Pod słońcem Toskanii

Fot. Archiwum prywatne
Lokalne sklepy z winem enoteki kryją prawdziwe bogactwo świetnych trunków. I wcale nie trzeba na nie wydać majątku.
Lokalne sklepy z winem enoteki kryją prawdziwe bogactwo świetnych trunków. I wcale nie trzeba na nie wydać majątku. Fot. Archiwum prywatne
Malownicze wzgórza poszatkowane równymi rzędami winnych krzewów, sznury strzelistych cyprysów i zapach ziół w powietrzu. Kto tam raz pojedzie, będzie wracać.

Jak dojechać

Lokalne sklepy z winem enoteki kryją prawdziwe bogactwo świetnych trunków. I wcale nie trzeba na nie wydać majątku.
Lokalne sklepy z winem enoteki kryją prawdziwe bogactwo świetnych trunków. I wcale nie trzeba na nie wydać majątku. Fot. Archiwum prywatne

Lokalne sklepy z winem enoteki kryją prawdziwe bogactwo świetnych trunków. I wcale nie trzeba na nie wydać majątku.
(fot. Fot. Archiwum prywatne)

Jak dojechać

Najlepiej samochodem przez Brno, Wiedeń, Graz, Villach, Wenecję, Bolonię i Florencję. Z Opola dojedziemy tam w 13-14 godz. Koszt przejazdu (paliwo, winiety i opłaty za autostrady) ok. 800-1000 zł. Lot z Katowic do Bolonii można znaleźć nawet za 70-80 zł. Koszt wynajmu samochodu w Bolonii od 800 zł.

Toskania ma dwa oblicza. Jest ta z dużych miast - z Florencją, w której są dostojna galeria Uffizzi, Ponte Vecchio (Most Złotników) opływający klejnotami, zapierająca dech w piersiach katedra i Drzwi Raju z wykutym w nich Starym Testamentem.

Jest Toskania z Pizą, w której na Pole Cudów za każdym razem wchodzi się z niedowierzaniem. Że ta wieża ciągle stoi i że bezczelnie zabiera chwałę zbudowanej obok, tyle że prosto, pięknej katedrze.
Jest Toskania Sieny, do której na Palio, konny wyścig w samym sercu miasta, zjeżdża cały świat.
Patrząc na zamknięte w murach tych miast bogactwa kultury wielu wieków, docenia się potęgę ludzkiego umysłu i kunszt mistrzów pędzla czy dłuta.

- Ale żeby Toskanię poznać naprawdę, trzeba się zagubić pomiędzy rozsianymi na bezdrożach winnicami, zajrzeć do przydrożnych osterii czy trattorii - niedużych i tanich zazwyczaj restauracyjek, małych wioseczek i przejść uliczkami mniejszych i mniej tłocznych, miast i miasteczek - Cortony, Pienzy, Montalcino czy Montepulciano i San Gimignano - mówią Opolanie, którzy właśnie wrócili z wycieczki po włoskich bezdrożach. W osiem osób przez dwa tygodnie zjeździli toskańską prowincję.

Ceny

Ceny

>wino 4-8 euro za 0,75 l;
>obiad z przystawek (antipasti) i głównego dania (primi piatti) - 12-16 euro;
>pizza w restauracji 6-8 euro (w każdej niemal restauracji do rachunku doliczane jest coperto, czyli opłata za obsługę - od 1 do 2,5 euro/ osobę)
>1 kg winogron - 2-8 euro;
>pół kg dobrego parmezanu - 7-8 euro;
>1 litr oliwy z oliwek - 5-12 euro;
>pamiątkowe magnesy na lodówkę 2-6 euro;
>widokówki - 0,3-2 euro

Lody mistrza świata
San Gimignano, przez współczesnych nazywane "Manhattanem średniowiecza", znane jest wśród turystów już nie tylko z licznych wież (od których wzięło przydomek). Na centralnym piazza (czyli placu) tłumy łasuchów oblegają miejscową lodziarnię. Jej właściciel podobno posiada zaszczytny tytuł mistrza świata w robieniu najróżniejszych smaków lodów. Jego przysmaków mieli próbować wielcy tego świata - m.in. były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair.

Nawet tych, których lody na co dzień nie cieszą, zachwyci tu z pewnością pistacjowa gałka chłodnego deseru. Najlepszego sortu pistacje na ów przysmak sprowadzane są tu aż z Sycylii. Koniecznie trzeba też spróbować lodów szampańskich, z zamrożonymi w nich bąbelkami (uwierzy w to tylko ten, kto spróbuje). Lody truskawkowo-rozmarynowe i jeżynowo-lawendowe - też mają już swoich fanów.

- Generalnie we Włoszech warto spróbować lodów w każdej lodziarni - śmieje się Maciej Kalski, jeden z uczestników włoskiej wyprawy. - Bez dwóch zdań to jedna z ich kulinarnych, narodowych specjalności. Najlepsze, jakie jadłem, były o smaku malagi, z dużą ilością bakalii. Kolejne miały smak panacotty, lokalnego deseru przygotowywanego ze śmietany. Lody a'la panacotta smakowały, jakby były zrobione z serka homogenizowanego. Palce lizać!

Serowe szaleństwa
Na ulicach Amsterdamu, tych z coffeeshopami, unosi się zazwyczaj słodkawy zapach palonych w nich specyfików. Na uliczkach Pienzy (niewielkiego miasteczka, którego historyczne centrum zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO) króluje zapach owczego sera pecorino.

- Unosi się dosłownie wszędzie i tworzy niesamowitą atmosferę tego miejsca, które w całej naszej podróży podobało mi się chyba najbardziej - stwierdza Szymon Ogłaza, kolejny z uczestników wyjazdu.
Dla serowych smakoszy położona na południu regionu Pienza to mekka. Żółty, dojrzewający, owczy ser można tu kupić w niemal każdym sklepie - najlepiej w 2-3-kilogramowym krążku i ziołowej posypce. W wersji świeżej albo dojrzałej, leżakującej 6, 12 czy 18 miesięcy.

- W każdym sklepie smakuje inaczej i każdego warto spróbować choć po troszeczce - przekonuje Szymon Ogłaza.

Pecorino jest idealną przekąską do lokalnego wina. Sprawdza się też jako dodatek wtarty do sosów czy past. Jego "rywalem" jest popularny w całych Włoszech, ale smakujący w różnych regionach kraju nieco inaczej, znany też w Polsce parmezan.

- Kto chce spróbować prawdziwie toskańskiego, powinien kupić kawałek nie w markecie czy sklepiku, ale u sprzedawcy na targu - mówi Edyta Pamuła.

Na dachu Toskanii
Zanim wyjedziemy z Pienzy, koniecznie trzeba wyjść na otaczające miasto mury i choć chwilę popatrzeć na jeden z najpiękniejszych toskańskich krajobrazów - otaczające miasto pola i winnice.

- To dla mnie widok numer jeden z tej wyprawy - wspomina Szymon Ogłaza. - Typowo rolnicza okolica, łagodnie pofałdowany teren i olbrzymia przestrzeń w zasięgu wzroku. Najlepiej się go ogląda, zajadając kupione po drodze pecorino!

Ci, którzy takich widoków chcą więcej, powinni się wybrać do położonej na południe od Arezzo Cortony.

- Zrobiliśmy sobie któregoś dnia wycieczkę do obydwu tych miast. Cortona urzekła mnie głównie dzięki wąskim uliczkom - mówi Edyta Pamuła.

To średniej wielkości miasteczko, w którym - jak dowcipkują niektórzy - można iść tylko w górę albo w dół. Spacer na sam jego szczyt w gorący dzień trwa dobrych kilkadziesiąt minut, ale - zapewniają Opolanie - warto!

- Widok z samej góry na dachy miasta i okolicę jest niezapomniany - wspomina Opolanka.
- Poza tym na szczycie wzgórza, na którym zbudowana jest Cortona, w miejscu, gdzie znajduje się kościół świętej Małgorzaty, nie dochodzą już w zasadzie turyści - dodaje Maciej Kalski. - Gwar zagranicznych głosów cichnie i słychać tylko mieszkańców okolicznych domów. Jest naprawdę bardzo włosko.

Krajobrazy z widokówek
Południe regionu, zwłaszcza okolice Montalcino i Montepulciano oraz Val d'Orcia, to Toskania dobrze znana z pocztówek - z kępkami cyprysów na tym czy innym szczycie wzgórza, polami słoneczników i malowniczo porozrzucanymi pod koniec lata belami słomy.

- Mniej tam zadrzewionych terenów, przez co potęguje się poczucie ogromnej przestrzeni - stwierdza Szymon Ogłaza.

To zupełnie inne krajobrazy niż te typowe dla północy regionu, gdzie wzgórza są mniej łagodne i wręcz przeradzają się w niewielkie góry szczelnie porośnięte gęstym lasem. Prześwity wycina się tam tylko po to, by założyć winnicę i posadzić kilkanaście czy kilkadziesięt drzew oliwnych.

Z tych ostatnich późną jesienią zbierane są niezbyt dojrzałe jeszcze owoce i wyciskana jest złocista, zawiesista oliwa, którą Włosi czasem polewają nawet lody.

- Ale trzeba podkreślić, że tamtejsza oliwa nie da się porównać z żadną z tych dostępnych w naszych sklepach - kwituje Szymon Ogłaza. - Zwłaszcza, jeśli kupujemy taką z małych, przydomowych oliwiarni. W takich miejscach każda z nich ma nieco inny smak.

Toskańskie oliwy bywają mętne i klarowne, słodkawe, lekko gorzkie i całkiem pikantne. Pachną roślinnie i są niezastąpione do wszelkiej maści sałatek.

- Mnie najbardziej jednak smakują z włoskim, niesłonym, w zasadzie bezsmakowym chlebem - mówi Opolanin. - Z odrobiną pieprzu można pieczywo maczane w oliwie i jeść jako samodzielną potrawę.
Będąc na południu, we wspomnianym Montalcino, warto wyjechać choć na godzinkę kilka kilometrów za miasto, do stojącego niemal w szczerym polu benedyktyńskiego opactwa Sant'Antimo. Prowadzą tam kierunkowskazy niemal z centrum miasta. Surowa romańska budowla świetnie komponuje się z toskańskim krajobrazem, a późnym popołudniem albo bladym świtem można tu trafić na nabożeństwo, podczas którego po okolicy niosą się chorały gregoriańskie. Czas wtedy cofa się o kilka wieków...

Na bezdrożach
Ale najważniejszym punktem wycieczki po wiejskiej Toskanii powinna być przejażdżka po małych miejscowościach, szlakiem położonych wzdłuż lokalnych dróg winnic. Popularną trasą w sercu Toskanii jest szlak winnic producentów lokalnego chianti - czerwonego pikantnego wina, oznaczonego symbolem czarnego kogucika.

W każdej z winnic trunków przed zakupem można rzecz jasna posmakować, a gospodarze chętnie (czasem nawet po angielsku) opowiadają o tym, jak się je robi. Butelka chianti w przydomowych winnicach kosztuje od 4-5 euro do 50 i więcej.

Dodatkowa korzyść z takich wypraw to oczywiście niezapomniane widoki.

- Na trasie można też trafić do miejsc, których nie opisuje żaden przewodnik - dodaje Szymon Ogłaza. - Małych miejscowości, w których krzyżują się dwie trzy uliczki, domy budowane są na stromych zboczach, wiodą do nich dziesiątki wąskich, krętych schodków, a z tych schodów - i zapewne z okien właścicieli - roztacza się widok na okolicę wart wielkich pieniędzy.

W takich miejscach warto zajść do lokalnej tratorii czy baru.

- Naszym faworytem zdecydowanie jest bar La Cantine w malutkim miasteczku Greve in Chianti - twierdzą Maciej Kalski i Szymon Ogłaza. - Przystawki są tam świetne i ogromne, a pierwsze i drugie dania to prawdziwa uczta. Warte polecenia są na pewno żółte sery podawane z dżemem gruszkowym, rewelacyjna zupa z owoców morza czy małże oraz ravioli z sosem truflowym.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska