Pacjenci żądają odszkodowań za błędy lekarskie

Redakcja
19 wniosków od Opolan, żądających odszkodowań za błędy lekarskie trafiło do specjalnej komisji wojewody.

Rozpatrywane sprawy dotyczą ogólnie uszkodzeń ciała i rozstroju zdrowia. - Jeden wniosek złożyła rodzina pacjenta, który zmarł - mówi Magdalena Panek, prawnik, przewodnicząca komisji. - Żąda ona 300 tysięcy złotych odszkodowania, czyli maksymalnej sumy, którą możemy przyznać. Pozostałe kwoty, o jakie ubiegają się wnioskodawcy wynoszą do 30 do 100 tysięcy.

Dziewięć wniosków już na wstępie odrzucono. - Bo zabrakło w nich dowodów na to, że stan zdrowia pacjenta pogorszył się w trakcie leczenia szpitalnego, na przykład z tego powodu, że chory został czymś zakażony czy źle zdiagnozowany - wyjaśnia Jacek Szopiński, rzecznik wojewody opolskiego.

- Z kolei w niektórych przypadkach nie było propozycji zadośćuczynienia, czyli oczekiwanej kwoty odszkodowania. A część wniosków odpadła tylko dlatego, że dotyczyły sytuacji, które miały miejsce przed 1 stycznia 2012 r. Zgodnie z prawem komisja zajmuje się bowiem błędami lekarskimi, do których doszło dopiero po tej dacie.

Aktualnie 10 spraw jest w toku. W jednej już zapadło orzeczenie. Komisja uznała skargę za bezzasadną, ale pacjent może się jeszcze odwołać.

- Poskarżył się na oddział ratunkowy jednego ze szpitali - zdradza dr Danuta Henzler, członek Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. - Uważał, że nie rozpoznano u niego urazu, który został potem zdiagnozowany gdzie indziej. Z opinii biegłego, która zawsze jest brana pod uwagę, nie wynikało jednak, by pacjenta na SOR-ze niedokładnie zbadano.

W skład 15-osobowej komisji wchodzą prawnicy i osoby z wyższym wykształceniem medycznym: lekarze, pielęgniarki, diagnosta laboratoryjny. W każdym posiedzeniu uczestniczy po dwóch prawników i dwóch reprezentantów służby zdrowia.

- Na posiedzeniu komisji, w którym ja brałem udział, wzięliśmy pod lupę sprawę pacjenta, który skarżył się, że nie zapewniono mu w szpitalu odpowiedniej profilaktyki - relacjonuje dr Jacek Mazur. - Chodziło o niezastosowanie leku przeciwzakrzepowego po urazie, którego wcześniej ten pacjent doznał. Mężczyzna uważa, że powikłania, do jakich u niego doszło, wystąpiły właśnie z tego powodu. Sprawa jest w toku.

Specjalne komisje przy wojewodzie, które działają w całym kraju od roku to nowe rozwiązanie, które ma umożliwić pacjentom szybkie dochodzenie swoich roszczeń. Komisje na wydanie orzeczenia mają bowiem od momentu złożenia wniosku (przez pacjenta lub - w razie jego śmierci - przez rodzinę) tylko 4 miesiące. Gdy tymczasem sprawy w sądach ciągną się latami i wiążą z wynajęciem adwokata, któremu trzeba słono zapłacić. Natomiast składając skargę do komisji trzeba wnieść tylko opłatę w wysokości 200 zł.

Od stycznia aż do jesieni członkowie komisji, działającej przy opolskim wojewodzie w ogóle nie mieli pracy. Potem wnioski zaczęły spływać błyskawicznie, jeden po drugim. - I na pewno będzie to tendencja narastająca - uważa przewodnicząca Magdalena Panek. - Bo trochę trwało nim ludzie o takiej możliwości się dowiedzieli, a wielu dopiero się dowie. To jakaś alternatywa, szansa dogadania się pacjenta ze szpitalem. Może pójścia na ustępstwa co do wysokości odszkodowania. Tak jak w sądzie każda strona musi z czegoś zrezygnować, żeby doszło do porozumienia.

Kwoty rekompensat są niemałe. - Dlatego potrzebny jest umiar i rozsądna ocena ewentualnego uszczerbku na zdrowiu - podkreśla dr Jacek Mazur. - Trudno przyznać równe pieniądze za ropiejące oko i za małą rankę na dłoni. To nie to samo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska