Modelowym przykładem, jak działa ten chory system, jest polski rynek paliw. Na świecie od roku ropa leci na łeb na szyję, a u nas ceny paliw spadają w tempie kapania kropel etyliny po wyłączeniu dystrybutora. Państwowi monopoliści, Orlen i Lotos, notują rekordowe marże, więc mają z czego spuszczać, ale po co? Konkurencja nie naciska, bo jej nie ma. A nie ma, bo wyklucza ją „bezpieczeństwo energetyczne”.
Państwo też nie naciska na energetyczne molochy, choć powinno działać w interesie obywateli. Teoretycznie, bo w praktyce państwo (niezależnie, czy rządzi prawica, centrum czy lewica) kieruje się inną logiką: im drożej, tym lepiej, bo większa jest dywidenda, co pozwala łatać dziurę budżetową. Że do bólu wysysa to jednocześnie budżety milionów rodzin i dławi gospodarkę, co szkodzi całemu państwu, polityków już nie obchodzi. Im pasuje obecna doktryna „bezpieczeństwa”, bo gwarantuje tysiące posad partyjnym kolegom i znajomym królika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?