Pociąg też popłynął

Sławomir Draguła <a href="mailto:[email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 589
Parowozy potrafią pływać. Udowodniła to załoga pod dowództwem maszynistów Franciszka Mandrysza i Grzegorza Bętkowskiego.
Parowozy potrafią pływać. Udowodniła to załoga pod dowództwem maszynistów Franciszka Mandrysza i Grzegorza Bętkowskiego.
Jedni swoje pływadła budowali kilka miesięcy, innym wystarczył jeden dzień. Cel był wspólny: w dwa dni spłynąć Odrą z Raciborza do Kędzierzyna-Koźla.
Blisko 40-kilometrową trase marynarze-zapalencyz Polski i Czech pokonali na dziwnych obiektachplywających. Wszystko w ramach siódmej juz edycji imprezy „Odra rzeką integracji”. Fot. Daniel Polak.

Pływadła 2006

Blisko 40-kilometrową trasę marynarze-zapaleńcy z Polski i Czech pokonali na dziwnych obiektach pływających. Wszystko w ramach siódmej już edycji imprezy "Odra rzeką integracji".
- Chcemy, żeby ta rzeka nie kojarzyła się tylko z powodzią, ale przede wszystkim z rekreacją i dobrą zabawą - mówi Bronisław Piróg, współorganizator spływu.
Przez cały weekend Odrą dryfowały m.in. trabant, mały fiat, pociąg, dzielny wojak Szwejk na armacie, zagroda Kargula i Pawlaka, smok, a nawet rowerzysta.
- Nogi mi odpadają od tego pedałowania - mówił tuż po wyjściu na brzeg Rajnhard Komor z Ciechowic, niedaleko Raciborza.
Pan Rajnhard na co dzień konstruuje jednoślady, więc Odrę postanowił przepłynąć na rowerze. Ramę wziął ze starej ukrainy, koła zrobił ze styropianu. To nie pierwszy taki wyczyn mieszkańca Ciechowic. W ubiegłym roku pan Rajnhard "przeszedł" Odrę na nartach.

Nie lada pomysłowością wykazał się też Marian Berbecki z Kędzierzyna-Koźla. Na tratwie zbudował zagrodę Kargula i Pawlaka, bohaterów kultowej komedii Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi". Był płot, krowa Mućka, kot łowny, a nawet aparatura do robienia bimbru. Każdy, kto podpłynął do tratwy pana Mariana, mógł się napić wysokoprocentowej nalewki własnej roboty. Na finał rejsu, tak jak w filmie, Kargul z Pawlakiem pokłócili się, wytłukli gliniane garnki, a sierpem zniszczyli nowiuśkie koszule.
- Ten spływ to święto dobrego humoru i ludzi, którzy potrafią spojrzeć na świat z dystansem - mówi Bronisław Piróg.
Pan Bronek w tym roku przebrał się za dzielnego wojaka Szwejka. Miał mundur i wielką armatę, z której strzelał petardami.
Aplauz publiczności, zgromadzonej wzdłuż trasy spływu, wzbudził pływający mały fiat. Ustawiony na dwóch pływakach, zrobionych ze zbiorników paliwa, pochodzących z odrzutowca "Mig". I to cudo, jak amfibia, o własnych siłach wyjechało z rzeki na suchy ląd.

Do Koźla wszystkie pływadła zawinęły w niedzielne popołudnie. Witały je setki mieszkańców miasta. Na finał imprezy strzeliły szampany, a załogi już umówiły się za rok w tym samym miejscu na kolejny spływ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska