Targi nto - nowe

Opolanka postanowiła wyprzedać swoje ubrania i sprzęt domowy, by ratować chorą na raka mamę

Mirela Mazurkiewicz
Henryka Kenig z Opola całe życie opiekowała się niepełnosprawnym synem. Dziś sama potrzebuje pomocy. Jej wielką radością są wnuki. Na zdjęciu z najmłodszą córką pani Anny.
Henryka Kenig z Opola całe życie opiekowała się niepełnosprawnym synem. Dziś sama potrzebuje pomocy. Jej wielką radością są wnuki. Na zdjęciu z najmłodszą córką pani Anny. archiwum prywatne
- Chciałabym zabrać jej to cierpienie, ale jedyne co mogę, to minimalizować ból – mówi Anna Kenig z Opola. Chorą 58-latkę na nogi postawiły m.in. wlewy witaminowe, dlatego jej córka i wnuczka sprzedają, co mogą, by ratować panią Henrykę.

Zaczęło się niepozornie, od bólu pleców. Lekarze początkowo bagatelizowali dolegliwości 58-letniej Henryki Kenig z Opola, mówiąc, że w jej wieku tak już musi być. Rodzinie nie dawały jednak spokoju coraz gorsze wyniki krwi.

– Te dolegliwości trwały co najmniej pół roku. Mama miała leukocytozę, chodziła na kolejne badania, ale nic z tego nie wynikało – relacjonuje Anna Kenig, jej córka. – Wiosną przeszła zapalenie krtani, później anginę, ale trwała pandemia, więc lekarz posłuchał jej przez telefon i wypisał antybiotyk. Na początku czerwca mamie spuchła szyja. Wpisałam te jej objawy w wyszukiwarkę internetową i okazało się, że są typowe dla raka płuc i to zaawansowanego. Później sprawy potoczyły się błyskawicznie…

Lekarze zdiagnozowali u opolanki gruczołowego raka płuc w czwartym stadium zaawansowania. Nowotwór dał już przerzuty do drugiego płuca oraz do węzłów chłonnych. – Mama miała przez 5 dni radioterapię. Fatalnie ją zniosła. Przestała jeść, po naświetlaniu praktycznie przez dwa tygodnie nie podnosiła się z łóżka. Byliśmy załamani i nie wiedzieliśmy już, gdzie szukać ratunku. Spróbowaliśmy wlewów witaminowych, po których momentalnie stanęła na nogi. Ale cztery takie wlewy to tysiąc złotych.

Na tym jednak wydatki się nie kończą. Potrzebne są suplementy, specjalistyczne odżywki. – Lekarz zapisał jej też marihuanę leczniczą. Jeden gram kosztuje 70 złotych, więc robią się z tego spore kwoty – mówi córka pani Henryki. – Mam czwórkę dzieci – najmłodsza córka ma rok, a najstarsza 18-lat. Dzieci są bardzo zżyte z babcią. Gdy ja szłam do pracy, to ona się nimi zajmowała. Po tym, jak trafiła do szpitala, stale pytały, kiedy babcia wróci. Nie wyobrażam sobie, że mogłaby nie wrócić…

Pani Henryka całe życie zajmowała się niepełnosprawnym synem. Teraz sama potrzebuje pomocy. Dlatego jej córka i wnuczka uznały, że nie będą czekać z założonymi rękami i patrzeć, jak bliska im osoba gaśnie.

– Zaczęłyśmy sprzedawać w internecie swoje ubrania, sprzęt AGD i wszystko to, co może jeszcze komuś posłużyć. To tylko rzeczy. Łatwiej bez nich będzie mi żyć niż bez mamy – mówi Anna Kenig. - Ostatnio udało się sprzedać robota kuchennego. To nie są wielkie pieniądze, ale zawsze parę groszy na leczenie. Mama to jedna z najważniejszych osób w życiu. Zawsze była moją przyjaciółką, więc łatwo się nie poddam…

Ostatnie badania pokazały, że nie ma kolejnych przerzutów. Rodzinie dodaje to siły do walki. Pomóc może każdy. Licytacje oraz linki do sprzedaży można znaleźć na facebookowym profilu Anny Kenig. Do kupienia jest m.in. suknia wieczorowa, ekspres do kawy, zabawki dla dzieci czy bajki. Zbiórka pieniędzy pod hasłem „Pomóż przegonić raka” prowadzona jest również na portalu pomagam.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nagroda Nobla w dziedzinie medycyny przyznana

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska