Pod koniec ubiegłego roku, kiedy USA przygotowywały się do wojny z Irakiem, Phenian - wiedząc, że Amerykanie nie zdecydują się otwierać drugiego frontu - wyrzucił inspektorów kontrolujących północnokoreańskie instalacje atomowe. Kilka tygodni później przystąpił do wytwarzania plutonu, potrzebnego do produkcji bomb atomowych. To wszystko było szantażem, reżim Kim Dzong Ila chciał w ten sposób wymusić od USA dostawy żywności, paliwa oraz zawarcie układu o nieagresji. Ale Amerykanie przeczekali, aż upadł Bagdad.
Wtedy najbardziej zaniepokoili się Chińczycy. Nie odpowiada im ani wizja Korei północnej uzbrojonej w atom, ani marsz Amerykanów na Phenian. Pekin ma też największy wpływ na reżim Kim Dzong Ila, więc nic dziwnego, że po krótkich, ale intensywnych zakulisowych negocjacjach Koreańczycy z północy zmienili stanowisko. Zgodzili się na rozmowy w trójkacie Pekin - Waszyngton - Phenian, i to bez warunków wstępnych. Czy rokowania zakończą się sukcesem, czyli rezygnacją KRLD z posiadania broni jądrowej? Są na to bardzo duże szanse. Reżimu nie stać na zrażenie sobie Chin, od których jest niemal całkowicie uzależniony gospodarczo. Nie stać też na dalsze prowokowanie Amerykanów, bo czym to może dzisiaj grozić, pokazuje los Saddama. To tylko pozory, że Korea północna jest nieobliczalna i niezrozumiała w swych poczynaniach. Jeśli się im dobrze przyjrzeć, można zobaczyć, że wcześniej Kim Ir Sen, a potem jego syn często napinali strunę, ale nigdy jej nie przeciągnęli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?