Pijani kierowcy powinni zwracać koszty akcji ratunkowych

Archiwum
Lądowisko przy WCM w Opolu
Lądowisko przy WCM w Opolu Archiwum
Ratowanie życia i zdrowia ofiar wypadków drogowych jest coraz droższe. To dlatego, że coraz częściej poza pogotowiem, strażą pożarną i policją, wzywane jest na miejsce Lotnicze Pogotowie Ratunkowe (LPR).

Transport rannych z wykorzystaniem śmigłowca stał się w zasadzie normą - wystarczy, że lekarz stwierdzi, iż ze względu na doznane obrażenia pacjent musi jak najszybciej znaleźć się w szpitalu.

Problem w tym, że w kosztownych akcjach ratowniczych bardzo często uczestniczą osoby pijane, które same doprowadziły do wypadku. Tak było choćby 5 marca pod Szymiszowem w powiecie strzeleckim.

Kierowca peugeota, który wiózł dwie osoby, na prostym odcinku drogi zjechał nagle do lasu i uderzył w drzewo. Pasażerowie i sprawca ledwo uszli z życiem.

Stan kierowcy był tak zły, że trzeba było wezwać śmigłowiec. Dopiero w szpitalu okazało się, że mężczyzna był pijany - miał w organizmie 1,5 promila alkoholu. Podobnie było w przypadku kierowcy, który dachował w Strzelcach Opolskich na ulicy Parkowej - miał 1,6 promila, wziął samochód bez wiedzy właścicielki i na dodatek nie posiadał prawa jazdy.

Choć koszty takich akcji ratowniczych liczone są w tysiącach złotych, sprawcy nie muszą za nie płacić ani złotówki.

- Nie ma dla nas znaczenia, czy ratowana osoba jest sprawcą wypadku i czy znajduje się pod wpływem alkoholu - tłumaczy Justyna Sochacka, rzeczniczka LPR-u. - Każdego pacjenta traktujemy tak samo i nie domagamy się od niego zwrotu kosztów.

LPR działa jako zakład opieki zdrowotnej podległy ministrowi zdrowia. Za wykonane loty płaci więc podatnik niezależnie od tego, czy sprawca był pijany. Podobnie jest w przypadku karetek, których wyjazdy finansuje NFZ.

- Tak nie powinno być - uważa Norbert Krajczy, były senator i dyrektor szpitala w Nysie. - W takich przypadkach pijani sprawcy wypadków powinni ponosić koszty akcji ratunkowych, a jeżeli przepisy nie przewidują takiej możliwości, to trzeba je zmienić.

Od poniedziałku próbowaliśmy uzyskać w ministerstwie odpowiedź na pytanie, czy resort chociaż próbuje odzyskiwać publiczne pieniądze od pijanych sprawców. Ale do tej pory nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Dla porównania prywatne ubezpieczalnie znacznie lepiej dbają o swoje interesy. Gdy dochodzi do wypadku, wypłacają poszkodowanemu pieniądze z polisy OC, ale jednocześnie żądają od pijanego sprawcy zwrotu wszelkich kosztów np. związanych z leczeniem ofiary lub naprawą rozbitych samochodów, jeżeli uczestniczyły one w zdarzeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska