Pędzące tiry i brak chodników są koszmarem mieszkańców Klisina w gminie Głubczyce. Dzieci boją się chodzić do szkoły, pękają przydrożne domy

Łukasz Biernacki
Łukasz Biernacki
Wideo
od 16 lat
Rodzice dzieci mieszkających przy drodze wojewódzkiej 417 w Klisinie w gminie Głubczyce codziennie drżą o życie swoich pociech idących do szkoły. Przy wąskiej drodze, którą jeżdżą dziesiątki aut i tirów nie ma chodnika. Dużym problemem Klisina jest też wjazd do wioski, gdzie pędzące ciężarówki powodują pękanie domów.

Droga do szkoły

W Klisinie w powiecie głubczyckim przecinają się dwie drogi wojewódzkie: 417 i 416. Przez miejscowość codziennie przejeżdżają tysiące samochodów osobowych i ciężarowych jadących do Opola z Głubczyc czy Prudnika.

Mimo tak wielkiego ruchu w wielu miejscach wioski wciąż nie ma chodników, brakuje też przejść dla pieszych.

Na niebezpieczeństwo najbardziej narażeni są mieszkańcy tzw. wyspy, czyli domów położonych pomiędzy rozwidlającą się na dwie jednokierunkowe jezdnie drogi wojewódzkiej 417.

Osoby tam mieszkające, wychodząc ze swoich domów czy posesji, trafiają bezpośrednio na ruchliwą drogę, przy której nie ma chodnika. Trasę zmuszone są też pokonywać dzieci idące do miejscowej szkoły.

- Sytuacja nie jest ciekawa, wczoraj córka mówiła do koleżanek, że wracając ze szkoły, o mało nie zginęła. Włos zjeżył mi się na głowie, gdy to słyszałem. Ruch jest dosyć spory, przydałoby się coś z tym zrobić, żeby było bezpieczniej – mówi pan Rafał z Klisina.

Zdaniem mieszkańców, do rozwiązania problemu wystarczyłaby budowa nawet wąskiego chodnika lub przejścia dla pieszych, które zmusi kierowców do zwolnienia.

Pędzące tiry i pękające domy

Dużo problemów mieszkańcom Klisina przysparza też wjazd do wioski od strony Głubczyc, gdzie kierowcy nie zwalniają do regulaminowych 50 km/h.

Pędzące ciężarówki w połączeniu z nierówną nawierzchnią powodują pękanie przydrożnych domów Jeden z mieszkańców tłumaczy nam, że największe straty powodują tiry puste.

Są lekkie, przez co podskakują na wybojach, a siła uderzeniowa niszczy domostwa. W tym miejscu często dochodzi też do wypadków.

- Domy się trzęsą, mój już jest popękany. Studzienka na drodze jest za nisko położona, zrobił się taki uskok. Kiedy samochód przejeżdża, to w piwnicy dosłownie wszystko słychać. Mieszkam tu bardzo krótko, a w tym czasie były już trzy wypadki samochodowe – mówi nam pani Teresa, mieszkanka Klisina.

Co dalej?

Jak dowiedzieliśmy się w Zarządzie Dróg Wojewódzkich w Opolu, sprawa Klisina jest im znana. Rzecznik prasowy poinformował nas jednak, że nie wpłynął do nich żaden wniosek dotyczący rozwiązania tej kwestii.

- Głównym zadaniem Zarządu Dróg Wojewódzkich jest poprawa bezpieczeństwa na drogach. W tym bezpieczeństwa niechronionych uczestników ruchu, pieszych. Jesteśmy żywo zainteresowani powstawaniem nowych, bezpiecznych przejść, jednak proceduralne każdy wpływający do nas wniosek kierowany jest do Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przy marszałku województwa. Tam poddawany jest analizie przez specjalistów i opiniowany. Żaden wniosek nie pozostaje bez odpowiedzi. Pozytywnej lub negatywnej. Jeśli jakiś wniosek został złożony do BRD zapewne zostanie skierowana do wnioskującego opinia. My, ZDW, ze swojej strony namawiamy do składania nowych wniosków w ramach programu "super zebra", wnioski przyjmowane będę do końca bieżącego miesiąca – mówi Arkadiusz Branicki, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Wojewódzkich w Opolu.

Zupełnie innego zdania jest za to były sołtys Klisina, który twierdzi, że o dodatkowe przejścia dla pieszych i chodniki we wsi bezskutecznie walczy już od 2015 roku.

- Jako sołtys zabiegałem o poprawę sytuacji na drogach wojewódzkich w Klisinie. W obecności dyrektora Poliwody i posłanki Kolendy-Łabuś powstał dokument niezbędnych zadań. Część z nich została wykonana. Niestety te wady, które są najbardziej niebezpieczne dla mieszkańców, mimo obietnic nie zostały usunięte do dziś. Jeśli urzędnicy WZD twierdzą, że nie mają tych dokumentów to albo mają bałagan, albo kłamią – przekazał nam Krzysztof Bednarz, były sołtys Klisina

Klisinianie zauważają jednak, że nawet jeżeli problem pędzących aut zostanie rozwiązany, nikt nie zwróci im kosztów naprawy popękanych ścian czy też zdrowia utraconego w stresie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska