości Musiołówki, stanęła przed galerią przy placu Teatralnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska