Pisarz niepokorny, zawsze chodził swoimi drogami. Pamiętamy o Rafale Urbanie, niezwykłym śląskim gawędziarzu z Głogówka

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Pomnik Rafała Urbana w Głogówku
Pomnik Rafała Urbana w Głogówku Krzysztof Strauchmann
Edward Stachura o jego śmierci napisał wiersz. 12 stycznia minęła 41. rocznica śmierci Rafała Urbana, gawędziarza, pisarza, poety, wielkiego piewcy piękna opolskiej ziemi.

Urodził się w 1893 roku w niewielkim osiedlu Winiary w Głogówku. Jego ojciec Antoni Urban ukończył wyższą szkołę sadowniczą w Prószkowie. To on zaraził syna miłością do sadów, drzew owocowych, pasją eksperymentowania, tworzenia nowych odmian i smaków. Zainteresował Rafała biologią, nauczył łacińskich nazw roślin i zwierząt.

Młody Rafał pewnie rozpoczął naukę w gimnazjum katolickim w Nysie. Według oficjalnego życiorysu autorstwa Wilhelma Szewczyka ze szkoły wyleciał w wieku 14 lat, gdy prefekt znalazł w jego rzeczach "Syzyfowe prace" Żeromskiego oraz niedozwolone książki Feuerbacha, Engelsa i Kropotkina. Wrócił do Głogówka, pracował w gospodarstwie. Za namową znajomego księdza kilka lat później wznowił naukę w gimnazjum w Prudniku, które ukończył dopiero w wieku 21 lat.

Obieżyświat Rafał Urban

Ledwie skończył gimnazjum, wybuchła I wojna światowa i Rafała Urbana powołano do wojska. Życiorysy milczą, na jakim walczył froncie, z jego opowiadań wynika, że był we Francji, gdzie trafił do niewoli. Po wojnie cztery lata spędził w Anglii, jeździł po całej Europie. rChciał studiować w Berlinie, był w Austrii i Kanadzie. Jakiś czas chodził na wykłady w Oksfordzie i w paryskiej Sorbonie. W 1924 mieszkał w Bawarii, gdzie obserwował rodzący się faszyzm. Ogrodnictwo ukończył ostatecznie w Akademii Rolniczo-Leśnej w Monachium. Wszędzie, gdzie studiował jednocześnie sam musiał zarabiać na utrzymanie.

Po kilkunastu latach tułaczki wrócił do Winiar. Ożenił się w 1933 r. z miejscową dziewczyną Marią i osiadł w Głogówku, gdzie prowadził sad i gospodarstwo. Na świat przyszły jego dzieci - syn Karol i cztery córki. Wtedy też Rafał zaczął pisać. Jak Andersen, na początku bajki, tyle że osadzone w śląskich realiach.

- Pisanie to było jego hobby – wspominał w 2013 roku syn pisarza Karol Urban. - Wieczorami siadał i pisał, gdy miał natchnienie. Gdy został prezesem Związku Literatów w Opolu zaczął swoje bajki i opowiadania zbierać do druku.

W 1945 roku, kiedy do Głogówka zbliżał się front i Armia Czerwona, Urban zabrał swoją rodzinę i uciekł przed wojną aż nad Jezioro Bodeńskie. Ale o tym nie wspominał w oficjalnych życiorysach, gdy już został prezesem opolskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Wrócił dopiero w 1947 roku, zastając swój dom kompletnie zniszczony i wyszabrowany.

Powojenny debiut

W Polsce Rafał Urban debiutował literacko w 1948 roku. Wygrał ogłoszony w Nysie konkurs literacki. Jury pokłóciło się o zwycięzcę. W czasach oficjalnie prowadzonej walki z niemczyzną wygrał autochton, Ślązak, który nawet nie pisał dobrze po polsku. Błędy w pisowni robił zresztą do końca życia, bo żadnej polskiej szkoły nie skończył.

W czasach komunistycznej siermięgi przydługi tytuł nagrodzonej sztuki mógł się wręcz wydać prowokacją: "Termin nyski, czyli Sterylizacja Niewinnego Baranka - Nieludzka komedia autochtoniczna z epoki Trzeciego Rajchu w pięciu aktach biurokratycznych".
Treść też odbiegała od oficjalnej propagandy o szczęśliwym powrocie Ziem Odzyskanych do Macierzy. Urban pisał w inwokacji o Ślązakach: "Myśmy relikta. Takie poniemieckie. Odzyskane. Wyszabrowane. U nas maszyn już nie ma. Chłop ziemi się trzyma. Maszyny mu poszły. Nie wiadomo gdzie doszły".

Sztuka "Termin nyski" nigdy nie została wystawiona na deskach teatralnych. Opublikowano ją drukiem dopiero po śmierci autora.

- Za nagrodę ojciec kupił konia do gospodarstwa, na którym ja miałem jeździć – wspominał w 2013 roku Karol Urban. - Mówił, że gdyby nagroda była wyższa, to starczyłoby na młodego. A tak kupił tylko starego. Mieliśmy jak wozić towary z naszego sadu na targ w Krapkowicach. Żeby być o piątej na targu, trzeba było wyjechać z domu o trzeciej w nocy.

W 1955 roku został pierwszym prezesem opolskiego oddziału Związku Literatów. Pozostał jednak niepokorny, władze krytykował za przymusową polonizację Ślązaków, lekceważenie ich poczucia odrębności. Ale do niemieckiej mniejszości też mu nie było blisko. Jak wspomina syn - czuł się przede wszystkim Ślązakiem, przywiązanym do swojej lokalnej ojczyzny, gwary, kultury, historii. Pragnął Śląska wielokulturowego, mówiącego równocześnie nawet nie dwoma, ale trzema językami - czeskim, polskim i niemieckim.

Pisarz niepokorny

- Wyrósł jak dzika gruszka na miedzy – wspominał w 2013 roku syn pisarza Karol Urban. - W Głogówku też go nie lubiano. Miejscowi uważali, że zostając prezesem polskiego Związku Literatów - sprzedał się Polakom. Pod koniec życia niewiele czasu spędzał w Winiarach, mieszkał w Warszawie, Krakowie, Opolu.

Dla pokolenia młodych, debiutujących literatów z lat 60. Rafał Urban stał się duchowym wzorem. Podobało się im to, że jest autentyczny, bliski zwykłego życia, daleki od polityki i propagandy. Kiedy umarł w 1972 roku, zbuntowany poeta Edward Stachura napisał "Piosenkę dla Rafała Urbana". Stachura mieszkał wtedy w Meksyku i "płakał" jak bóbr po Ojcu Rafale, który usynowił jego, włóczęgę: "Założę się z każdym, Ojcze Rafale; O piwo, wódkę, krew, życie zuchwałe; Że sobie jesteś teraz w śląskim raju; Doradcą ogrodnika w boskim gaju".

Śląsk w opowiadaniach Rafała Urbana, to był prawdziwy raj, jakiego już dzisiaj się nie zobaczy. Rodzinne Winiary pełne były sadów, w których gospodarze hodowali najbardziej egzotyczne odmiany owocowych drzew - z chińską morwą, turkmeńską jabłonią, jadalnymi kasztanami czy japońską pigwą.

Po śmierci Rafała Urbana to Związek Literatów wystawił mu w rodzinnym mieście pomnik – popiersie, które w 2014 roku zostało zdemontowane z placu przy bramie zamkowej i trafiło do lamusa. W 2019 roku władze Głogówka znalazły dla pomnika nowe miejsce obok budynku Centrum Kultury. Pozostała po Rafale Urbanie jego literatura, zebrana w dwutomowym wydaniu, pokazująca życie codzienne sto lat temu. Piękne, choć coraz bardziej odległe od współczesnego.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska