Piłkarze Odry grali, by przegrać

Redakcja
- Czterech zawodników z naszej drużyny: Marcin Feć, Łukasz Ganowicz, Tomasz Copik i Marek Tracz specjalnie chcieli przegrywać ostatnie mecze - mówi były trener Odry.
- Czterech zawodników z naszej drużyny: Marcin Feć, Łukasz Ganowicz, Tomasz Copik i Marek Tracz specjalnie chcieli przegrywać ostatnie mecze - mówi były trener Odry. fot. Mariusz Matkowski
Rob Delahaije, były trener Odry Opole: - Czterech zawodników chciało przegrywać. Odpuszczali, robili błędy, dostawali kartki, by osłabiać zespół.

- Po niespełna czterech miesiącach pracy podał się pan do dymisji. Przygoda z Odrą to osobista porażka?
- Nie jestem trenerem, który lubi przegrywać, i taka sytuacja nie jest przyjemna. Ale są porażki, na które nie masz wpływu. Kiedy usłyszałem, co dzieje się w klubie, podjąłem decyzję, by odejść.

- A co dzieje się w klubie?
- W środę po treningu jeden z piłkarzy poinformował mnie, że czterech zawodników z naszej drużyny: Marcin Feć, Łukasz Ganowicz, Tomasz Copik i Marek Tracz specjalnie chcieli przegrywać ostatnie mecze. Świadomie odpuszczali, robili błędy, dostawali kartki, by osłabiać zespół. Usłyszałem też, że panowie Andrzej Dusiński (wiceprezes Odry - przyp. red.) i Andrzej Prawda (dyrektor Odry - przyp. red.) zrobili zebranie z tymi piłkarzami, na którym Dusiński powiedział, że jak przegrają raz czy dwa, to trener będzie zwolniony.

- Domyślam się, że powiedział to ktoś spoza tej czwórki. Jak zatem dać wiarę temu, co on mówi?
- To zawodnik spoza tej czwórki, ale piłkarz kadry, jest w szatni i wie, co za jej drzwiami się dzieje. Wierzę mu w stu procentach. Jego relacja tylko potwierdziła moje wcześniejsze podejrzenia. Rozmawiałem z byłymi trenerami Odry i mówili, że za ich kadencji było podobnie. A kiedy masz taką wiedzę, to wówczas zaczynasz inaczej patrzeć na postawę zawodników, szukać przyczyn porażek także tych pozasportowych. Kiedy dwa tygodnie temu, grając w przewadze, przegraliśmy z Lechią Gdańsk, tracąc dwie bramki w ostatnich minutach, to przecierałem oczy ze zdumienia. Nie rozumiałem, co w ostatnich piętnastu minutach się działo na boisku. Zacząłem mieć wątpliwości co do zaangażowania niektórych zawodników, ale ludzie z boku mówili: spokojnie, tak nie jest, jak myślisz. Potem pojechaliśmy do Poznania i tam stało się to samo. Byłem bezsilny wobec tego, co zawodnicy robili na boisku, ale nie miałem żadnych dowodów. W środę moje podejrzenia zostały potwierdzone. Gdy przychodziłem do Opola, powiedziałem, że kiedy tylko odczuję, że mecz został sprzedany czy odpuszczony, to kończę od razu.
- Od kiedy miał pan podejrzenia, że piłkarze grają przeciwko trenerowi?
- Po meczu z Lechią mówiłem sobie: "Jezu, to jest niemożliwe". Bramkarz, który przez cały okres przygotowawczy prezentuje się super, w sześciu meczach puszcza osiem bramek, a cztery z nich to jego wina.
- To dlaczego po meczu z Lechią nie zmienił pan Fecia, skoro zagrał źle?
- Wtedy nie wiedziałem tego, co wiem dzisiaj. Chciałem dać mu następną szansę, by się przełamał.

- Marcin Feć twierdzi, że nie miał typowo bramkarskich treningów, tylko robił to, co zawodnicy innych formacji.
- Tylko dlaczego w czterech pierwszych meczach bronił bardzo dobrze, a w piątym fatalnie? Nie miałem trenera bramkarzy, ale każdy trening był różnorodny i zawsze były zajęcia poświęcone bramkarzom. Marcin Feć jest dla mnie skończony.

- W pamięci wielu kibiców Rob Delahaije pozostanie trenerem przegranym, który w sześciu meczach zdobył tylko cztery punkty. Nie lepiej było zostać w Odrze, wyrzucić tę czwórkę piłkarzy z kadry i pokazać, że zespół jest dobrze przygotowany i potrafi wygrywać?
- Kiedy w klubie dzieją się takie rzeczy, to mówię stop. Z czymś takim nie chcę mieć nic wspólnego.

- Kiedy przychodził pan do Opola, to znał złą reputację Odry, która w poprzednich latach mocno kojarzona była z korupcją. Nie czuł pan obaw, że coś takiego może się zdarzyć?
- Nie. Niestety, trafiłem na zorganizowaną akcję skierowaną przeciwko mnie. To pokazuje mentalność polskich piłkarzy.

- Pańskie relacje z zespołem od początku były złe?
- Normalnie pracowałem z tą grupą, nie robiłem dziwnych rzeczy. Może język był problemem, ale odkąd w klubie został zatrudniony mój asystent Sebastian Żymła, który był moim tłumaczem, to ten problem zniknął. Natomiast po meczu w Lublinie zobaczyłem, że zawodnicy w autokarze pili piwo. Drużyna dostała trzy tysiące kary. Myślę, że kiedy zacząłem wprowadzać w zespole dyscyplinę, wtedy zacząłem być złym trenerem i nie miałem oparcia w grupie. Ale nie chcę mieć w piłkarzach kolegów, bo jak jestem dla nich kolegą i muszę któregoś posadzić na ławce, to wtedy mam problem.

- A zrobił pan własny rachunek sumienia? Gdyby jeszcze raz miał pan przyjść do Odry, to co by pan zmienił?
- Od razu wyrzuciłbym tych czterech piłkarzy.

- Podczas przygotowań, kiedy inni ostro trenowali, pan zrobił drużynie tydzień wolnego. Nie miało to wpływu na postawę zespołu?
- Nie. W ten sposób pracuje się w Holandii i chciałem w Odrze wprowadzić inny, bardziej nowoczesny system przygotowań. Dwanaście tygodni przygotowań to za dużo. Zespół jest dobrze przygotowany pod względem motorycznym, co pokazują wyniki sporttesterów.

- Padają też zarzuty o forowanie niektórych graczy. Na przykład Andrewa Konopelsky'ego.
- On nie należy do najlepszych piłkarzy, jeśli idzie o technikę. Ale ma ogromne serce do gry i jak najlepiej chce wypełnić swoją rolę w drużynie.

Opinie

O komentarz poprosiliśmy piłkarzy i działaczy oskarżonych przez trenera Roba Delahaije.

Tomasz Copik:
- Zastrzelił mnie tym, co usłyszałem. Nie wiem, czy on jest poważny, bo to jedna wielka głupota. Jeśli trener tak uważa, to jest w wielkim błędzie. Zwala winę na nas, a niech sam przemyśli, co robił, jak nas przygotował, czy porażki nie obarczają także jego.

Marcin Feć:
- Musiałbym być skończonym kretynem, żeby grać przeciw trenerowi. W klubie jestem od dwunastego roku życia, dla mnie Odra to coś więcej niż miejsce pracy. Jestem pewien, że trener sobie to wszystko zmyślił, że żaden zawodnik do niego nie przyszedł, a na swoją nieudolność i brak wyników znalazł wytłumaczenie. Takiej sytuacji, że ktoś gra przeciw trenerowi, po prostu nie było i nie mogło być. Czemu nie przyszedł i nie powiedział nam tego w twarz? Nie tylko nam, ale całej drużynie. Woli rzucać oszczerstwa do gazety, bo to łatwe.

Marek Tracz:
- Większej bujdy wyssanej z palca nie słyszałem. Odra jest w moim sercu i nikt w taki sposób nie będzie mi ubliżał. Jeżeli ten pan mówi takie rzeczy, to niedługo możemy się spotkać w sądzie. To nie moja wina, że nie potrafił przygotować drużyny do sezonu i nie umiał ułożyć jej taktycznie.

Andrzej Dusiński:
- Nie mam zamiaru tej sprawy tak zostawić. Te słowa nadają się do sądu i tam się pewnie spotkamy. Nic więcej.

Łukasz Ganowicz:
- Jeśli pan Delahaije nie cofnie tych słów, to skieruję sprawę do sądu. Skoro grałem niby przeciwko trenerowi, to dlaczego w meczu z Lechią strzeliłem dwa karne, a w ostatniej minucie po błędach dwóch kolegów ratowałem sytuację. Jestem w tym klubie już wiele lat. Nigdy nawet przez głowę mi nie przeszło, że można zagrać przeciw trenerowi. Przecież piłka to nasz zawód, za wygrane mecze mamy premie. Grając przeciw trenerowi, grałbym przeciw sobie i swojej rodzinie.

Andrzej Prawda:
- Do takiego poziomu retoryki i rynsztoka nie mam zamiaru się zniżać. Takie oszczerstwa są poniżej jakiejkolwiek godności. Niech pan Delahaije zastanowi się sam nad sobą, nad tym, jak prowadził drużynę, i własnym warsztatem szkoleniowym, a nie rzuca oszczerstwa na zawodników, którzy wiele tu zrobili i byli z klubem w trudnych momentach. Oskarżanie mnie to absurd. Mnie za parę dni miało w tym klubie nie być. Już wszystkie szczegóły mojego rozstania z klubem były dograne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska