Kiedy na cztery sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry, przy wyniku 34:34, Azoty otrzymały rzut karny, serca opolskich kibiców stanęły. Było czego żałować, bo parę sekund wcześniej to gwardziści mieli piłkę na wyprowadzenie zwycięskiej akcji. Głupia strata Kamila Mokrzkiego, a następnie jego ratunkowy faul mogły jednak wszystko pogrzebać.
W najtrudniejszym momencie ekipę z Opola uratował jednak ten, na którym w obecnym sezonie prawie zawsze może ona polegać - bramkarz Mateusz Zembrzycki. Obronił próbę nieomylnego wcześniej w „siódemkach” Piotra Jarosiewicza, doprowadzając tym samym do serii karnych. Na jej początku zatrzymał Bartosza Kowalczyka, ale nie były to jedyne kluczowe obrony, jakie wykonały w całym spotkaniu.
Bardzo możliwe, że popularny „Keczup” wcale nie spędziłby szczególnie dużo czasu między słupkami, gdyby nie pech Adama Malchera. Ten golkiper opolan dobrze zaczął bowiem mecz, ale przy jednej ze skutecznych parad doznał urazu dłoni i po około kwadransie opuścił plac gry. Potem tylko dwukrotnie pojawił się na nim przy karnych dla Azotów. Poza tym przez większość czasu jego ręka była obłożona lodem.
Wracając jednak do przebiegu konfrontacji, od pierwszych minut toczyła się ona w zabójczym tempie i była niezwykle emocjonująca. Zaczęło się lepiej dla Gwardii, ponieważ za sprawą świetnych zagrań Macieja Zarzyckiego i Szymona Działakiewicza objęła ona prowadzenie 9:6.
Nie cieszyła się nim jednak przesadnie długo, ponieważ w 19. minucie było już 11:11. Opolanom mocno dawał się we znaki ich były rozgrywający Antoni Łangowski, ale też przyjezdni nie pozostawali dłużni. Ich mocną stroną była współpraca z obrotowym Mateuszem Jankowskim. To przede wszystkim dzięki trafieniom swojego kapitana, Gwardia na półmetku przegrywała tylko 18:19.
Pierwsze fragmenty drugiej odsłony należały jednak do gospodarzy, przez co w 41. minucie ekipa z Opola przegrywała już 22:25. Jej gracze jednak nic sobie z tego nie robili, a już szczególnie Zarzycki, będący prawdziwym motorem napędowym zespołu. Już na kwadrans przed końcem było 26:26, a 180 sekund przed ostatnim nawet 34:32 dla gości. Skończyło się jednak na karnych, w których gwardziści pomylili się tylko raz (nie trafił Mokrzki). W Azotach pomylili się Bartosz Kowalczyk oraz Michał Skwierawski i triumf Gwardii stał się faktem.
Nie może jednak ona długo się nim cieszyć, ponieważ znacznie ważniejsze boje z puławianami czekają ją już 17 i 23 listopada. To bowiem dni, w których obie drużyny stoczą ze sobą walkę o niebagatelną stawkę, jaką jest awans do fazy grupowej Pucharu EHF. O ile Azoty znają już jej smak, o tyle Gwardia nigdy jeszcze tak wysoko na europejskim szczeblu nie grała. Pierwsze z tych starć odbędzie się w niedzielę w Opolu o godz. 19. O tej samej porze sześć dni później rewanż w Puławach.
Azoty Puławy - Gwardia Opole 34:34 (19:18), karne 2:4
Azoty: Koszowy, Bogdanow - Seroka 8, Łangowski 7, Przybylski 6, Jarosiewicz 4, Dawydzik 3, Podsiadło 2, Szyba 2, Kowalczyk 1, Rogulski 1, Skwierawski.
Gwardia: Malcher, Zembrzycki - Zarzycki 8, Działakiewicz 6, Jankowski 6, Mauer 4, Milewski 4, Mokrzki 2, Morawski 2, Zieniewicz 1, Lemaniak, Małecki, Siwak, Skraburski.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?