Plecami do ściany

Zbigniew Górniak

Gdy przemierzając ulice naszego urokliwego miasta, zobaczysz, Czytelniku, osobnika poruszającego się bokiem i przytulonego plecami do muru, nie dzwoń po pogotowie. Tym osobnikiem będę najprawdopodobniej ja. Chodzę tyłem do ściany ze strachu: coraz więcej bowiem takich, którzy chcieliby mnie..., którzy chcieliby mnie... No właśnie, jakiego tu teraz słowa użyć, aby być i felietonowo dosadnym, i pozostawać w zgodzie z kulturą słowa pisanego? Trudna sprawa! Powiem zatem tylko tyle, że z tych samych powodów, dla których ocieram się plecami o ściany, nie schylam się też po mydło, gdy mi ono upadnie pod prysznicem na basenie.
Od kilku tygodni nie ma w centrum mojego miasta choćby skrawka przestrzeni, na której można by zaparkować auto bez opłaty. W swoim mieście, w swoim kraju czuję się jak pijany frajer w podrzędnym burdelu, gdzie wszyscy chcą go skroić na kasę - od wykidajły przy drzwiach po barmana za kontuarem. Aby pławić się w wątpliwym luksusie parkowania pod swym miejscem pracy, musiałbym wziąć pół etatu w innej firmie, czego z kolei zabrania mi umowa z pracodawcą. Lecz co my tu gadamy o drobniakach! Pomówmy o pieniądzach naprawdę wielkich...
Oto na dzień dobry swojego urzędowania ekipa nowego premiera ogłasza, że chce opodatkować nasze wkłady oszczędnościowe w bankach. Harujesz jak wół, kolego, pobierasz za to pensję, od której państwo odkraiwuje sobie krwisty kawał, resztę pensji wydajesz na życie, a to, co ci zostaje - jeśli zostaje! - niesiesz w ząbkach do banku, niech tam obrasta procentami jak Lepper politycznym splendorem. A tu nagle - łuuups! - podwójne opodatkowanie, dziel się tym, co ci bank dał zarobić!
Premier Miller zasłynął swego czasu powiedzeniem, że prawdziwego mężczyznę nie poznaje się po tym, jak zaczyna, lecz po tym, jak kończy, czym wprawił w zachwyt rozszczebiotane stado warszawskich dziennikarek. Jeżeli opodatkowanie naszych lokat bankowych jest grą wstępną pana Millera, to jakie zafunduje on nam szczytowanie? Lepiej zawczasu przytulić się już tyłem do ściany.
Lewicy, która doszła do władzy, trudno się dziwić, że spełnia ona swe podstawowe ideologiczne powołanie, czyli zabieranie cudzych pieniędzy. Czymś w końcu trzeba zapchać tę dziurę budżetową, jaką wyrwały w finansach państwa pseudoreformy pseudoprawicy. Dlaczego jednak muszą to być akurat moje pieniądze? Niech lewica zabiera swojemu elektoratowi, ja na nią nie głosowałem.
Co piszę, zwrócony twarzą do drzwi. Z powodów, jakie zasygnalizowałem we wstępie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska