Orlik Opole. Pieniędzy na opolski hokej wciąż brakuje

Marcin Sagan
Marcin Sagan
Dariusz Sułek, prezes Orlika Opole.
Dariusz Sułek, prezes Orlika Opole. Mariusz Matkowski
Rozmowa z Dariuszem Sułkiem, prezesem hokejowego Orlika Opole, który jako beniaminek skończył rozgrywki ekstraklasy na 7. miejscu zbierając za swoją postawę w krajowej elicie wiele pochwał.

Gdyby ktoś panu przed sezonem powiedział, że zespół zajmie 7. lokatę, wygra więcej spotkań niż przegra i będzie w stanie pokonać niemal każdego z rywali, to...
Pewnie byłoby mi w to trudno uwierzyć. Owszem, jak to w sporcie bywa niespodzianki się zdarzają, ale naszym hokeistom udało się ich sprawić bardzo dużo. Dziękuję im i trenerowi za kawał dobrej roboty. Przecież niewiele zabrakło, żebyśmy po pierwszej części fazy zasadniczej awansowali do najlepszej szóstki. W play offach toczyliśmy wyrównane boje z zespołem mistrza Polski z Sanoka. Może przy większej dozie szczęścia udałoby się osiągnąć jeszcze nieco lepszy wynik, ale na pewno nie ma na co narzekać.

Sportowo klub wyglądał dobrze, a jak od strony organizacyjnej?
W tym względzie są na pewno niedociągnięcia, wiele rzeczy można usprawnić, ale tu wkraczamy na temat pieniędzy. Coś kosztem czegoś. Chcieliśmy żeby drużyna wyglądała dobrze pod względem sportowym, bo uznaliśmy, że to jest podstawa. Chcieliśmy, żeby ten pierwszy sezon w ekstraklasie zakończony został w dobrym stylu. To się udało.
Przy okazji meczów w klubie w zasadzie widać było tylko pana i troje-czworo współpracowników. Wszyscy pracujący społecznie. Aż dziw bierze, że można być tak wysoko w krajowej hierarchii nie mając etatowych pracowników w klubie i tak wąskie grono osób go wspierających.
Mam świadomość, że ta organizacja kuleje. Jeszcze raz powtarzam, że to był świadomy wybór przed sezonem. Moglibyśmy zatrudnić jedną czy dwie osoby, które odciążyłyby nas w pracy. Tej jest bowiem bardzo dużo. Tylko, że takim osobom trzeba płacić, a na to w naszym klubie po prostu nie ma pieniędzy. Mogliśmy iść tą drogą oszczędzając na zespole. Tylko, że istniałoby wtedy ryzyko, że będziemy regularnie przegrywać, że nie nawiążemy walki z rywalami. Wtedy odbiór klubu byłby całkiem inny. Zdecydowaliśmy się więc, że oszczędzimy na organizacji. Kibiców średnio tak naprawdę interesuje czy w klubie jest jedna czy pięć osób, czy pracują społecznie czy nie. Dla nich liczy się wynik. Zupełnie inaczej opisywałby pan i inni dziennikarze sytuację, gdybyśmy wyglądali świetnie organizacyjnie, a wyniki byłyby mizerne. Wiemy, że wiele rzeczy trzeba w klubie poprawić. Gdybym miał gwarancję, że zatrudniona przez nas osoba załatwi nam kilku sponsorów czy sprawi, że na trybunach będzie więcej o 300-400 kibiców na każdym meczu, to bez wahania taką osobę zatrudnilibyśmy. Takiej gwarancji jednak nie ma.

Zespół zakończył już sezon, a czy od strony finansowej jest on już zamknięty?
Jeszcze nie. Zostało nam trochę rozliczeń, ale spokojnie uda nam się go zamknąć. Pocieszające jest to, że nie mamy żadnych długów czy zobowiązań. Nie było opóźnień w wypłatach, tylko delikatne poślizgi, zaledwie kilkudniowe. Nie doszło do sytuacji, że zawodnicy odmawiali gry czy też odchodzili od nas ze względów finansowych.
Ile potrzeba pieniędzy na sezon w ekstraklasie?
Po tym pierwszym roku jesteśmy znacznie mądrzejsi. Wiemy, że minimum, które pozwoli utrzymać poziom przyzwoitości to 1,2 mln zł. Problem jest taki, że kontraktując na miniony sezon zawodników oferowaliśmy im bardzo niskie stawki. Mówiliśmy "pokażcie się w ekstraklasie, to jest dla was szansa". Oni tę szansę w pełni wykorzystali, dlatego obawiam się, że nie uda nam się zatrudnić tych samych graczy na takich warunkach jak do tej pory. Gra w ekstraklasie wymaga od zawodników pełnego poświęcenia. Tu już nie ma miejsca na normalną pracę, kiedy jest wiele meczów do rozegrania, a do tego trzeba dużo i ciężko trenować. Obawiam się, że część zawodników od nas odejdzie, a kilku może pójść do normalnej pracy.

Ile wydaliście na wypłaty zawodników?
Może zacznę od drugiej strony. W naszej dyscyplinie strasznie drogi jest sprzęt. Zwłaszcza kije, bo stroje, ochraniacze czy łyżwy kupuje się raz na sezon. Kije natomiast się łamią. Mamy w kadrze 25 zawodników i każdy na miesiąc potrzebuje dwa. Średnio licząc na same kije wydaje się około 25 tys. zł miesięcznie. W całym sezonie na sędziów trzeba było wydać około 100 tys. zł, organizacja jednego meczu to koszt średnio 8-9 tys. zł. Za "dziką kartę" uprawniającą do gry w ekstraklasie musieliśmy zapłacić 100 tys. zł. Dochodzą jeszcze inne koszty jak wynajęcie lodu, ubezpieczenia, opłaty licencyjne w związku za poszczególnych zawodników, posiłki po meczach wyjazdowych, taśmy do oklejania kijów. Tak mógłbym wymieniać bardzo długo. Ogólnie więc około jednej trzeciej z tych 1,2 mln zł przeznaczyliśmy na płace. Biorąc pod uwagę, że w kadrze jest 25 zawodników, to w miarę łatwo sobie to policzyć. Wychodzą naprawdę nieduże pieniądze.
Czy dobre wyniki zespołu przełożyły się na zainteresowanie sponsorów?
Niestety nie. Mamy kilku sponsorów, którzy nam pomagają, ale wiemy, że żeby zrobić postęp musimy mieć więcej pieniędzy. To strasznie trudne zadanie, bo już nie jestem w stanie policzyć od ilu drzwi różnych firm się odbijałem. Cały czas kręcimy się wokół tematu pieniędzy i patrzymy gdzie nam ich brakuje. Kołdra niestety jest z każdej strony krótka i trzeba się było nieźle nagimnastykować, żeby ten sezon, który jest za nami, jakoś spiąć.

Jedenaście lat temu Orlik po swoim pierwszym w historii sezonie w ekstraklasie, w którym zajął świetne 5. miejsce, musiał się wycofać z rozgrywek ze względów finansowych. Czy teraz taki czarny scenariusz też może się sprawdzić?
Wierzę, że nie. Nie mogę jednak w stu procentach powiedzieć, że na pewno wystartujemy w następnych rozgrywkach, bo tych pieniędzy cały czas brakuje. Wspaniale byłoby już teraz wiedzieć, jaką sumą moglibyśmy dysponować w następnym sezonie. Tym bardziej, że wiemy jak wydać pieniądze i na czym można oszczędzić. Na taki komfort nie możemy jednak liczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska