MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pikieta związkowców pod urzędem wojewódzkim w Opolu

Dzisiejsza pikieta Opolan była głosem poparcia dla strajku generalnego, który przeprowadzili związkowcy na Górnym Śląsku.
Dzisiejsza pikieta Opolan była głosem poparcia dla strajku generalnego, który przeprowadzili związkowcy na Górnym Śląsku. Paweł Stauffer
Mimo zimna ponad 500 osób protestowało przed urzędem wojewódzkim w Opolu, żądając pracy i godnych pensji.

Przyjechali z Nysy, Zdzieszowic, Brzegu, Zawadzkiego, Ozimka i innych opolskich miejscowości. Z transparentami, flagami, gwizdkami.

"Nie pensjom głodowym", "Dość wyzysku pracowników" - napisali na banerach.

Cecylia Gonet, przewodnicząca opolskiej "Solidarności" mówiła o dramatycznej sytuacji społeczno-gospodarczej w kraju i regionie. - Żądamy zaniechania zwolnień grupowych w opolskich przedsiębiorstwach - mówiła.

Główne postulaty pikietujących, to:

wycofanie niekorzystnych dla pracowników zmian w Kodeksie pracy.
uchwalenie przez Sejm RP ustaw ograniczających stosowanie tzw. umów śmieciowych
zaniechanie likwidacji rozwiązań emerytalnych przysługujących pracownikom zatrudnionym w warunkach szczególnych i szczególnym charakterze
zaprzestanie likwidacji szkół i zaprzestania przerzucania finansowania szkolnictwa publicznego na samorządy
stworzenie osłonowego systemu regulacji finansowych oraz ulg podatkowych dla przedsiębiorstw utrzymujących zatrudnienie w okresie przestoju produkcyjnego

W dużym tekturowym pudle pikietujący spalili symboliczne umowy śmieciowe.

Liderzy związkowi zanieśli postulaty wojewodzie i marszałkowi. - Trzeba wiedzieć, kto tworzy miejsca pracy. Na razie nie związkowcy, a pracodawcy i to w ich głos rząd powinien się szczególnie wsłuchiwać w obecnej sytuacji gospodarczej - tak wojewoda Ryszard Wilczyński odpierał argumenty związkowców oczekujących, że rząd wycofa się z pomysłu wprowadzenia do Kodeksu pracy zapisów o elastycznym czasie pracy.

Dzisiejsza pikieta Opolan była głosem poparcia dla strajku generalnego, który przeprowadzili związkowcy na Górnym Śląsku.

Czterech mężczyzn z Brzegu pytanych o to, czy wierzą w powodzenie takich protestów, odpowiedziało, że to jedyny sposób na wyrażenie tego, co czują.

- Moje dorosłe dzieci nie pracują, bo nie mają pracy albo oferuje im się głodowe pensje. Żona też nie ma zatrudnienia. Musimy się utrzymać z mojej jednej pensji. Czy to normalne? - pytał jeden z nich.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska