W minioną sobotę mieszkający przy ul. Brzeziny Ryszard Skrzypczyk wyjechał z domu na rowerze o godzinie 16.20.
Wybierał się na rozgrywany w Krasiejowie trzecioligowy mecz piłkarski Małejpanwi Ozimek z Piastem II Gliwice. Po przejechaniu 200 metrów zatrzymany został jednak przez policjantów, którzy nadjechali radiowozem.
- Spytali mnie, czy piłem alkohol - opowiada pan Ryszard. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. Tymczasem oni kazali mi zejść z roweru, przejść na chodnik i stać w miejscu, w którym będą mieli mnie cały czas na oku. Powiedzieli tylko, że dostali informację, że po naszej ulicy jeżdżą nietrzeźwi rowerzyści. Ponieważ jednak nie mają w aucie alkomatu, będę musiał poczekać na radiowóz z takim sprzętem.
Po 10 minutach pan Ryszard poprosił policjantów, by pozwolili mu skryć się przed słońcem w radiowozie.
- Dopiero wtedy wpuścili mnie do klimatyzowanego busa - wspomina rozgoryczony. - Szkoda, że wcześniej sami na to nie wpadli. A ja mam już swoje lata i bałem się, że upał mi zaszkodzi.
Po kolejnych dziesięciu minutach podenerwowany i spragniony rowerzysta spytał funkcjonariuszy, czy nie podjechaliby do sklepu, by kupił sobie coś do picia. - Nie zgodzili się, ale przynajmniej poczęstowali mnie swoją wodą - opowiada.
Oczekiwanie na radiowóz z alkomatem trwało ponad pół godziny. W międzyczasie policjanci zatrzymali jeszcze dwóch rowerzystów, którym również kazano zostać na miejscu. Gdy wreszcie alkomat nadjechał, rozpoczęło się badanie.
- Dmuchałem dwa razy, bo za pierwszym razem podobno za słabo - mówi pan Ryszard. - W obu przypadkach wynik wyniósł "zero". Dopiero wtedy mogłem odjechać. Nie usłyszałem nawet "przepraszam", tak jakby nic się nie stało.
Podejrzany o jazdę rowerem po pijanemu mieszkaniec Krasiejowa "odzyskał wolność" po blisko godzinie. - Wiem to dokładnie, bo odjeżdżając, spojrzałem na zegarek, była 17.20 - zapewnia. - Nie rozumiem, jak można było w pogoń za pijanym rowerzystą wysłać patrol bez alkomatu. Przez niekompetencję policji straciłem tylko własny czas, nie obejrzałem całego meczu.
- Ta akcja miała niefortunny przebieg - przyznaje w imieniu komendanta miejskiego Hubert Adamek z zespołu prasowego KW Policji w Opolu.
Przeprowadzili ją funkcjonariusze z Samodzielnego Pododdziału Prewencji, których pojazd nie miał akurat alkomatu na wyposażeniu - wyjaśnia komisarz Adamek. - Patrole posiadające urządzenia do badania stanu trzeźwości wykonywały inne zadania i nie były w stanie szybko dotrzeć na miejsce zgłaszanej interwencji. Zatrzymani rowerzyści musieli niestety poczekać na drugi radiowóz, który po około 30 minutach dowiózł alkomat. Okazało się wówczas, że dwaj z nich rzeczywiście byli nietrzeźwi.
- Skoro najważniejszy jest czas, to jeśli ktoś zgłosi nietrzeźwego kierowcę na ulicy Ozimskiej, a najbliżej będzie radiowóz bez alkomatu, to policjanci zatrzymają do przebadania kierowców na całej ulicy? - ironizuje pan Marcin z Opola.
Suchej nitki na akcji w Krasiejowie nie zostawił prof. Tadeusz Cielecki, kryminolog z Uniwersytetu Opolskiego, były policjant z wieloletnim doświadczeniem.
- Nawet nie wiem, jak to skomentować - mówi. - Równie dobrze mogliby wybrać się na poważną akcję bez broni. A nieszczęsnemu rowerzyście wystarczyło kazać chuchnąć albo przejść parę kroków, by wiedzieć, czy pił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?