Opolszczyzna. Pracowali za granicą. Wracają i zakładają własne firmy

Mariusz Jarzombek [email protected] 77 44 32 602
Katarzyna Rimpler i Artur Porada mają własną kawiarnię. (fot. Mariusz Jarzombek)
Katarzyna Rimpler i Artur Porada mają własną kawiarnię. (fot. Mariusz Jarzombek)
Wielu Ślązaków pracując za granicą odwiedza rodzinne strony jedynie w weekendy, w czasie urlopu lub od święta. Ci, którzy decydują się wracać na stałe, zakładają tu firmy i dobrze sobie radzą.

Jest ich coraz więcej.

Ileż można żyć w takim rozerwaniu? - pyta Klaus Adolf, Ślązak z podopolskich Osin, który w Niemczech i Szwajcarii spędził w sumie 15 lat. Za granicę wyjechał, jak inni jego znajomi, za chlebem. Przez ten czas żył trochę tu, trochę tam.

Zobacz: Wrócili z Niemiec. Założyli firmę w Izbicku

Na stałe wrócił przed dwoma laty. Jego firma budowlana niedługo obchodzić będzie pierwsze urodziny.

Dlaczego wrócił?

- Dzieci muszą mieć tatę a rodzina musi był kompletna - mówi pan Klaus dodając, że powrót był jedną z jego najlepszych życiowych decyzji.

- Mieszkam z rodziną, we własnym domu, w miejscu, które znam i kocham - wyjaśnia. - Pracy jest aż za dużo.

Polskie i niemieckie obywatelstwo ma obecnie około 200 tys. Ślązaków

Od 20 lat duża ich część łączy życie w Polsce z pracą w Niemczech i Holandii.

Według danych sprzed czterech lat 80 proc. tzw. dwupaszportowców w wieku 18-25 lat wybiera właśnie taki styl życia.

Coraz więcej z nich robi to jedynie ze względów pragmatycznych. Po co? Aby zarobić na swój własny biznes tu, na Śląsku.

- Wystarczy mieć pomysł i duża samozaparcia - tłumaczy Krystyna Pach, która po pięciu latach w Niemczech i Holandii otworzyła w rodzinym Kolonowskiem kącik dla malucha czyli małe, prywatne przedszkole.

- Zawsze lubiłam dzieci - wyjaśnia. - Kiedy znajomi i rodzina pytali mnie o możliwość zaopiekowania się ich pociechami pomyślałam, że brakuje miejsca, w którym dzieci można by zostawić i odebrać o każdej porze dnia.

Zobacz: Co czwarty pracownik firmy H. Niemeyer-Polserw w Krapkowicach wrócił z emigracji

Za zarobione za granicą pieniądze pani Krystyna wyremontowała część domu, na uruchomienie kącika udało się jej dostać unijne dofinansowanie.

- W Polsce da się zrobić coś ciekawego i dochodowego - śmieje się opiekunka, która zaczęła właśnie kolejne studia. Wszystko po to, aby się dokształcić.

- Przed otwarciem biznesu formalności i nerwów było co nie miara, ale dzięki temu satysfakcja jest jeszcze większa - wyznaje pani Krystyna.

Zarówno ona, jak i pan Klaus akcentują przy okazji lokalny patriotyzm.

- Nigdzie nie będzie my się czuć tak dobrze, jak w swoich rodzinnych stronach - mówią. - Tam, gdziekolwiek by to nie było, zawsze bylibyśmy obcy. Tu są nasze rodziny, znajomi, ulubione miejsca.

- Jeśli wszyscy wyjadą, kto zostanie tu, na miejscu, poza naszymi dziadkami? - żartuje Artur Porada. Urodzony w Ligocie Toszeckiej chłopak „na saksach” spędził siedem lat. W Holandii poznał opolankę Kasię. Wspólnie zdecydowali, że wrócą do Opola i założą tu kawiarnię.

- Dziś przygotowujemy się do rocznicy otwarcia i niczego nie żałujemy - mówi Katarzyna Rimpler w pełnym znajomych i smakoszy kawy lokalu.

Kilkuletni wyjazd z „heimatu” Kasia i Artur opisują jako dobrą szkołę życia.

- Nauczyliśmy się samodzielności, zobaczyliśmy trochę świata, ale życia gdzie indziej niż tu sobie nie wyobrażamy - tłumaczą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska