Opolanie na Maderze bezpieczni

sxc
sxc
Po weekendowym huraganie Polacy czekają na powrót do domu.

- Mieliśmy wielkie szczęście, że byliśmy w hotelu - mówi Leszek Wodziński, opolanin, który wraz z żoną Urszulą przeżył weekendowy kataklizm na Maderze. - To było niewiarygodne, wielkie palmy wyrywało z ziemi, a o hotelowe okna obijały się krzesła i kosze na śmieci.

Państwo Wodzińscy na tygodniowy urlop na Maderę wyjechali w ubiegły poniedziałek.

W nocy z piątku na sobotę leżącą 900 km na południowy zachód od wybrzeży Portugalii wyspę nawiedził niespotykany od lat sztorm. W kataklizmie najbardziej ucierpiała stolica wyspy Funchal, w pobliżu której rzeki wystąpiły w koryt.

Na razie doliczono się około 40 ofiar śmiertelnych i blisko 70 rannych. Opolanie, wraz z innymi Polakami przebywają 10 km od miasta. Nikomu z nich nic się nie stało.

- Mieszkamy trochę wyżej, więc woda nas nie dosięgnęła - relacjonuje Wodziński. - Wszyscy, w tym przedstawiciele biura podróży dbają o nas i przestrzegają przed wychodzeniem z hotelu. Na zewnątrz przecież cały czas wieje.

Ruch samochodów na wyspie jest sparaliżowany, nie ma naziemnej łączności telefonicznej. Jedyne na Maderze lotnisko międzynarodowe jest zamknięte. Na razie nie przewiduje się otwarcia portu. Ruch drogowy na wyspie także został kompletnie sparaliżowany.

- My przeżyliśmy powódź więc jesteśmy spokojni, teraz czekamy na wznowienie lotów -mówi Wodziński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska