Polonia Głubczyce pokonała Olimpię Lewin Brzeski 3-1

fot. Szymon Popczyk
Mateusz Kozłowski (z lewej) wszedł na boisko po przerwie i dał swojej drużynie prowadzenie. O piłkę walczy z nim Mateusz Solan.
Mateusz Kozłowski (z lewej) wszedł na boisko po przerwie i dał swojej drużynie prowadzenie. O piłkę walczy z nim Mateusz Solan. fot. Szymon Popczyk
Do przerwy przeważali goście, ale nie potrafili zapewnić sobie zwycięstwa. Po zmianie stron miejscowi zainkasowali komplet punktów.

Początek nie dostarczył kibicom emocji, bowiem gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Pierwszą groźną sytuację stworzyli sobie przyjezdni. Jednak Kamil Tramsz po opanowaniu piłki głową w polu karnym oddał niecelny strzał, który przy większej precyzji powinien wylądować w siatce.

To co nie udało się Tramszowi, zrobił niezawodny Wiesław Frydryk. Niepilnowanego napastnika Polonii dobrym podaniem "obsłużył" Łukasz Kacprzak, a popularny "Wiesiek" dał prowadzenie gospodarzom.

Od tego momentu inicjatywę przejęli goście, którzy raz po raz zatrudniali golkipera Polonii Michała Berezowskiego. Wreszcie w 35. min dobra i ofensywna gra Olimpii przyniosła im w pełni zasłużoną bramkę. Wyrównał bardzo aktywny od pierwszego gwizdka napastnik przyjezdnych Tramsz. Podopieczni Trenera Grzegorza Urbaniaka poszli za ciosem, a najlepszą okazję zmarnował tuż przed przerwą Kamil Koziarski.

- Dostałem idealne podanie z głębi pola - opisywał akcję Koziarski. - Ustawiłem sobie piłkę na nodze jak należy, bramkarz się położył odsłaniając krótki róg, uderzyłem wewnętrzną częścią stopy, jednak tuż obok słupka. Nie wiem jak piłka mogła nie wpaść do siatki. Jestem załamany. Już chyba trzeci mecz z rzędu nie mogę się przełamać i zdobyć gola, mimo że w każdym spotkaniu mam dobrą sytuację bramkową.
W przerwie kibice spodziewali się, że po zmianie stron niżej notowani goście wciąż będą dążyć do odniesienia zwycięstwa, bowiem w I odsłonie Olimpia była zespołem lepszym. Jednak plany przyjezdnych na zdobycie trzech punktów szybko pokrzyżował zmiennik kontuzjowanego Frydryka - Mateusz Kozłowski.

- Bardzo się cieszę, że zdobyłem bramkę dającą nam prowadzenie - mówił cichy bohater meczu Kozłowski. - Tak jak "Wiesiu" dostałem prostopadłą piłkę za obrońców i znalazłem się oko w oko z bramkarzem. Grzechem by było tego nie strzelić. Po pierwszej, słabej w naszym wykonaniu połowie, do drugiej przystąpiliśmy odmienieni. Poprawiliśmy naszą grę i dzięki temu wygraliśmy.

Rzeczywiście, po zmianie stron drużyny grały tak, jakby zamieniły się rolami. W przeciwieństwie do pierwszej odsłony to Polonia była zespołem lepszym, stwarzającym sobie liczniejsze okazje podbramkowe.

Kilka minut przed końcowym gwizdkiem sędziego na indywidualną akcję zdecydował się prawy obrońca gospodarzy - Jacek Lenartowicz, który strzałem lewą nogą z okolic pola karnego zdobył trzecią bramkę dla swojego zespołu. - Teraz czekają nas mecze o życie - dodał Koziarski. - Po tej przegranej nadal nie możemy być pewni ligowego bytu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska