Nie da się jednak wygrać spotkania jeśli tak kiepsko się je zaczyna. Dość napisać, iż goście pierwszego gola zdobyli dopiero po ośmiu minutach gry, a kolejnego gdy upływał kwadrans. Zresztą niebawem było już 9:2 dla Ostrovii, która mogła wtedy znacznie uspokoić grę.
Dzięki temu ta do przerwy toczyła się niemalże „oko za oko”, a wśród gości w tym czasie wyróżniał się Maciej Maciejewski. To m. in. jego trzy trafienia spowodowały, że tuż przed zejściem do szatni grodkowianie osiągnęli dwucyfrową liczbę zdobyczy.
Gdy w dotaku przyjezdni świetnie weszli w drugą połowę i pierwsze 300 sekund wygrali 4:1 niwelując straty do trzech bramek wydawało się, że są jeszcze w stanie powalczyć o korzystny rezultat.
Niestety, przez kolejne osiem minut tylko raz trafili do siatki (za sprawą Janusza Wandzela), a że team z Wielkopolski uczynił to sześciokrotnie to było już niejako po zawodach. Wszak na kwadrans przed końcem prowadził już 23:15. Potem już znowu mieliśmy wymianę: akcja za akcje, a raczej dwie skuteczne za dwie skuteczne.
Ostrovia Ostrów Wlkp. - Olimp Grodków 30:22 (16:10)
Olimp: Dytko, Łągiewka, Zając - K. Rogaczewski 7, Maciejewski 5, Wandzel 2, Kolanko 2, Nowak 2, Wiśniowiecki 2, Juros 1, Prokop 1, Duda, Hertel, P. Rogaczewski, Stępień, Szulc.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?