Opolskie szkoły nie są gotowe na przyjęcie sześciolatków

Magdalena Pilor
Do szkół maluchów nie chcą także posyłać rodzice. - To zabieranie dzieciństwa - mówią zgodnie.

Opinia

Opinia

Dr Stanisława Włoch z Instytutu Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Opolskiego:

- Wszystko zależy od przygotowania nauczycieli, szkoły oraz dojrzałości dziecka do podjęcia nauki w szkole. Należy zwrócić uwagę, że nie wszystkie sześciolatki są na tym samym poziomie, nie tylko wiedzy, ale również emocjonalnym. Bardzo dobrze, że to rodzice decydują o ewentualnym wcześniejszym rozpoczęciu nauki przez ich dzieci. Są z nimi na co dzień i wiedzą, na ile są przygotowane. Założenia nowej ustawy są bardzo ładne i jeżeli szkoły się do nich dostosują, to rozpoczęcie nauki w szkołach przez sześciolatki jest dobrym pomysłem.

To duży stres jak na takie małe dzieci, moja Oliwia rozpocznie naukę za rok, nie zabiorę jej dzieciństwa - zapewnia Jolanta Woźniak, mama 6-latki z Opola. - Córka chce iść do szkoły, ale jest to bardziej ciekawość niż rzeczywista gotowość do nauki.

Rodzice sześciolatków, które urodziły się od 1 stycznia do 30 kwietnia 2003 r., mają niecałe trzy miesiące, żeby zdecydować, czy poślą je od września do szkoły. Jeśli tak, najpóźniej 10 maja muszą złożyć wniosek w szkole. O tym, czy maluch, który urodził się później, zostanie przyjęty do szkoły, zdecyduje dyrektor.

Nie ma nawet szacunkowych danych, ile sześciolatków na Opolszczyźnie zasiądzie 1 września w szkolnych ławkach. - Nie mamy jeszcze takich informacji od rodziców - mówi Małgorzata Bagińska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 8 w Opolu. - Planujemy zorganizować dla nich spotkanie, aby opowiedzieć o przygotowaniach szkoły na przyjęcie dzieci i o podstawie programowej.

Kuratorium sprawdziło przygotowanie gmin na przyjęcie młodszych uczniów.

- Połowa szkół w naszym województwie nie będzie miała z tym problemu - stwierdza Aurelia Stępień, dyrektor wspomagania i strategii edukacji w opolskim kuratorium. Co oznacza, że połowa będzie miała. Najgorzej, jak przyznaje Aurelia Stępień, wypadają szkoły z północnej części regionu, w powiatach kluczborskim i namysłowskim.

Szkoła musi przygotować sale, w których będzie wydzielona część do nauki i zabawy. Ławki i krzesła muszą być odpowiedniej wielkości. Rząd przeznaczył na ten cel prawie 350 mln zł. Tyle że pieniądze jeszcze nie trafiły do szkół. Niektóre radzą sobie same. - Jesteśmy w trakcie remontu sali, staramy się, by było w niej "bajkowo" - mówi Bagińska.
Ale nie wszędzie jest tak dobrze. - Mamy problem lokalowy - przyznaje Piotr Lechowicz, dyrektor SP nr 4 w Namysłowie. - Rozważamy propozycje stworzenia wraz z przedszkolem zespołu szkolno-przedszkolnego.

Brak przygotowania szkół nie jest jedynym argumentem, jakiego używają rodzice sześciolatków.

- Nie chodzi tylko o sale, ale o całe otoczenie w jakie trafią dzieci - podkreśla Władysław Nowak, ojciec 6-letniej Kasi. - Nie są na to emocjonalnie gotowe. Dzieci wcześniej zaczną naukę, pracę i wcześniej będą płacić podatki. Chyba tylko o to chodzi z tym pomysłem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska