Weterani rządzą też w mniejszych partiach. Lewica ma od niedawna twarz Barbary Nowackiej, ale to znów tylko fasada, za którą chowają się Miller z Palikotem. Z kolei w PSL-u, na pytanie, kto wygra wybory, żartują jak zawsze: nasz przyszły koalicjant. I kto wie, czy znowu nie będą mieć racji.
Nie licząc pospolitego ruszenia Kukiza, ultraliberalnej Nowoczesnej czy lewackiej partii Razem, bój o mandaty stoczą starzy wyjadacze i ich teczkowi. Bo w polskim wydaniu polityka już dawno przestała być służbą, lecz stała się zawodem, sposobem na przeżycie polityków i ich pociotków. Niektórzy - bynajmniej nie orły - bujają się tak już kilka kadencji, co odstręcza od polityki ludzi naprawdę wartościowych. Szkoda, bo Polska stoi przed wielkimi wyzwaniami i lepsze elity by jej nie zaszkodziły.
W niezwykle napiętej sytuacji geopolitycznej szykuje się polityczny zwrot. PiS, jeśli zdoła zmontować większość, może wprowadzić oczekiwane zmiany: zmusić wielkie koncerny do płacenia tu uczciwych podatków, zainwestować w dzietność, usprawnić działanie instytucji państwa. Ale przy okazji może też pójść drogą węgierską - ograniczyć wolność słowa, niezależność sędziów, przykręcić śrubę mniejszościom. Jak będzie, wie chyba tylko Jarosław Kaczyński.
Pewne jest, że większość Polaków chce zmiany. Cokolwiek się pod tym hasłem kryje. PO, podporządkowana w ostatnich latach karierze Donalda Tuska, obudziła się zbyt późno i pod zbyt bladym przywództwem. Wyborcy nie wierzą w jej obietnicę „europejskich zarobków”. Zmiana stała się wartością samą w sobie i to będzie - przypuszczam - motorem frekwencji w niedzielnych wyborach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?