Z numerem "1" wystartuje ubiegłoroczny triumfator Holender Dylan van Barle (Jumbo-Visma), a na liście startowej 120. edycji legendarnego wyścigu, nie bez powodu nazywanego "Piekłem Północy", znalazło się trzech polskich kolarzy: Michał Kwiatkowski (Ineos Grenadiers), Maciej Bodnar (TotalEnergies) i Kamil Gradek (Bahrain-Victorious). Najbardziej doświadczony z tej trójki Bodnar stanie na starcie po raz 11. W 10 poprzednich edycjach pięciokrotnie osiągnął metę w Roubaix.
Dla większości uczestników samo dotarcie do welodromu w Roubaix po pokonaniu morderczej trasy jest już powodem do dumy. Kandydatów do zwycięstwa czeka wiele niespodzianek. Krasy, przebite opony, awarie sprzętu, upadki, kontuzje - to codzienność "Piekła Północy".
Szczególnie niebezpieczne są oczywiście odcinki wyłożone ponad stuletnim brukiem, który diametralnie różni się od brukowanych odcinków belgijskich klasyków - jak choćby ubiegłotygodniowego Tour des Flanders wygranego przez Słoweńca Tadeja Pogacara, który jednak nie zdecydował się jeszcze na udział w Paryż-Roubaix.
Bruki Paryż-Roubaix są nieregularne i wyboiste. Jak to określił przed laty amerykański kolarz Chris Horner: "To jakby na gruntową drogę zrzucić z helikoptera setki kamieni". Organizatorzy obliczyli, że tych kamieni na ponad 54 kilometrach jest ponad sześć milionów.
Są to drogi zamknięte na co dzień dla ruchu, prowadzące przez pola, lecz otoczone troskliwą opieką. Miłośnicy wyścigu, zrzeszeni w "Stowarzyszeniu Przyjaciół Paryż-Roubaix", poświęcają mnóstwo czasu i pracy na konserwację nawierzchni uzupełniając ubytki powstałe po zimie i wiosennych ulewach, wyrównując pobocza oraz usuwając z dróg ziemię i piasek. Tytułem eksperymentu - udanego, jak się okazało - do zlikwidowania kęp trawy wyrastającej pomiędzy kamieniami użyto wiosną "naturalnych, ekologicznych kosiarek", czyli... stad kóz i owiec.
Trasa jest więc gotowa, podobnie jak kibice, których dziesiątki tysięcy co roku pojawia się na poboczach kluczowych odcinków wyścigu. Przygotowani są kolarze, którzy już od pewnego czasu, w wyznaczonych przez dyrekcję terminach, zapoznają się z najtrudniejszymi odcinkami. Tych zaś pokonać muszą aż 29, z których najtrudniejsze, oznaczone pięcioma gwiazdkami, to Arenberg (2,3 km), Mons-en-Pevele (3 km) i znajdujący się 16 kilometrów przed metą Carrefour de L'Arbre (2,1 km).
"Piekło Północy" jest nieprzewidywalne i choć większość ekspertów oczekuje walki wspaniałych przełajowców - van Aerta (Jumbo-Visma) i van der Poela (Alpecin-Deceuninck), pech czy słabsza dyspozycja może spowodować, że otworzy się szansa dla takich kolarzy, jak mistrz świata w jeździe na czas Włoch Filippo Ganna, inny świetny "czasowiec" Szwajcar Stefan Kueng czy prezentujący w tym sezonie wysoką formę były mistrz świata Duńczyk Mads Pedersen.
W przeddzień wyścigu mężczyzn, w sobotę, na starcie trzeciej edycji kobiecego Paryż-Roubaix staną 24 zespoły, z dominującą w tym sezonie ekipą SD Worx, mającą za liderkę Belgijkę Lotte Kopecky, i drużyną Trek-Segaferedo z ubiegłoroczną triumfatorką Włoszką Elisą Longo Borghini. Na tych dwóch zawodniczkach skupiona będzie zapewne uwaga kibiców, choć włoska zawodniczka po kłopotach zdrowotnych dopiero dochodzi do wysokiej formy.
Kopecky natomiast po efektowej wygranej w Tour des Flandres marzy o rewanżu za ubiegłoroczną edycję "Piekła Północy", gdzie była druga, za samotnie finiszującą na welodromie w Roubaix Longo Borghini. Wysoko oceniane są także szanse doświadczonej Australijki Grace Brown i młodziutkiej Brytyjki Pfeiffer Georgi.
Trasa wyścigu pań jest krótsza, choć organizatorzy "dołożyli" do niej ponad 20 km w porównaniu z ubiegłoroczną edycją. Na 154 kilometrach wyścigu z Denain do Roubaix znalazło się 17 odcinków brukowych, w tym dwa o najwyższej skali trudności - Mons-en-Pevele i Carrefour de L'Arbre.
W doborowej stawce uczestniczek znalazło się pięć Polek - Agnieszka Skalniak-Sójka (Canyon-SRAM), Marta Lach (Ceratizit WNT), Marta Jaskulska (Liv Racing), Karolina Kumięga (UAE Team) i Kaja Rysz (Lifeplus Wahoo).
(PAP)