Polak po szkodzie wcale nie jest mądrzejszy

Maria Szylska
Zalania piwnic, zniszczenia dachów, szkody wywołane gradobiciem - takie zniszczenia najczęściej zgłaszają ludzie do ubezpieczycieli po lipcowych anomaliach pogodowych na Opolszczyźnie.

W opolskim Oddziale PZU SA, który swym zasięgiem obejmuje województwo nasze oraz dawne częstochowskie, od 18 lipca odnotowano 1.350 zgłoszeń (w ubiegłym roku 20 proc. tej liczby). Najwięcej dotyczyło zniszczeń rzepaku, który ucierpiał na skutek gradobicia. - Te szkody muszą być natychmiast oszacowane, by rolnicy mogli wejść na pola, a rzepak właśnie dojrzał do zbioru - mówi Stanisław Gajek, zastępca dyrektora oddziału do spraw obsługi klienta. - Połowę zgłoszonych szkód już oszacowaliśmy, jakieś 20 proc. poszkodowanych otrzymało od firmy wypłatę ubezpieczenia. Kwoty są różne - od 30 do 300 tys. złotych.

Szefowie opolskich firm ubezpieczeniowych wśród najbardziej dotkniętych terenów wymieniają powiaty brzeski, nyski, prudnicki, opolski. Tu dały się we znaki ulewne deszcze, grad, podtopienia. W dawnym województwie częstochowskim zniszczenia nastąpiły na skutek huraganowych wiatrów.
W Korporacji Ubezpieczeniowej "Filar", która głównie ubezpiecza mieszkania i budynki spółdzielcze, zgłoszono dotąd 30 szkód bezpośrednio związanych z powodzią. Kolejne 200 dotyczyło różnego rodzaju anomalii pogodowych - ulewnych deszczy, wichur, gradu - które uszkodziły dachy, podmyły piwnice. - Zgłoszenia będą jeszcze przez miesiąc się pojawiać, bo nie wszystkie szkody od razu są widoczne. Bywa, że woda zejdzie z piwnicy, a dopiero po jakimś czasie uwidaczniają się pęknięcia murów, rysy na fundamentach - tłumaczy Małgorzata Wiśniewska-Żyła, zastępca dyrektora oddziału.
Po "powodzi stulecia" korporacja wypłaciła 23 mln złotych odszkodowań. Kwoty obecnych szkód - na razie są szacowane, więc ich wartość nie jest znana - będą dużo niższe. - Trudno porównywać je z tymi spustoszeniami, które Odra poczyniła w 1997 roku - mówi pani dyrektor.
W PZU SA przy szacowaniu szkód zaangażowanych jest kilkadziesiąt osób. Grupa inspektorów powróciła właśnie z Gdańska, gdzie pomagała w szacowaniu zniszczeń, inna ekipa lada dzień wyjedzie na pomoc do Krakowa.

Czy po wielkiej powodzi ludzie stali się bardziej przezorni, zaczęli się ubezpieczać? Robert Grondys, dyrektor opolskiego Oddziału TUiR "Warta", odpowiada krótko: - Niestety, nie. Małgorzata Wiśniewska-Żyła mówi, że nawet kiedy pojawiły się w mediach pierwsze informacje o powodziach, zainteresowanie ubezpieczeniami nie wzrosło. - Przybiegły może dwie osoby, by wykupić polisę. Te firmy, które były naszymi klientami przed powodzią, są nimi nadal, nowych brak.
Podobną obserwacją dzieli się dyrektor Gajek: - Klienci mogli do ostatniej chwili się ubezpieczać, nie podnosiliśmy składki. Mimo to mało osób z wykupienia ubezpieczenia skorzystało. Owszem, ubezpiecza się samochody. Pozostały dorobek traktowany jest drugoplanowo. To smutne, że powódź niczego nas nie nauczyła - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska